Kto by pomyślał, że sztrykowanie szala może być takie emocjonujące. Niby prosty kawałek, tym samym wzorem przez dwa metry lecieć to sama nuda – ale nie w przypadku Clapotisa (tym bardziej robionego z tak boskiej włóczki jak Manos Silk Blend). Na początku czysta rozkosz – mięciutka włóczka sunie bez żadnego oporu po ślicznych błyszczących drutkach. Wiedziałam, że mogę ten szal robić bez końca i nie znudzi mi się - będę wzdychać co kilka oczek “jaka cudna włóczka”, “jakie boskie drutki” . Później pruję kila razy początek (niewiele) bo drukarka nie działa (a raczej tusz) a ja w polskim tłumaczeniu się gubię – za dużo tekstu. Zerkam na sieć, na oryginalny opis – jedna linijka (niecała) tam a u nas kilka. Rezygnuję i próbuję oś z tuszem zrobić. Udało się, więc z dużą ulgą lecę już bez problemów dalej. Najpierw rożek (mmm jakie cudne kolory) później niecierpliwie do pierwszego spuszczonego oczka. Mam taki sprytny plan (bo tylko dwa motki) żeby zapamiętać dokładnie w którym miejscu opisu skończył się pierwszy motek – wtedy będę wiedzieć na ile drugiego mi starczy.
Szal składa się jakby z pięciu etapów: Początek, rozszerzanie, część prosta, zwężanie i zakończenia. Stosuję się do zaleceń dziewczyny, która mnie na ten szal natchnęła – jedno zwiększenie mniej w drugiej sekcji. Motek kończy się po 6 powtórzeniach w sekcji trzeciej – nawet mnie łatwo policzyć że to połówa szala, zrobię jeszcze 6 powtórzeń i zaczynam zwężać. No to zwężam, dochodzę do końca zwężania i zaczynam się stresować. Przewrotnie stresować bo włóczki kłębku jakoś _za dużo_! A ja sobie wymyśliłam, że muszę tę cud włóczkę zużyć do końca.
Z niewesołymi myślami kładę się spać i śni mi się prawda straszna – nie mogę po prostu wrócić do sekcji 3-ciej szala bo te sakramenckie oczka mam już spuszczane (nie musiałam oczywiście spuszczać ich do samego końca ale ciekawe czy jest ktoś kto się powstrzymał). Zatem albo zostawię szal taki jaki jest, albo muszę spruć cały i ryzykować – bo nie wiem na ile szala tej włóczki mi jeszcze zostało.
Takie to emocje targały mną podczas produkowania Clapotisa. Dzisiaj go skończyłam- włóczki mi zostało. No i z jednej strony cieszę się ogromnie bo włóczka jest tak cudna, że szal cudny tez musiał wyjść. Z drugiej czuję niedosyt i smutek lekki bo wymarzyłam sobie wykorzystanie włóczki w tym szalu do ostatniej nitki. Szal ma wymiary ok 195 cm x 50 cm (gdy leży i jest jeszcze mokry) i wydaje mi się, że są to wymiary wystarczające (za długi szal celtycki nie jest zbyt wygodny w noszeniu i motaniu). Nie mam pojęcia na ile wystarczyłoby mi włóczki która została, 2 – 4, a może 6 motywów? Czy warto pruć całość? Ciągle mi to jeszcze po głowie chodzi :) Fotki już dzisiaj nie pokażę, ale jeśli pogoda dopisze zrobię to jutro (oczywiście nie na sobie) Motać się jeszcze nim artystycznie nie potrafię, ale nauczyć się muszę albowiem mam ogromną chęć nosić ten szal jak najczęściej :)
Ps. To chore, jakby mi włóczki brakło to byłby dramat , trzeba by na mur beton wszystko pruć a ja tutaj takim bzdetem zawracam głowę!
11 komentarzy:
Rozumiem problem, bo co potem zrobić z takim kawałkiem motka? A jeśli dodatkowo jest cieniowany, to już mogiła.
Ja też zawsze spuszczałam oczka Clapotisa do końca, tego nie da się powstrzymać! *^v^*
Pokaż zdjęcia, jestem bardzo ciekawa!
z resztki wloczki dorób sobie czapke albo mitenki do kompletu ;o)
i pokazuj zdjecia bo mnie ciekawość zżera
No właśnie, jak już spuszczam oczko to je poganiam do końca żeby zobaczyć jak to jest i z każdym kolejnym dokłądnie tak samo.
Jagienka - Na kwiatks do kozucha za dużo zostało na czapkę za mało, na mitenki chyba też. Normalnie chyba kiedyś dokupie (jak wrócę do pracy awansuję i zostanę prezesem chyba) sobie jeszcze na sweter i będę miała na czarną godzinę? ;) Jagienko co Ty robiłaś z tych czterech motków Manosa?
O tym,że zostaniesz prezesem to ja jestem przeswiadczona :-)
Może wystarczy na jakieś miłe etui?
No i sumienia nie masz pisać bez zdjęć :-)
A już miałam nadzieję ,że go ujrzę , jak tak mogłaś , choć odrobinki nie pokazać. Zaraziłaś mnie tą włóczką jak diabli i chyba powrócę do swoich planowań z grudnia i ją w końcu kupię.
A co zrobić z takich malutkich cząstek??Hm..ja bym poczekała na ten awans i sprawiła sobie coś fantastycznego z tej włóczki:)))Bo ,że awansujesz nie wątpię:)))
Pozdrawiam
Ani małego zdjątka? Ani skraweczka ukończonego dzieła? Trzymasz w napięciu ;)
Sny dziergaczki 'na rozdrożu' bywają straszne. Znam ból i współczuję. A gdybym miała do czynienia z taką cudną włóczką, to pewno emocje zablokowałyby mnie przed zaczęciem czegokolwiek ;)
relacje z robienia szala czytalam z zapartym tchem..faktycznie emocje..i kacja..masz racje,ze nie sprawdzila sie teza iz szale robi sie dlugo i nudnie...ciekawa jestem go niezmiernie a jesli chodzi o pozostlosc wloczki..no coz..chyba musialo tak byc...lepiej,ze zostalo nizby mialo braknąc..pozdrawiam ania
no wiesz!! podsycasz emocje i NIE POKAZUJESZ finału?????!!!! toć ja tu nóżkami przebieram!!!!
effcia
Z pozostałości rozmaitych włóczekzawsze możesz zrobić bajecznie kolorowy dodatek, jak na przykład brahdeltowy koci kocyk ^__^
To może nie mitenki, tylko ogrzewacze na nadgarstki? Szale o długości ok. 2 m są optymalne, później by cię tylko denerwował ;-)
Nic mi nie mów, ja robię szal, co ma obramowanie w ząbki robione po skończeniu środkowej części i cały czas się zastanawiam, czy zostawic na to dwa motki, czy jeden wystarczy, a jak zostawię dwa i potem się okaże, że to za dużo, to będę musiała pruc, bo przecież jak można zmarnowac taką piękną włóczkę... W każdym razie czekam na zdjęcia Clapotisa.
Prześlij komentarz