czwartek, 29 stycznia 2009

Wybór dokonany, nowych wątpliwości milion ;)

Z dumą donoszę, że wybrałam w końcu kolory Kidsilk Haze i wczoraj Marcin założył zamówienie. Mamy koniec stycznia, prezent miał być wybrany w grudniu – jestem z siebie dumna! Dlaczego? Bo przez szmat czasu nie kupiłam ani motka włóczki! (jeśli się mylę, proszę mi o tym nie przypominać bo mi morale siądzie). Nie zaskoczę Was pewnie swoim wyborem, w końcu brałam te kolory pod rozwagę. Jeden to Trance, drugi to Ligueur. Oba można zobaczyć na sieci na milionach zdjęć, na każdym zresztą wyglądają inaczej. Liqueur znam, dzięki uprzejmości Basi, co do Trance – przyjedzie to się przekonamy. Taki model wpadł mi całkiem niedawno w łapki – może z kidsilka wyszedłby ładnie? Wywaliłabym ten sznureczek, nie wiem czy wyszłaby mi taka ładna aplikacja wokół dekoltu. Pomysł wydaje mi się ciekawy:

a10245f77f9f7e9f098ce6bd

Wiem, że po niedźwiedzich łapkach powiecie Phi! ale kidmohairki będą dwa, a niedźwiedzich łapek- mgiełek nie będę produkować seryjnie ( zresztą przekonałyście się u Basi, że proste też jest piękne) No chyba że trzasnę sobie jeszcze taką wersję (już drażniłam nią u Dagmary):

plasc

Pierwsze niedźwiedzie łapki w wykonaniu Dagmary ukończone i zbierają zasłużone pochwały. Nie wiem jak na ciele będzie wyglądać jej model – ale na manekinie góra kojarzy mi się chińsko, bardzo w moim guście.  Moje ślimaczą się metodą – co dzisiaj wydziergałaś – jutro musisz pruć. Dwa wieczory przerabiałam taki scenariusz, trzeciego dałam sobie spokój. Wzór jest zdradliwy, trzeba sobie liczyć po cichu, po poszarżuje człowiek sobie na pamięć (czyli nie licząc tylko orientując się po narzutach z poprzedniego rzędu), poogląda tv przy okazji i nagle okazuje się, że jedna łapa ma dwa pazurki zamiast trzech i trzeba pruć i to motyw prawie cały i to oczko po oczku bo ja się boje pruć inaczej.

Tak czy inaczej jestem przy pachach. Dzisiaj będę “blokować” rzecz na manekinie (da się coś takiego zblokować na płasko? ). Mierzyłam raz, niezblokowane, no i niespodzianka proszę Państwa – znowu się opina na ciele! Wolałabym żeby mniej mnie otulało, ale manekin mam chudziutki, nie dam rady na nim tego poszerzyć. Więc może metodą kombinowaną, trochę tak trochę tak ;)

Ciąg dalszy też potrwa bo ciągle nie podjęłam decyzji co dalej – skłaniam się ku wersji z osobno robionymi rękawami z główką, i klasycznym zszywaniem. Ale wczorajsza wersja Dagmary trochę mi w głowie miesza :/

Powodzę Was jeszcze trochę na pokuszenie. Taki model znalazłam (również u w wykonaniu Jenniki):

 

07f33aa93e450134ee

No moje drogie – Osinki już to dawno rozpracowały;) Ja już kokardką się wiązałam, więc mnie to tak specjalnie nie odstręcza ;)

I jeszcze coś, ze sklepu Antholopologie. Zapięcia skojarzyły mi się z tymi, które ostatnio zastosowała u siebie Vampiro. Wzór z kolei chyba bardzo podobny do wdzianka Eva (Fiubzdziu zastosowała tutaj gładki lewy ale Osinki wyszperały wzór takiej siateczki).

