środa, 11 czerwca 2008

O grzechach

To chyba mój najcięższy ostatnio grzech - niesłowność. Zarzekałam się, że niczego innego nie ruszę - ruszyłam: 19

To model z Let's Knit Series Spring-Summer 2007. Potrzebuję jakiegoś bolerka. Bardzo chciałam wydziergać bolerko z Vogue Knitting Holiday 2007, ale mimo właściwej próbki wychodziło mi za szerokie z mojej nieszczęsnej Loreny. 

Pewnie wyjdzie z Sonaty, ale na razie nie mam odpowiedniego koloru (też typowe - prawda?)

Miałam wydziergać na próbę tylko kawałek, później zarzekałam się, że tylko podczas Pszczółkowej drzemki. Później - że tylko podczas pierwszego codziennego meczu. Szkoda gadać - zasłużyłam na piekło :/

Tymczasem, nim dosięgnie mnie sprawiedliwość - kończe dziergać plecy:

P1170858-1

Tak wygląda wzorek w zbliżeniu:

P1170860

Jeszcze jeden zawijas warkoczowy dzieli mnie od przejścia do przodu - tutaj zacznie się zabawa w krótkowidza bo całość jest rozrysowana z dokładnością do oczka. Na koniec czeka mnie praca jak w Ruffled jacket - dookoła trzeba będzie przyszyć warkoczową taśmę. Mam nadzieję, efekt końcowy nie będzie za słodki (różyczkę sobie chyba daruję) - bo ten niepokojący podpis "Konservative knit", który zauważyłam poniewczasie, już jakoś przetrawiłam ;)

Grzech kolejny - egoizm - robótki dla mnie "dziergają się" szybko. A nieszczęsny sweterek dla cioci dłubię już wieki całe. Jest jakieś światełko w tunelu - zakończułam korpus i rozpoczęłam rękaw. Oto zdjęcie korpusu rozpostarte gustownie na żółtym ręczniku (jestem zbyt niecierpliwa by szukać do blokowania ręcznika odpowiedniego kolorystycznie):

P1170871

Grzech czwarty - niestałość. Zakochuję się bez pamięci, w wielu obiektach na raz. Chodzę oszołomiona wieczór dwa, po czym zakochuję się w obiektach kolejnych. Nie panuję nad obiektami, które kocham. Zapominam, które kocham najbardziej. Gromadzę obiekty w katalogach "Do zrobienia" gdzie giną w tłumie obiektów wcześniejszych. Jestem podła.

Nie noszę rzeczy, które wydziergałam. Przeważnie. Zdarzyło mi się wyjść raz czy dwa, w jednej, czy dwóch dziergadełkach i to wszystko. Chyba już o tym pisałam parę razy - a to pogoda nie pasuje a to cokolwiek.

Nie potrafię zmusić się do nawet drobnej przeróbki w rzeczach, które już zakończyłam. Leżą sobie smutno przykuse i przyciasne bluzeczki, które radośnie dziergałam w ciąży (ten mój manekin taki smukły i taki cierpliwy - wszystko da się na niego wciągnąć i wygląda ładnie).

To by było grzechów sześć.

Siódmy, śmiertelny chyba, nie jest specjalnie oryginalny - 5 szuflad w jednej komodzie, 2 bardzo głębokie szuflady w drugiej, trzy pudełka i  jeden worek włóczek. Z tego spora część kupiona w szalonym widzie - motywów dzisiaj już sobie nie przypominam.

Na koniec pytanie - czy ktoś ma pomysł co zrobić z takiej włóczki? :

P1170874-1

To Red Heart Bolero (obiło mi się o uszy, że wycofane z produkcij)

skład: 55% wiskoza; 45% bawełna
długość: ok. 340m w motku 100g
druty: 2 - 3
szydełko: 2 - 3

Mam tego 6 motków - chciałam z niej zrobić bluzkę z elementów ale kompletnie się nie sprawdziła - raz, że się strasznie ciężko nią szydełkiem przerabia. Dwa, że nitka, która na drutach ładnie się cieniuje, na szydełku, przy słuppach wychodzą z niej takie ciapki na białym tle. Do tej pory nie mam pomysłu na wykorzystanie tej włóczki, a kolory bardzo mi się podobają. Poniższe zdjęcie lepiej oddaje rzeczywiste barwy:

P1170886-1

12 komentarzy:

Brahdelt pisze...

