Bolerko skończone! Przed chwilą schowałam ostatnią nitkę. Niestety nie mogę go zaprezentować bo duzo większe ode mnie. Przed przekazaniem w ręce kuzynki wymuszę obietnicę fotki w stroju studniówkowym.
Wraz z ostatnią schowaną nitką zdjęłam sobie spory kamień z serca. Ja naprawdę nie nadaję się do robótkowania na zamówienie. Pomijając fakt, że wszystkie zamówienia do tej pory robiłam w czerni (bleah), oraz to, że bolerko skończyłam tydzień przed studniówką – to jednak dla mnie obciążenie spychiczne, które niewiele ma wspólnego z przyjemnym hobby. Bolerko w ogóle mi się nie podobało. Było jakieś grubaśne i toporne. Przed chwilą założyłam je i zmieniłam zdanie – wygląda nieźle (pomijając fakt, że wisi na mnie dosłownie z każdej strony;)). Na lato też sobie takie sprawię. Oczywiście nie w czerni.
Kolejny kamień z serca spadł, kiedy okazało się, że w końcu pozbyłam się na amen czarnej Kornelii :) Kupiłam jej kiedyś zbyt wiele i byłam przekonana, że mam jej niewyczerpane zapasy. Zdziwiłam się lekko, kiedy wyprawiłam się po kolejny motek (byłam w połowie drugiego rękawa) i żadnego nie znalazłam. Na szczęście miałam jeszcze ze dwa trupki Korneliowe, które od lata nie mogą się doczekać realizacji. Nadprułam biedactwa i z ich pomocą skończyłam bolerko ufff…
Tak zajęta byłam marudzeniem na Surface, że nie zarejestrowałam faktu dotarcia do pach. Ale jak już to odkryłam tak mi skoczyło morale, że dokończyłam plecy, z rozpędu zrobiłam jeden przód i jestem w połowie drugiego. Do zakończenia projektu jeszcze sporo (kołnierz, plisy i być może ten”nibyszal”/”Nibywrapek”. Zależy od tego ile zejdzie mi Chainette. Aktualnie jestem na 3 motku, zostały mi jeszcze dwa. Jeśli uda mi się zużyć ją całą sukces będzie podwójny :)
Tak przy okazji zaświtał mi pewien pomysł. A może by tak ustawić sobie paski “postępu_inaczej” dla włóczek :) Zawsze by to miło było patrzeć jak się taki włóczkowy pasek kurczy, a w szufladach robi się miejsce :)
Od wczoraj mamy w domu maszynę do chleba. Wypiekliśmy nią 2 chlebki w tym dopiero drugi był odpowiednio wypieczony. Na razie nie mam zdania jeśli chodzi o przewagę smakową chlebków domowych. Będę z opinią zwlekać jak z drutkami Knit Picks;) Miejcie na uwadze, że jesteśmy kompletnie niedoświadczeni jeśli chodzi o pieczenie _w ogóle_. Chleby zjedliśmy (Pszczoła też degustowała), żyjemy, Marcin nawet się zachwyca :) Jeśli chodzi o zakup automatu (mamy MOULINEX OW5003 – podobno można w nim piec ciasto i konfitury) to w zeszłym tygodniu wybraliśmy się na rekonesans do MediaMarktu i po raz kolejny (doprawdy nie wiem czemu ciągle mnie to zaskakuje) zszokowała mnie różnica cen. W media ten automat kosztował prawie 500 złotych. Pamiętałam, że na sieci cena była zdecydowanie poniżej 400 złotych. Wróciliśmy do domu, wyszukaliśmy sobie model w Ceneo i proszę – 343 plus 16 złotych wysyłka. Chyba nie chcę wiedzieć ile ten automat kosztuje u producenta. Ostatecznie kupiliśmy automat w sklepie Promis. W tej chwili nie widzę automatu w ich ofercie ale chyba warto zapytać. Sklep działa szybciej niż błyskawicznie. Kiedy pytaliśmy, czy mają automat na stanie (nie zawsze jest bo podobno szybko schodzą) powiedzieli, że kolejną partię będą mieli w piątek. W czwartek przelałam pieniądze w piątek o godzinie 8-mej rano kurier był z automatem. Sklep jest z Katowic wiadomo więc, że kurier nie miał za daleko – nadal jednak jestem pod dużym wrażeniem.