Anthopolog_1 Anthopolog_2

I jeszcze coś z bufkami (niestety nie pamiętam skąd to mam, pewnie wyszperałam na Osince), osobiście zrobiłabym dłuższą wersję:

f6c7ca2fb593

Pamiętacie tytułowy model z Inspired to Knit? Ta wersja jest jeszcze ładniejsza (model z Sabriny lub Sandry, w tej chwili nie pomnę, ale jesli ktoś będzie mocno zainteresowany mogę spróbować odszukać, z którego to numeru (tylko po rosyjsku):

103876910

Wobec dzisiejszego wpisu Yarn-ferred spieszę uprzedzić, że chałka z wzoru, który tutaj kiedyś przytaczałam wyrasta do samej szybki (u mnie) a jak widać u niektórych nawet próbuje wydostać się z maszyny ;). Daję zawsze te same suche drożdże Dr Oetker’a i za pierwszym razem urosła normalnie. Kolejne razy rosła już taka monstrualna, ale mnie to pasuje – więcej dobroci za jednym razem. Daję tylko 10 łyżek cukru zamiast 12 (12 łyżek dawało mi chałkę dającą się jeść jako ciasto do kawy).

Ponadto pragnę podziękować za wyróżnienia jakimi mnie obdarowałyście – obiecuję wypełnić obowiązki z tym związane w kolejnym poście (bo pewnie dalej nie będę miała nic gotowego do pokazania więc trzeba oszczędzać tematy ;)).

Nie muszę wspominać, że Laura w końcu założyła bloga? Teraz my również będziemy mogły ją nachodzić i nękać :)

Dzisiejsza skórka (mężczyzn nie pytam czym się różni od poprzedniej) sponsorowana jest przez blogi, w które wsiąkłam dzięki Qlkowej.

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Jest lepiej

Tak przynajmniej mi się zdaje. W najbliższym czasie będę przynudzać niedźwiedzimi łapkami, bo wzór mnie wciągnął i wyjątkowo nie chce mi się zaczynać nic nowego. Minęłam wczoraj talię, zmieniłam druty 3,5 mm (dziergałam na wysokość 2 motywów drutami 4 mm, następnie jeden motyw drutami 3,5)  na powrót na czwórki. Wypadało zatem sprawdzić na jakiej wysokości jestem (bo te ażury z cienkich nitek wyglądają jakby miały 20 cm, a mogą mieć 40 cm, mogą mieć pół metra, takie to zdradliwe ustrojstwo). Skłułam (ech) znowu mój manekin i okazało się, że docieram do biustu. Przy okazji parę zdjęć:

P1240231 P1240233 P1240234 P1240243

Kłopot mam, bo jak naciągnąć mocniej to jeszcze podejdzie w górę. Pewnie jak się to zrobi na mokro może być jeszcze większa różnica. Zresztą na zdjęciu teraz widzę, że najniższy motyw nie jest tam mocno naciągnięty jak górne. Plan jest taki, że dwa motywy lecę 4-kami, jeden 3,4 i znowu 2 motywy drutami 4mm. Dwa motywy dają mi mniej więcej 20 cm wysokości (zależy od naciągu ;)) – coś mi się zdaje, że od talii w górę powinnam mieć mniej.

Przy talii (nie widać bo takie sprytne tło) robótka nie przylega, ale nie martwię się tym – manekin jest szczuplejszy ode mnie, zresztą ta firanka może jeszcze spokojnie pracować w obie strony. Tak sobie w każdym razie myślę. Doświadczenie z takimi robótkami mam zerowe więc zakładać sobie mogę wszystko ;)

Wzór opanowałam pamięciowo. Czuję się w nim pewnie dopóki nie muszę odejmować/dodawać oczek. Przejście na płaską metodę drutowania też będzie wymagało przestawienia (wydaje mi się, ze na okrętkę ten wzór jest łatwiejszy do opanowania pamięciowego – po prostu widać wzór i łatwo się domyślić co ma być dalej).

W tej chwili zakładam, że dojadę na okrętkę do pach, zajmę się rękawami (ojojoj jeśli zdecyduję się na wersję z rozszerzanym dołem), a później zdecyduję co dalej.