Bolerko słodkie, czemu nie - może być nawet z różą! W końcu trudno posądzić takie bolerko o bycie poważnym elementem garderoby! *^v^*
Ja też szybko robię dla siebie, a dłuuugo dla innych... I nie lubię poprawiać rzeczy już zakończonej, jak finito, to finito! I tez ciągle coś nowego mi wpada w oko i jestem gotowa natychmiast to dziergać, a następnego dnia już coś innego cieszy me oko.
Z tego kwestionariusza wypełnionego przez kilka osób juz widzę symptomy pewnych wspólnych konkretnych chorób występujących u robótkowiczów! *^v^*
Z włóczką nie pomogę, bo ja się boję takich cieniowanych... Zawsze myślę, że wyjdą takie nieładne placki kolorystyczne...

Herbatka pisze...

ja bym z tej włóczki jakąś fajną chustę zrobiła - cieniowanie jest po to, żeby się z nim obnosić.

opakowana pisze...

Te twoje grzechy to i moje...matku bosku - Alter Ego???? zapytam tylko - czy obiekty zakochane w maja w kupie projektowej druty z trzema rzedami czegos tam...potem latasz pol roku, z zaskoczenia zagladasz w rozne zakamarki, z emoze te druty tu sa, badz tam, a znajduja sie w obiekcie?
zapomnialam do moich grzechow dopisac niechec do konczenia - moze byc tu? uwielbiam robic, wykanczanie to tragedia, ostatnio dopadlam jedna torbe z czyms, okazalo sie sweterkiem prawie zeszytym - igla w pol slowa wetknieta w szew, tylko przeciagnac, przeszyc ze 3 razy i sweterek gotow...odlozylam ze wstretem.

z mregatego uczynic bluzeczke z krotkim rekawem, z dekoltem w szpic i jak szpic bedzie wykonczony , uczynic go na guziczki - ciekawy efekt jest. jak znajde jedne rekawy, poprawie/podluze przod i tyl takiego jednego bialego, to kto wie czy nie bedzie miec takiego dekoltu...oczywiscie o ile znajde rekawy zapodziane oraz skoncze to.......

Fiubździu pisze...

a może Clapotis? strasznie mi sie podoba ten szal i z każdej włóczki bym go najchętniej zrobiła.

Na szczęście jeszcze nie mam takich zapasów włóczki, ale idę ku temu śpiesznym krokiem :] i generalnie bardzo dobrze sie z tym czuję.

dagny14 pisze...

No tak.Ta choroba to mocno zaraźliwa jest.Zakochanie,kupienie włoczki[bo przecież odpowiedniej nigdy w zapasach nie ma],mozolne wydzierganie,jeszcze bardziej mozolne zszywanie i ...gotowe dzieło ląduje na dnie szafy.
Ma jeszcze malutką nadzieję,że po kilku latach dostanie drugą szansę[po spruciu oczywiście].Ale rzadko to się zdarza...

Kath pisze...

Brahdelt - jeśli z różą to koniecznie doszydełkuję jakiś kolec, żeby tę słodycz zrównoważyć. Zawsze miałam bolerka w głębokim niepoważaniu (kuse to z każdej strony ma się ochotę podciągać) ale robiąc porządki
w szafie zauważyłam niezliczone ilości koszulek na ramiączkach - a ja mam zakodowane, że nie wszędzie można mieć ramiona odkryte - więc postanowiłam sobie coś takiego sprawić.
A wiesz, że ja z żadnej cieniowanej jeszcze nic nie zrobiłam - zalegają (a takie śliczne na motku były;))
Symptomy wspólne są - bo to jedna choroba :)

Herbatko - Fajna husta hum... będzie chyba musiała mieć prosty wzór przez te falki. Poza tym
6 motków na nią nie zużyję :(

