Miał to być tydzień odpowiedniej dawki płynów każdego dnia, będzie zaś tygodniem dostarczanych przesyłek :)
No chyba, że te przesyłki, które miały dotrzeć w tym tygodniu dotrą w przyszły, wówczas będę musiała wszystko odwołać ;)
Dotarła do mnie przesyłka Dagmary z kolejnymi próbkami bawełny (tymi od Pani Anny). Niestety ani zdjęć ani próbek nie zdążyłam jeszcze zrobić, dlatego napiszę o nich później. Dagmaro, jeśli tylko mam coś, czego byś chciała dotknąć to wiesz ;)
Druga przesyłka była bardzo tajemnicza – był to polecony, na którym zamiast Katarzyny była Karolina, nazwa nadawcy kompletnie mi się z niczym nie kojarzyła (polecony z resztą też, ja zamawiam wyłącznie priorytety). Po dokładnym obmacaniu koperty doszłam do wniosku że to tusze. Rozerwałam nieelegancko (bo w afekcie) i niespodzianka – jeden zestaw taki, jak zamawiałam, drugi inny. Nawet ładny ten drugi zestaw (a który tam nie jest ładny) no ale jednak miały być róże. Naskrobałam do sklepu, sklep szybko przeprosił i obiecał wymianę na swój koszt ale… no ale właśnie tak patrzę na ten drugi zestaw i patrzę i widzę, że też go chcę :) Więc naskrobałam raz jeszcze do sklepu z pytaniem czy już coś w tej sprawie robili, bo jeśli nie to niech zostanie jak jest. Mam nadzieję, że szybko odpiszą bo bym już chciała i drugiemu tuszowi rozerwać koszulkę :)
Teraz czas na zdjęcia (akurat wyszło słońce więc są). Najpierw Rain Forest:
Nierozpakowany jeszcze Wood Grain:
I pierwsze (naprawdę pierwsze) stempelki moimi pierwszymi (też naprawdę pierwszymi) stempelkami:
Dłubane tylko radełkiem do skórek, testowane na mazakach, wychodzi więc, że jeszcze sporo do poprawienia bo widzę, że zbyt płytko dłubałam. Do tego nie każda gumka się nadaje. Przykładowo kwiatek i ptaszek były na gumkach super tanich, które kruszą się podczas rzeźbienia stąd rozmazane kontury.Listek zaś i owad są dłubane na gumkach z wytłoczeniami, dlatego wzór nie odbija się równomiernie. Chyba sprawię sobie komplet dłutek do linorytu (cena kompletu na allegro dorównuje cenie wysyłki) tylko jeszcze powęszę, czy na pewno będą podobnego kalibru co zachodni Speedball.
Co mnie trochę zaniepokoiło – spodziewałam się, że gąbki będą ociekały tuszem. W każdym razie na fotkach reklamowych tak to wygląda – przesuwa się gąbeczką po papierze i zostaje mokra smuga. U mnie jest zaledwie efekt cieniowania. Tusze są zapakowane, tak że nie da się ich otwierać bez naruszenia foliowej osłonki więc chyba nie przeschły? Niestety nie znalazłam w krajowych sklepach uzupełnień do tuszy, sprowadzenie ich z zachodu będzie dużo droższe. Oby ten temat był mocno odległy w czasie :)
Spodziewam się jeszcze w tym tygodniu książek o szyciu oraz żywołownej myszołapki (miałam się tym nie chwalić, coby się ludzie ze mnie nie śmiali ale jestem niekonsekwentna – nie potrafimy przyłożyć ręki do śmierci zwierza, mamy plan wynieść go żywego na kompostownik gdzie będzie miał łakoci pod dostatkiem. Poza tym Marcin cieszy się, że już cieplej i mysz na dworze nie zmarznie).
O ile poranek zirytował mnie kolejną porcją śniegu o tyle po południu po bieli zostało zaledwie wspomnienie. Słońce grzało przyjemnie, było dużo cieplej wybrałyśmy się zatem (4 dziewczyny bo jedyny facet wracał dzisiaj później do domu) ponownie na łąkę. Uwielbiam te wyprawy bo Pszczołę interesuje na nich wszystko, nie ma niebezpiecznych miejsc, przestrzeń jest ogromna, można ja puścić samopas a samemu przycupnąć w słońcu i zanurzyć się w rozmyślaniach. Psy kopią dziury w poszukiwaniu gryzoni…
Maja zachwyca się każdym patykiem i trawką…
… a ja się relaksuję. Kogo zastanowi gustowne wdzianko Pszczoły wyjaśniam – to strój poligonowy, w którym można się wytarzać we wszystkim nie przyprawiając matki o zawał serca ;)
Zdjęcia są z początku marca, ale co za różnica – raz śnieg jest za chwilę nie ma – kto by za tym nadążył ;)
Ps. Dzisiaj wysprzątałam kotłownię. Mam najgłupszą kotłownię pod słońcem. Kiedy budowaliśmy dom olej opałowy był znacznie tańszy. Wykafelkowaliśmy zatem wszystko na biało, a kotłownia jest przed piwnicami (idąc od części mieszkalnej) do tego bez okien. Stał sobie elegancki biały piecyk wyglądający jak większa pralka. Olej poszedł w górę (węgiel też zresztą idzie) trzeba było zmienić piec i efekt taki, że zaraz z klatki schodowej wchodzi się do kotłowni a za nią są dopiero piwnice. Mamy zapyloną klatkę schodową, zapylone piwnice i wszystko co w nich stoi, a jak się wynosi popiół nie ma jak wywietrzyć bo nie ma okna (no chyba że otworzymy piwnice wtedy dopiero wszystko tam leci). W każdym razie zapakowałam popiół do wiader, odkurzyłam całość, wymyłam te białe kafelki i siedzę cicho i się cieszę bo Marcin myśli, że wieczorem będzie musiał to sprzątać ;)
12 komentarzy:
Ale Ty jesteś dobra pracowita żona! *^v^*
U mnie po południu była druga śnieżyca, więc biało jest wciąż, niestety...