Cieszę się niezmiernie, że do grona dziergaczy niedźwiedzich łapek (dzierga je Dagmara, dzierga je Brahdelt, dziergam je ja) dołączyła Basia – będę je wszystkie intensywnie podglądać :)

Jeśli ktoś jeszcze chce dołączyć – przypominam, że wzór niedźwiedzich łapek dostepny jest u Dagmary.

Jeszcze mały dopisek – przed sekundą trafiłam w komentarzach u Dagmary na fotki Ivoncji (a właściwie sweterka, który kupiła, a który ma własnie wzór w niedźwiedzie łapki). Ivoncjo, nie gdziewaj się proszę za wstawienie tego linka. Ktoś tam sprytnie podszedł do modelowania rękawów i zszywania całości – w miejscach gdzie są modelowane brzegi fragmencik dzierga się prawymi oczkami – łatwiej będzie wtedy zszyć a i zamykać oczka również. Nie wiem jak to się sprawdzi na cienkiej nitce, ale warto mieć takie rozwiązanie na uwadze.

sobota, 24 stycznia 2009

Południe jeszcze walczy

Z niedźwiedziami oczywiście. Radziłyście rzucić, więc posłusznie zagryzłam zęby, powiedziałam sobie ”co ja nie dam rady?” i zwarłam się z niedźwiedziem w zapasach. Raz on mnie raz ja jego. Walczyć muszę w pojedynkę, więc ja na pięterku z misiem, dołem Pszczoła z resztą towarzystwa demoluje parter. Po dzisiejszej majodrzemce prezentuję (niestety nie mogę napisać, że żaden manekin nie ucierpiał w trakcie tej sesji, serce mi krwawi, ale tyle szpilek trzeba było wkłuc :/ )

W tej chwili niedźwiedzie łapki od strony brzuszka wyglądają tak:

P1240223-1 z boczku:

P1240224-1 na pupie:

P1240225-1 Nagród za znalezienie błędów nie przewiduje się :) Jest ich od groma, dla spokojności ducha przyjmuję za swoje stwierdzenie Marcina (“tyle tu dziur że nikt tego nie znajdzie”).

Do momentu przyszpilenia niedźwiedzich łapek zastanawiałam się, czy ciała nie zrobić wzorem gładkim. W tej chwili skłaniam się jednak ku kontynuacji wzoru. Ma tutaj swoje znaczenie fakt, że jak mi gładki nie podejdzie, za chiny ludowe nie dojdę jak spruć, żeby połapać te wszystkie narzuty ;)

Jakby tak pod ten ażur założyć czarnego second skina to wyglądałoby chyba nieźle? ;)

piątek, 23 stycznia 2009

Chyba Was dzisiaj zawiodę

Nie udziergałam niedźwiedzich łapek zbyt wiele. Wczoraj zabrałam się za wyliczanie ilości motywów, narzuciłam sobie oczka (wszyscy w domu sobie spali więc był święty spokój) i dziergam gapiąc się w schemat z niemalże wysuniętym językiem. Po kilku okrążeniach rozkręciłam się, poczułam pewniej, kartkę odłożyłam na bok i lecę na pamięć. Nagle wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie i niedźwiedzim stópkom. Najpierw dzwonek do drzwi, trzeba psy uciszać, żeby nie obudziły towarzystwa śpiącego na górze. Jakoś udało mi się je zagnać na legowisko, siadam do robótki i dumam w którym miejscu tego dziurawiska jestem i co dalej. W końcu się jakoś pozbierałam – telefon grrrrr. Znowu to samo, znowu kłopot z odnalezieniem się w gąszczu narzutów – mam! Wtedy ostatnia przysłowiowa kropla – kolejny telefon. Miałam już serdecznie dosyć, po powrocie na legowisko pracy okazało się, że są jakieś błędy, których nie umiem poprawić – całość poszła do prucia.