Opakowana - _oczywiście_ że szukam "sprzętu" po "trupach" używając Dagmarowej nomenklatury. Zawsze szukając drutów przeprowadzam analizę godną
Herkulesa Poirot (co ja ostatnio robiłam tymi trójkami hmm....)
Temat zaczętych i porzuconych robótek to rzecz godna kolejnych rachunków sumienia. Trzebaby odwagi, żeby je wywlec na światło dzienne i obfotografować :)
Takich sweterków, którym niewiele do wykończenia potrzeba też by się parę znalazło!
Skończ koniecznie tę bluzeczkę w szpic i pokazuj może mnie zainspiruje??(nie czuj się poganiana - czarnokorneliowy sweterek jeszcze mi sporo czasu zajmie)

Fiubzdziu - a wiesz, że kiedyś zaczynałam klapotisa i się na nim koncertowo wyłożyłam? te markery mnie jakoś myliły :/

Dagmaro - a bo to wirusowa choroba przenoszona za pomocą sieci :/ Trzeba dziergać dziergać i jeszcze raz dziergać bo może na 10 wydzierganych rzeczy jedną się
założy? (Mój Marcin mawia - nie chodzi o to żeby założyć. chodzi o to żeby obfotografować i wystawić na sieci ;))

Kath pisze...

Lauro nie mam tego numeru Sabriny :( Nawet nie wiem jak ten model wygląda :(

Anonimowy pisze...

A ja, dla odmiany, noszę (na sobie ;-)) swoje dziergadła, choć przyznam,że nie wszystkie. Ale odczuwam jakiś dziwny opór przed założeniem po raz pierwszy (potem już z górki).Tak więc, dziewicze musi odleżeć tydzień... dwa.
Z cieniowanymi włóczkami niedobre doświadczenia mam. Zrobiłam Młodej top z bawełny biało-niebieskiej.Na pępku wyszedł biały placek, a trochę wyżej dwa niebieskie.Efekt-młoda upchała go na dnie szafy. I ja jej się nie dziwię.
jo_an44

Unknown pisze...

hmm..ja nosze swoje rzeczy i mam ich w sztuk..1..ostatnio wydziergane:).. ale jak robie to juz wiem co chce...o zaczetych robotkach..do poprawki czy zszycia pol kufra...przewaznie wracam do nich po sezonie:)..to znaczy czekaja od lata do lata bo tamto sie skonczylo i sie nie zdazylo skonczyc czy tez od zimy do zimy z tych samych powodow:)..o pelnym strychu wloczek nie wspomne..och tych grzechow to ja mam caly wor...w niczym nie roznie sie od was..jesli chodzi o to cieniowane..znam ta wloczke..gatunkowo super..wydajna jak diabli..z dwoch motkow wychodz bluzka na drutach na krotki rekaw..wiec...hmm jedyne co moge poradzic to jakas konkretna wizje.. bo uklada sie to swietnie..moze jakas sukienka.komplet?..hmm...ale taki cienowany? sama nie wiem...ale napewno na druty...na szydelku za duzo efektow i karbowanie i cieniowanie..nadmiar..ale sie rozpisalam..dobrze,ze syn zostawil konto (gdy siedzial na koncie niewylogowal)to uda mi sie wyslac komentarz bo tak nigdy nie moglam sie zalogowac...wiec pozdrawiam ania ps;to ja persjanka:)

Anonimowy pisze...

Podpisuje się pod tymi grzeszkami, tyle że sobie to chyba nic nie zrobiłam w ostatnim czasie, a to co zrobiłam kiedyś to już znoszone masakrycznie, ale kochane tak bardzo że żal wyrzucić. Z cieniowanej robiłam sweterek dla mojej Oli na przodzie wyszły paseczki, na tyle placki bo inny rozkład cieniowania był :( ale mała płaszczyzna więc mało kto zwraca na to uwagę. Ale nie nauczyło mnie to niczego i kupiłam kolejną cieniowaną - przy robieniu efekt podobny na rękawach placki, na tyle paski, ale sie na nią zawzięłam i skończe - pytanie tylko kiedy. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Miałąm problem z tą włóczką i po wielu pruciach zrobiłam bluzeczkę bez rękawów, gdzieś na forum u Maranty pokazywałam, szydełkiem 3,5 chyba albo 3, co drugi rząd na przemian z białą. Lepiej wygladała niż sama cieniowana. Na drutach z niebieskiego melanżu robiłam i porażka - placki nieładne.

Anonimowy pisze...

To pisała gracha :)