A stempelki zrobiłaś boskie! Moje pierwsze stempelki do pięt im nie dorastają, takie krzywulce, a z Twoich najbardziej podoba mi się..., nie, w zasadzie po popatrzeniu jeszcze raz uznałam, że wszystkie mi się podobają tak samo bardzo! *^v^*
Świetny pomysł te stempelki i z pewnością superzabawa dla córci też:)
Jeśli chodzi o przygodę z maszyną do szycia, możesz w ramach treningu szyć ubranka dla lalek. Jak moja Zuzia była trochę młodsza uszyłam jej takie ciuszki z polaru. Może wrzucę parę fotek na bloga. Pozdrawiam:)
och i ojej - boskie te stempelki! nie mogę uwierzyć, że robiłaś je pierwszy raz w życiu - zdolniacha jesteś, bez dwóch zdań!
u nas w domu do łapania myszy zawsze wysyłaliśmy Ojca - współczuję mu bardzo, kiedy pomyślę o tym dzisiaj, bo chłopina musiał za kota robić i łapać ręcznie, żeby myszce włosek z ciałka nie spadł:)
a jesienią chlubne tradycje rodzinne przejęłam ja, bo kocur przyniósł sobie myszkę do domu, szubrawiec jeden.
jeśli żywołapka nie dotrze, to wiesz, co robić:) wsiadam i jestem albo kota nadam przesyłką kurierską:)
Brahdelt - tak tak dokładnie! Marcin nawet nie zdaje sobie sprawy jakie ma szczęście ;) Już zdaje bo właśnie zszedł na dół sprzatać :) Ejże pokaż lepiej te Twoje stempelki bo nie wierzę >:)
Rene - chetnie zobaczę! Pszczoła jeszcze za mała i na ciuszki i na stempelki ale tak się właśnie przed sobą usprawiedliwiam, ze teraz przetrenuję a później będzie jak znalazł.
Myszoptica - a ten kot to żywą mysz odstawia czy coś jej wcześniej robi? Bo jak robi to nie chcemy. Moje psy to by chyba na stół wskoczyły jakby je taka mysz zaskoczyła ;)
Laura - kopa do roboty czy gosposi? ;) Marcin ubrał sie roboczo zszedł na dół z zamiarem sprzątania i jęknął - Kasia co się stało z kotłownią? A później zrobił wszystko czego zażądałam- znaczy się ekstra kolację :)
Myślisz że miałam siły chcieć czegoś jeszcze? Spałam potem jak dziecko ;)
Gdy widzę stempelki przypminam sobie całą klasę na lekcji ZPT dłubiącą w połówkach surowych ziemniaków, maczającą te dłubanki w farbach plakatowych i odciskającą swe dzieła na wszystkim (najchętniej na mundurkach i twarzach współtworzących). Do głowy by mi nie przyszło, że interes na tym można zrobić ;) I jak tu nie wierzyć, że pieniądze leżą na ulicy? ;)))
jo_an44
Tylko u nas o tym nie wiedzą. Nie uświadczysz sklepów specjalistycznych. Do tej pory nie znalazłam sklepu internetowego oferującego tkaniny :/ (bo właśnie książki przyszły :))
Tak, u nas wydaje się, że każde hobby jest niszowe.
Tkaniny może lepiej pomacać?
Miałam pisać wczoraj ale nie byłam w stanie.
Stempelki urocze , kolorki tuszów w obu paczkach bajeczne:)))
Nieznalazłam nic konkretnego w sklepie...za jakiś czas będę szukać gdzie indziej:)))
Na początek jak chcesz poćwiczyć ściegi to szyj ściereczki , ja tak
robiłam w wieku 12lat , jak chciałam się nauczyć szycia. To pomaga w wyrobieniu techniki ( własnej) i utrzymania równości ściegu.
Ubranka owszem , ale jak chcesz aby coś ładnie wyglądało ,ścieg musi być prosty i estetyczny.
No nic wymądrzać się nie będę , napewno sobie poradzisz:)))
Wy chyba jesteście taka idealnie dobraną para , mąż po nici skoczy , Ty machniesz kotłownię .Niespodzianka dla partnera wcale nie musi być drogim nabytkiem ze sklepu , wystarczy pomoc , a ile radości dla obojga.
Maja jak zwykle słodka.
Zaczyna się kapitalna zabawa ze stemplami , kolory bajeczne , ciekawa jestem co dalej bedzie wychodzilo z twoich rąk.
3nereida
Ojej, gdybym gdzieś znalazła cienie do powiek w takich kolorach jak ten zielony zestaw, to ani chwili bym się nie zastanawiała, czy nie szkoda pieniędzy. :) Aha, nie komentowałam prób szycia - co to za fachową literaturę zamówiłaś? Ja mam dobrze, bo u nas w rodzinie szycie przekazywane jest po kądzieli z pokolenia na pokolenie. Wiem, że Burda wydaje co jakiś czas taki numer specjalny "Szycie krok po kroku", ale nigdy nie próbowałam z tego szyc, natomiast w "normalnej" też jest zawsze krok po kroku opis szycia wybranego modelu. W każdym razie życzę powodzenia!
Prześlij komentarz