Ten wzór nie jest trudny (po tym optymistycznym wstępnie każdy mi uwierzy ;)). Tak naprawdę to łatwe do zapamiętania rzędy ale… Kłopot dla mnie polega na tym, że nie umiem w nim jeszcze poprawiać błędów. Spadnie mi oczko w głupim miejscu (w każdym motywie są takie trzy) i za diabła nie wiem jak te nitki poprzeplatać, żeby była właściwa siateczka. Mam już parę błędów na koncie, liczę, że ich nie będzie widać, ale jak znam błędy i siebie to _JA_ je będę widzieć wszystkie ;)

Wzór jest ciekawy, a jednak po kilku okrążeniach muszę odłożyć robótkę. Dłubanie taką cienizną jest męczące (dobrze, że spróbowałam, wiem teraz co na co dzień ma Basia). W tej chwili dochodzę z robótką do wysokości, jaką Wam prezentowałam na próbce.

Zastanawiam się, czy sweterek robiony tradycyjnie a nie na okrągło nie wyglądałby lepiej. Wiem, marudziłam ostatnio że oka są za małe. Przyzwyczaiłam się do małych oczek i teraz te robione w okrążeniach wydają mi się za luźne ;)

Cały czas nie wiem, czy wyliczyłam dobrze ilość oczek :) Teoretycznie mój motyw po zblokowaniu ma 16 – 17 cm. Narzuciłam 5 motywów – wychodzi ok 42 cm szerokości – a jak na robótkę patrzę, to zdaje mi się, że i słonia by pomieściła. Na manekinie wygląda ok, ale co to za potwierdzenie, skoro jakbym dobrze naciągnęła z każdej strony to wejdzie pewnie więcej? Pewnie te większe oczka uprawiają mi tutaj partyzantkę!

Na koniec ostatnia wątpliwość (którą dziewczyny już w komentarzach wysunęły) gdzie ja w takiej firance pójdę, do czego ją założę. Nie mówiąc o tym, że ciągle nie podjęłam decyzji do będzie dalej, za “strefą pach” :) Boję się że wyjdzie mi coś kompletnie nie w moim stylu, mniej więcej jakbym się cała ubrała w koniakowskie koronki.

Błagam nie mówcie mi – rób, rób, zobaczymy jak wyjdzie i ocenimy, najwyżej się spruje. Takie teksty rzuca mi na co dzień Marcin i mam wtedy ochotę mordować ;)

Niedźwiedzich łapek oczywiście nie rzucę. Ba, zamówię na nie kidsilk Haze (oby w końcu w ten weekend) i zrobię wersję golfiastą na pewno.

Koniecznie muszę wrzucić w międzyczasie coś na grubsze drutki bo z samą cienizną oszaleję. Muszę się strasznie garbić nad tymi nitkami bo plecy ostatnio dają mi porządnie popalić.

Kompletnie nie na temat dodam, że z powodu najświeższego wpisu Qlkowej przesiedziałam wczoraj szmat czasu na kilku północnych blogach dziwiąc się, gdzie ja miałam głowę meblując mieszkanie. Ba, gdzie ja miałam głowę stawiając ściany – trzeba kilka wyburzyć, wywalić cały sprzęt i zacząć od nowa. Marcin się z tego obśmiał – dobrze, że ma poczucie humoru w tym temacie.  Cały pożytek z tego pomysłu wyburzania ścian taki, że posprzątałam kuchnię.

Szczególnie przypadł mi wczoraj do gustu ten blog – ciepły i przytulny, oj chciałoby się do takiego życia (nawet, jeśli ten porządek to tylko na zdjęciu:).

Ps. Za wszystkie literówki w tym poście odpowiada Word, który ostatnio się obija i nie wszystko wyłapuje ;)

środa, 21 stycznia 2009

Kiedy nic za gardło nie chwyta

Snuje się człowiek między komputerem a segregatorem z wzorami i jest nieszczęśliwy. Nie ma co z rękami zrobić. Chwyta się tego i owego ale nic go nie zadowala. Przegląda kolejkę rzeczy koniecznie do zrobienia i nic w niej specjalnego nie znajduje. Jak znajduje to nie ma do tego włóczki itd. itp. Znacie ten stan nie będę się zatem nad tym dłużej rozwodzić.