Na razie pieczemy z gotowych mieszanek. Zamówiłam sobie zestaw w Bogutyn Młyn (namiar dała mi kiedyś Brahdelt za co bardzo dziękuję :))
Pierwszy chleb oczywiście popsułam. Po pierwsze męczyłam się z wyważeniem 2 gram drożdży nie zauważając paczuszki z napisem (drożdże 2 g) która wypadła z mieszanki :) Po drugie nie wiedziałam jak ustawić wagę chleba dla półkilowej mieszanki (bo ile tego chleba będzie 750g? czy może kilo?). Po trzecie ustawiłam skórkę na średnio wypieczoną i chlebek wyszedł blady. Za drugim razem ustawiliśmy przypieczenie skórki na max i wyższą wagę i chlebek był dużo lepszy.
Do maszyny dołączają przepiękną książkę z przepisami. Po francusku :) Gdyby ktoś reflektował to proszę krzyczeć. Ja na lekcjach francuskiego nie uważałam, a szkoda żeby się zmarnowała. Instrukcji obsługi po polsku nie znalazłam. Miałam w planie zadzwonić do sklepu i zapytać czy to przez jakieś niedopatrzenie, czy z premedytacją. W końcu nie zadzwoniliśmy bo angielskie instrukcje jednak są pisane prostym językiem (czego nie zawsze można powiedzieć na temat instrukcji polskich;))
Rozpisałam się o tej maszynce ale obiecuję, że nie zmienię tematyki na “przygody chlebowe”.
Na koniec mniej optymistyczne – Marcin był dzisiaj z jedną sztuka psa (konkretnie z Sunią) u weterynarza. Od jakiegoś czasu podejrzewaliśmy, że ma coś z uchem, ale nie zareagowaliśmy niestety od razu. Ma zaawansowany stan zapalny. Na szczęście przed czyszczeniem dostała jakiegoś głupiego jasia więc nie cierpiała. Leży do teraz i dochodzi do siebie. Wygląda biedactwo jak kupka nieszczęścia, ale podobno po zastosowanych lekach od jutra powinna przestać cierpieć. Kropka też kiepsko znosi stan siostry. Najpierw leżała pod drzwiami wejściowymi czekając na jej powrót od weterynarza, teraz leży koło niej. Rozczulające.
17 komentarzy:
Ja mam tak samo z zamówieniami, zawsze mi coś nie pasuje. Przygody chlebowe będę śledzić, bo sama od jakiegoś czasu myślę nad taką maszynką. Specjalne miziaki dla Suni :-)
Zamówienia to inna bajka...ale...ja je traktuję trochę jak malowanie obrazów. Nie każdemu namaluję i nie każdemu wydziergam :-) Zdecydowanie jednak wolę najpierw coś zrobić według własnego pomysłu, a potem szukać kupca.
A od maszyny do chleba trzymam się z daleka. Znajomi niestety nauczyli się piec i ...wszyscy przytyli. Ja się cieszę, bo są bardziej podobni do mnie :-)
Pozdrawiam,fanaberia
Co do pieczenia chlebka ,to po przyjeżdxie tutaj zdębiałam jak zobaczyłam gotowe mąki( mieszanki) do pieczenia chleba. W każdym nawet małym sklepiku można kupic taką maszynkę do pieczenia chlebka.
Ja narazie takowej nie mam , bo jak mamy ochotę na "normalny"chleb kupujemy poprostu chleb polskiej piekarni.Dostarczany jest do kilku marketów w Edim.A pozatym są jeszcze polskie sklepy i tam chleb jest zawsze.
Kiedys nawet moja mama przysłała mi w paczce:)2 bochenki( tylko już niestety chrupiącej i pachnącej skórki nie miał).
Twoje tempo robótkowe jest dla mnie zadziwiające.
Super.
