czwartek, 5 czerwca 2008

Końca szydełkowego sweterka nie widać

Ciągle dziergam sweterek dla cioci (chociaż pokus wiele) :P1170766

Jeszcze z 6 rzędów i dobrnę do pach. Dzierganie "na okrętkę ma swoje zalety (nie trzeba zszywać) ale i wady (wlecze się robota niemiłosiernie). A jeszcze trzeba będzie rękawy zrobić,  a rękawy jak na złość mają być długie ;)

Nie idzie mi dzierganie zbyt szybko albowiem:

Jestem ambitna - będąc na urlopie wychowawczym ze zdumieniem obserwuję sąsiadki które od świtu do zmierzchu pucują domostwa i obejścia na błysk, zastanawiam się, skąd mają na to czas i energię (i siły również). Wczoraj ze zdumieniem zauważyłam jak zabierają się do koszenia centymetrowej (daję słowo!) wysokości trawnika. Rozważałam tę kwestię dłuższą chwilę i udzieliło mi się (niczym program Perfekcyjna Pani Domu). Skosiłam zatem swój trawnik (3 centymetrowej wysokości, ale z niesfornymi kępkami, które bezczelnie wystawały ponad przepisową wysokość. Dodatkowo przeleciałam całość areatorem - wzdłuż i wszerz, żeby było megaambitnie. Kiedy poczułam strzykanie w plecach odpadłam - jedna z sąsiadek zabrała się, drugi raz tego samego dnia, za zamiatanie drogi (!) - tutaj wyjaśnię, że chodzi o taką lokalną drogę, którą dojeżdzamy do posesji - one dwa razy dziennie zamiatają spory jej kawałek przylegający do posesji. Z pewnymi rzeczami należy się pogodzić. Ja nie zawsze potrafię ale co tam, chwilowo mam równy trawnik ;)

Mam na stanie Pszczółkę - ja wiem, że od dawna ją mam i jakoś dziergałam. Ząbkowanie przechodzi bardzo pokojowo ale jakoś woli ostatnio angażować mnie w swoje zabawy. Ponadto wchodzi w okres "mobilny" i "pomysłowy"  - fakt ten co poważnie utrudnia śledzenie szydełka, a wymaga śledzenia Mai.

Mam na stanie Marcina - miłośnika kina fundującego mi wieczory z X muzą. X muza to doskonały sposób na dzierganie, ale nie filmy z napisani - napisy gryzą się z szydełkiem podobnie jak Maja.

Mimo tylu przeciwieństw wytrwam w postanowieniu i nie spojrzę na drutki póki nie skończę tego sakramenckiego sweterka.

4 komentarze:

Brahdelt pisze...

Zgadzam się, że jest wiele pokus (chcianych i niechcianych) które odciągają od dziergania. Dzieciątka wprawdzie nie mam, ani trawnika do koszenia, ale mieszkanie do posprzątania i owszem, i niby 42 m kw. to całkiem mało, ale jak przyjdzie do odkurzania, to nagle robią się z tego salony!... No i te ulubione japońskie i hinduskie filmy, za nic nie da się ich oglądać z nosem w robótce, trzeba czytać napisy!... *^v^*
Zaprosiłam Cię do zabawy w "odpowiedz na pytania" na moim blogu. ^^

Fiubździu pisze...

cytując piosenkę "przewróciło się, niech leży, cały luksus polega na tym
że nie muszę go podnosić, będę się potykał czasem będę się czasem potykał, ale nie muszę sprzątać" (to moje motto). Jak jest za czysto to się potem ma alergie na wszystko. Brud i bakterie też są potrzebne :]

antosia pisze...

Podpisuję się pod powyższymi wypowiedziami. To rzeczy są dla nas, a nie odwrotnie. :))

Anonimowy pisze...

sweterek dla cioci wychodzi śliczny. Jestem pewna, że żadna z Twoich sąsiadek - Dobrych Gospodyń nie potrafi tak dziergać jak Ty. Ja też uważam, że to dom jest dla nas a nie my dla domu.