Robiłam jednak co mogłam, żeby coś dłubać. Na początek obiecana próbka bąbli na fuksjowej (no nie na tej fotce) Austral:

P1240192 Niby w kolumnach bąble leżą podobnie ( w rzędach ciut mniej ) ale jednak na oko bąble australowe są mniejsze. Na płaskiej fotografii nie widać tego tak mocno, ale jednak są mniejsze prawda? Austral jest specyficzna, nie skręcana, a to się zupełnie inaczej prezentuje na robótce (można sobie zerknąć na próbkę którą robiłam do Rambling Rose).

Następnie trenowałam na moim Zephyrze wzorek do moherkowego cuda, które Dagmara zapewne już kończy. Najpierw robiłam według pierwszego wzoru, który podała i głowa mnie od tego rozbolała. Wczoraj sprułam całość i zrobiłam drugą próbkę, już według nowego wzoru. Cudo – o wiele prościej go zapamiętać – a jak ślicznie wychodzi:P1240211

Próbkę rozpięłam na plecach mojego biednego manekina, dlatego tak krzywo wygląda. Oczka na drutach 4 mm wychodzą mniejsze (poprawka – chyba mniejsze niż wychodziłyby tymi drutami na moherku) . Włóczka nie jest mechata (dlatego na niej trenuję, łatwo ją pruć) ale ogromnie mi się w tym wydaniu wzór podoba. Kombinuję czy nie zrobić sobie dwóch egzemplarzy tego sweterka – ten mógłby być trochę dłuższy z rozszerzanymi lekko rękawami. Kolor włóczki jest cudowny – kojarzy mi się z jeżynami. Tutaj jest za ciepły, to zdjęcie bardziej oddaje jej kolor.

W końcu wczoraj zabrałam się za sweterek, który od dawna miałam w kolejce, ale odkładałam jako “mało ciekawy w wykonaniu”. Pokazywałam go kiedyś w poście z cyklu “inspiracje”. Nada mi się podoba ale ciągle znajdowałam jakieś ale. A to wrzosowy kolor Futury nie ten, a to po niemiecku jest opis, a to wreszcie najmniejszy rozmiar ma szerokość 46 cm i przeliczać trzeba. W końcu wczoraj napoczęłam i na razie jestem na takiem etapie eksperymentu:

P1240199 W biodrach pasuje o dziwo, lecimy zatem dalej aż do zniechęcenia albo zakończenia projektu ;)

Ps. Koloru Kidsilka nadal nie wybrałam. Kupowanie drogich włóczek to u mnie bardzo dobry sposób na oszczędzanie ;)

Karino – dzierganie sweterków dla Majki u mnie się nie sprawdza. Ile razy zaczynałam robic jakiś sweterek moja mama przynosiła 5 sztuk po złotówce każda, wszystkie piękne, i każdą można wrzucić do pralki bez obaw, że coś się z nią stanie. No jak można z taką konkurencją wygrać? Bardzo dziękuję za troskę :)

niedziela, 18 stycznia 2009

Mgiełki

Tak sobie wczoraj wędrowałam po Ravelry i mam! Nie obiecuję, że będę stała w uczuciach, ale na chwilę obecną pokochałam ten model:

f51f7f335b3f47c576Jennica wykonała go z Kidsilk Haze i jej wersja przekonała mnie ostatecznie (jest kilka ujęć zobaczcie sobie je wszystkie). Jest jakiś obszerny wątek na Osince, w którym się ten model przewija, dokopałam się wzoru na ten ażur, ale na cały sweterek jeszcze nie. Mam wrażenie, że jest tu tylko jeden szew – na rękawach. Dół pewnie był robiony na okrędkę, później rękawy robione w poprzek (nie od mankietu do pachy). Nie wiem natomiast jak rozwiązała połączenie ciała z rękawami. Raglan to nie jest, czyżby rękawy były pod kątem prostym do sweterka? Może po dojściu do pach dodała oczka na rękawy? Tylko co dalej przy dojechaniu do ramion (też nie widzę szycia). Chwilowo wyobraźnia mnie zawodzi, będę musiała się przegryźć przez wątki osinkowe.