Pasek włóczkowy to ciekawe rozwiązanie. Tylko wszystkich czy każdej osobno???:D
Pozdrawiam
Chlebowe story może być bardzo pouczające! *^v^* Gratuluję pierwszych bochenków! (rozczuliłam się!... ^^)
Kończ ten Surface i pokaż, chcę się na niego zdecydować (albo nie). Ja też nie lubię robić na zamówienie, właśnie pani z galerii rękodzieła gnębi mnie o dorobienie 10 sztuk takich małych pierdółek z materiału, bo jej poprzednie nieźle poszły, fajnie, ale muszę się do tego teraz porządnie zmobilizować, blech... ^^
Tulinki dla psinki!
Już myslałam, że jakaś szczególnie nieużyta jestem i dla innych mi się nie chce dłubać...
Co do chleba to on mi nie smakuje tak jak "chleb z Goduli" gdzie mieszka moja babcia. Chleb z Goduli ma ciemną spieczoną skórkę i smakuje jak żaden inny. Wogóle żaden z tych chlebów który upiekłam nie smakuje jak typowy chleb :/
Maszyna byla pomysłem Marcina - taki niewymagający wysiłku sposób na to, żeby rano mieć świeże pieczywo (męskie racjonalizacje ;))
Moje chlebowe story będzie biblią "czego należy unikać i jak nie należy postępować" ;)
Pasek włóczkowy miał być sla kazdej włóczki osobno ale nie dla wszystkich na raz bobym sobie kolumnę zapchała ;) Powiedzmy, że dla wybranych :)
Surface'a skończę bo już mi się pali do nowych robótek :)
W imieniu Suni dziękuję za głaski- w tej trudnej chwili są szczególnie pożądane :)
o rany -też się męczyłam z chlebami, ale ja to tak przaśnie - w piekarniku:)
cuda wianki wydziwiałam - zakwas nastawiałam, dokarmiałam i pilnowałam temperaturki, żeby dobrze miał...
i nie wiem może do tego wrócę, bo chleby z okolicznych piekarni są coraz podlejsze w smaku - na drugi dzień są praktycznie do niczego
uściski dla suni:)
cy mi się wydaje, czy jakaś przybita jesteś?
to i ode mnie psinke za uszkiem podrap. Bidulka. Chore uszko to nic przyjemnego.
Maszyny do chleba kiedys o malo co nie kupilam. Kiedys, jak jeszcze nie bylo polskich sklepow i swiezego chlebka na polkach codzien rano. Teraz mam i swiezy chlebek i buleczki, i nawet drozdzoweczki prosto z pieca.
skonczylam wczoraj Thermis ale sprulam, bo albo ja jakas inna jestem i nie rozumiem "probki" ze wzoru albo autorka ma szyję jak ja udo. Wyszlo mi przeogromne. Przerabiam na mniejszych drutach. Zobaczymy co z tego wyniknie.
ostatnio duzo slysze o pieczeniu chleba..czyzby nowa moda?..koniecznosc a moze poszukiwanie innosci..nowych smakow?...lepszosci?:)...z zamowieniami to niestety tak jest...ja niestety robie i czasem placze a czasem zrobie szybko i z przyjemnoscia..zreszta chyba tak jest ogolnie z robotkami jedne ida a drugie sie czlowiek meczy...pozdrawiam ania
Persjanko- chyba trochę zachciewajstwo, trochę gadżeciarstwo. Inna sprawa, że chleb kupowany w sklepie coraz częściej wogóle przestaje mieć smak. Liczyłam na to, że da się chociaż cień smaku uzyskać - zobaczymy...
Jagienko - prosto z pieca? szczęściara! Powodzenia z Thermisem i bardzo bardzo dziękuję za wysłanie próbek :)
Myszoptico - no właśnie, człowiek zimą je pomidory sklepowe na sklepowym chlebie i nie czuje nic. Nie wiem jak to wyłapałaś ale faktycznie jakoś ostatnio mnie monotonia życia przybiła. Chyba o to chodzi.