Przy okazji szpiegowania po jej galerii przypomniał mi się pewien model z Sensual Knits – mianowicie Transparency Sweater:

Sensual Knits0039

Znalazłam tylko dwa gotowe egzemplarze tego sweterka, nie do końca mnie zachwyciły ale przekonałam się już kilka razy, że niekoniecznie należy się tym zrażać. Model zdecydowanie do noszenia z pustym brzuszkiem, nie nadaje się na biesiady ;)

Oryginał jest robiony z ShiburiKnits Silk Cloud (piękne kolory i cena prawda?) ale na moje oko i próbkę to Kidsilk również by się nadawał. Tylko kłopot z wyliczeniem ilości. Przeliczając na metry powinno wystarczyć z naddatkiem 8 motków (druty 3,5 mm) . Z drugiej strony to opięty sweterek, a 1600 metrów nitki to jak dla mnie dosyć duży metraż. Z trzeciej strony sporą część przerabia się podwójną nitką. Zawierzyć metrom?

Mam w domu Jaggerspun Zephyr Wool-Silk’a, nie ma w sobie moherku więc nie bardzo mi się widzi w tym sweterku (a może byłoby to ciekawe doświadczenie – zrobić wersję gładką), ale koniecznie muszę go ruszyć. Ruby przeznaczony jest na, leżakującą ciągle, Scheherazade (tutaj fantastyczna wersja Jagienki), drugi na Butterfly (w przepięknej wersji Lingy). Buttefly będzie dobry na Majodrzemki, ale wieczorami nie dam rady go dziergać. W każdym razie nie dam rady zrobić dolej koronki – już raz na niej poległam. Kilka linijek, ale dużo wpatrywania się w opis, obie strony rozpisywane więc łatwo o pomyłkę. Jak już zrobię dół pójdzie prościej. Zephyra mam w tym kolorze więcej niż potrzeba, chętnie więc wykorzystam go jeszcze w jakiejś mgiełce bo jest bardzo miły w dotyku – zatem zabieram się za dalsze poszukiwania “w tle”.

Tyle o moich rozważaniach mgiełkowych. Do Transparency Sweater bardzo pasuje mi Kidsilk w kolorze Ligueur, co do pierwszego koloru nie umiem się jeszcze zdecydować( może Trance albo słodki Blushes?). Będę musiała poprzyglądać się jeszcze kolorkom. Ale męka ;)

Dagmaro – to mi łuski zdjęłaś z oczu. Ja sobie tutaj mity buduję, pomniki Ci stawiam a Ty nie czytasz opisów w całości? ;)(

Fanaberio – ja robię tyle literówek, że ich nie zauważam. Zaprzęgam do pisania Worda, a przy czytaniu problem jest tylko wówczas, kiedy nie rozumiem wyrazu;)

Herbatko – no właśnie, przez chwilę się zastanawiałam to miałam na myśli pisząc pimutla – ale już wiem!

Brahdelt – bąbelkową narzutkę rozważamy. Jesteśmy chwilowo większościowo przeciw, ale mamy prawo zmiany zdania :) Obszerność widać głownie z tyłu i z boku, gdzie nie ma wcięcia na talię w ogóle (chociaż się je robi). Ale co tam – byle od frontu zdawało się, że jest – reszta zamaskuje się w ruchu ;)

Maranto – mam nadzieję, że kilka Surface’ów w krajowej wersji jeszcze powstanie. Jak widać opanowałam dwie nowe pozy, które nawet zdają egzamin. Może za pół roku położę się na tej komódce? ;)

Kocurku – na swój pokręcony sposób próbowałam Ci wyjaśnić o co idzie z tymi bąblami. One naprawdę nie są trudne – myślę, że w zrozumieniu przeszkadza Ci awersja do bąbli. Przecież wszystkie oczka i narzuty które się tam stosuje znasz od dawna :)

Dajdo – dużo kosztuje. Ja się zniechęcam tak do głębi. Robi mi się ponuro, jestem zła i odczuwam to bardzo fizycznie. Później piszę Wam, że rzucam wszystko w diabły i to mnie motywuje. Wystarczyło spruć do pach i zrobić jeszcze raz ten kawałek. Zajęło to jeden dzień (czyli Majodrzemka plus wieczorna sesja przed telewizorem). Kolejnego dnia zszyłam i było. Czyli bardziej to męczące psychicznie niż wymagające pracy.

Lucille – takie oskarżenie to najmilszy komplement :) Mam to samo z kolejkami.

Paula – poprawiałam, a jakże. W końcu nie byłabym sobą podobno ;)

Bag Lady – kolor jest przepiękny. Nie wiem co Wy tam widzicie na swoich monitorach ale to jeden z ładniejszych kolorów bordo jakie widziałam. Oczywiście nie widziałam ich zbyt wiele :)

Dziękuję Wam bardzo za komplementy :) To jeden z większych pozytywów skończenia robótki. Niewiele mam okazji do noszenia swetrów na żywo, większość z nich mogę pokazać tylko tutaj. Jeszcze przez jakiś czas tak pozostanie. Jeszcze raz dziękuję – ogromnie mi miło, tak do zamruczenia :)

Ach, zapomniałabym –w moim Surface mam trochę dłuższe rękawy. Nie pamiętam ile, bo robiłam to “na oko” – na tyle, żeby sięgały odpowiednio za łokieć.

sobota, 17 stycznia 2009

Surface

Proszę Państwa – oto Surface. Dedykuję go Dagmarze za ostatecznego kopniaka motywującego do finiszu:

P1230928    P1230962 P1240084 P1240119

Tutaj zwyczajowo marudzę na potęgę, wspominam o tym, że kolor nie wyszedł dokładnie a kaloryfera nie powinno być ale już nie miałam siły na powtórki etc etc..

Ale dzisiaj sobie dam spokój. Podoba mi się retro wygląd Surface’a. Powoli przyzwyczajam się nawet do jego jak_dla_mnie_obszerności. Chyba wolę go też bez paska – przy takim kołnierzu trochę Mikołajowo się wygląda. Chciałam zaprezentować dwa sposoby ułożenia kołnierza,  nie wiem czy ten drugi jest dobrze widoczny ale wierzcie mi na słowo, że wygląda bardzo fajnie.

Kto będzie się porywał ma Surface’a z Chainette, niech weźmie pod uwagę, że rozmiar xs wychodzi na nasz 38. Tak gdzieś od bioder do biustu. Później bardziej zbliża się do 36. Kołnierz jest bardzo wysoki, a przez to ciężki. Z tego powodu może z tyłu odsuwać się od szyi – zastanawiam się czy go nie “złapać” nitką w kilku miejscach, żeby siedział zawsze na swoim miejscu ;) Guziki dałam takie, jakie miałam pod ręką, ale pasują więc kto wie czy ta prowizorka nie zostanie docelowo :)

Zużyłam niecałe 400 gr Chainette na drutach 3,5 mm. Został mi jeszcze jeden motek i “troszkę” . Sporo, ale nie wiem czy starczy szal. Nie zdecydowałam jeszcze czy go będę robić, podoba mi się na modelce, ale czy tego bąbelkowego dobra nie będzie za dużo ? :)

Żeby jasność była: Surface mi się podoba! Jeszcze wczoraj miałam ochotę go spruć i nigdy do niego nie wracać. Dobrze, że tego nie zrobiłam bo mi się strasznie kolor, bąbelkowe mankiety i kołnierz podobają :)  Cały Surface mi się podoba, jest w takim stylu w jakim  ostatnio gustuję.

Ps. A kolejka “rzeczy koniecznie do zrobienia” zniknęła. Jak zwykle kiedy mam drutki wolne :/

czwartek, 15 stycznia 2009

Jak znaleźć czas na druty

[Post zawiera treści okołodziecięce, niezainteresowanych zapraszam do drugiej połowy wpisu ;)]

Skąd wziąć czas na robótkowanie? Przy sprzyjającej aurze nie jest to takie trudne. Pomaga też spora ilość psów własnych oraz sąsiedzkich.