Sunia jest bardzo dzielna. Wczoraj spodziewaliśmy się masakry przy wieczornym podawaniu lekarstwa do ucha a ona ani drgnęła. Szelest chrupka kukurydzianego w kuchni postawił ją na równe nogi - widać że czuje się juz lepiej ;)Skończyłam wczoraj drugi przód i nabrałam oczka na kołnierz :)
Witaj ,
bardzo mnie zainteresowały Twoje doświadczenia z tym konkretnym modelem . Zastanawiam się nad nim od jakiegoś czasu i także zauważyłam ogromną różnicę w cenie . Czy będziesz robiła próby pieczenia w nim ciast ? Bo o chlebie sporo słyszałam o ciastach mniej . A ja ciastożerna i leniwa jestem . I byłby to argument nie do odparcia :)
Pozdrawiam serdecznie
Jaaanko - planowałam upiec ciasto, ale uprzedzam, że to będą pewnie jakieś najprostrze - nigdy żaden wypiek mi jeszcze nie wyszedł. Nie miałam też nigdy motywacji bo Marcin ciast nie jada. Spróbuję sobie upiec na początek coś prostego do kawy :) Dam znać z jakim rezultatem :)
Świetnie , to czekam z niecierpliwością :)
W kwestii zamówień mam zdanie podobne ,jak Basia.Owszem,robię takowe,ale zdecydowanie wolę wydziergać coś swojego,a potem czekać na kupca.
A zakupy w sieci tego typu sprzętów robimy od dawna- Media to jest sklep dla idiotów,wbrew temu,co ich reklama mówi;różnice cenowe w wysokości kilkuset złotych między Media,a sklepami internetowymi ,to jest coś.
Maszyna do pieczenia jednak zupełnie mnie nie pociąga.,o nie.
jestem już po etapie maszynowym, kilka lat temu właśnie po powrocie z GB moja córka nas namówiła; wtedy nie było wyboru i kupiliśmy pierwszą z brzegu, korzystałam głównie z przepisów z instrukcji, a potem z amerykańskich stron internetowych, potem piekłam z gotowych mieszanek, a po dłuższej przerwie w piekarniku na zakwasie, mam już dwa różne i przepisy oczywiście od znanej tu Liski, Tattera, Dorotus itd Jeszcze nigdy nie było katastrofy, a chleby mają zupełnie inny smak niż te z maszyny. Pieczywa już nie kupuję.Pozdrawiam:))
Dagmaro - z tym Media to jednak trzeba trzymać rękę na pulsie - ja wolę sprawdzić cenę od zakupu zmywarki - okazało się, że mieli jakąś promocję i o dziwo cena była niższa niż na necie.
Antosiu - mam nadzieję, że dojdę i do etapu zakwasowego. Leniwce jesteśmy straszliwe i z wszystkich kuchennych cudów AGD do dzisiaj wychwalam jedynie zmywarkę (kocham ją niezmiennie miłością zwierzęcą) i robot PHILIPS HR 7605/10 - bo mały i ma tak niewiele części, że zawsze mi się chce go złożyć i użyć (ja mam starszy model ale to w zasadzie to samo). Mówię to jako totalny laik kuchenny i do tego niejadek od dziecka.Może kiedyś kuchnia porwie mnie tak samo jak druty? Miałoby to zdecydowanie więcej plusów dla mnie i rodziny niż druty ;)
Moi rodzice też się zastanawiają od jakiegoś czasu nad maszynką do chleba, ale ostatnio zaczęli się skłaniac jednak ku pieczeniu własnego chleba, ale w normalnym piekarniku. Podawaj systematycznie doniesienia z frontu, jestem bardzo ciekawa. :)
Robienie dla kogoś, czy na zamówienie, czy na prezent, mnie też zawsze bardzo stresuje. Między innymi dlatego częściej robię dla siebie!
A w tej książce po francusku to co są za przepisy - specjalnie do tej maszyny, czy uniwersalne? Bo jak jej nie chcesz, to ja chętnie.
znam ten stan - w jednej chwili życie robi się przaśne :)
ja osobiście staram się zdusić to w zarodku - z reguły pomaga mi, kiedy zrobię coś a) tylko dla siebie b)całkowicie nieużytecznego c) pobędę sama przez co najmniej pół dnia
d) no i najważniejsze - ma być przyjemnie - chwila zdrowego egoizmu musi wziąć górę. czas na wagary moja droga! trzeba się ratować:)
Prześlij komentarz