Najpierw gromadzimy dwie kupki niezbędnych akcesoriów. Na jednej akcesoria Pszczoły (rajstopki, skarpetki, spodenki, polarek, czapka, rękawiczki, kombinezon, buty). Na drugiej moje (to co ubiorę plus piłki dla psów).

Następnie pozbywamy się psów. Jeśli psy są obecne w trakcie jej ubierania zaczyna się ściąganie Pszczelich skarpetek i generalnie pętanie się pod nogami, do tego podniecone piski – czyli podwójna presja. Podwójna bo Pszczoła pozwala się ubrać ale tylko w przepisowym czasie. Opóźnienia nie są przyjmowane z zadowoleniem.

W celu pozbycia się psów zakładamy czapkę i polar. Tak ubrani wyruszamy energicznie w stronę drzwi z hasłem ”idziemy” . Jeśli to dobrze aktorsko rozegrać psy dają się wypuścić za próg nie sprawdzając czy my też wychodzimy.

Następnie wciągamy na Pszczołę całą jej odzież. Wymaga to wysiłku, człowiek się nieźle napoci dlatego ubieranie siebie należy zostawić na koniec. Wyczytałam kiedyś, że ubieranie dziecka przypomina akcję wsadzania ośmiornicy do siatki tak, by żadne ramię nie wystawało. Pszczoła jest w miarę spokojnym dzieckiem, więc jest tak tylko w połowie.  Pszczoła w pełnym rynsztunku, gotowa do wyjścia na śnieg wygląda następująco:P1230874-1Tak ubrana Pszczoła przez chwilę nie wie, że potrafi się ruszyć. Mam zatem kilkanaście sekund, żeby się ubrać. Kilkadziesiąt jeśli podsunę jej do obserwacji swoje buty. Zrobienie zdjęcia to już nadużycie jej cierpliwości, zatem wyszło tylko jedno.

Ubrani i niemożliwie spoceni wychodzimy na dwór gdzie witają nas rozochocone psy (skoki na ciało, młynki i tym podobne). Stawiamy Pszczołę na śniegu i reszta w zasadzie robi się sama.  Wystarczy czasem podrzucić pomysł, wskazać interesujące miejsce. Rzucamy piłki, za piłką lecą psy, za psami drepce Pszczoła. Po jakimś czasie psy się piłką nudzą, ale Pszczoła nadal chce aportować. Drepce za każdą rzuconą piłką pokonując wielokrotnie długość ogrodu. W rękawiczkach nie potrafi podnieść piłki ale zatrzymuje się przed każdą i kiwa na mnie, żebym rzuciła dalej. Potrafi tak, nawet godzinę całą. Brodzi za psami w śniegu w zasypanych obszarach ogrodu. One szperają za jakimś niedozwolonym smakołykiem (sąsiedzkie kompostowniki to źródło nieziemskich frykasów), ona chce sprawdzić gdzie idą. Ja robię za ochroniarza, uważam, żeby na coś nie wpadła albo nie poszła gdzie nie trzeba.

Zmęczona Pszczoła zaczyna dreptać w kierunku domu niezależnie od miejsca, w którym ją postawimy. Po kwadransie orientujemy się, że drepce ciągle kierunku domu więc zbieramy piłki i wracamy.

Pszczoła po właściwym spacerze prezentuje się tak:

P1230878-1 Jest zmęczona ale nadal mamy tylko kilkanaście sekund żeby się rozebrać. W przeciwnym razie wstanie i pójdzie, a w domu jest znacznie więcej przedmiotów o które może sobie rozkwasić nos. Dlatego udało mi się zrobić tylko jedną fotkę.

Wystarczy ją nakarmić i położyć spać. Mamy 2 – 2,5 godziny na:

P1230880

Nikt nam gitary nie zawraca bo psy po spacerze też są padnięte i wstaną dopiero, kiedy Pszczoła się obudzi.

Tak, zgadza się, ten zezwłok to Surface:) Tak sobie wczoraj pomyślałam, że i tak nie ma szans na zdjęcie przed sobotą więc zdążę je podpruć i poprawić :) Bo z paskiem wyglądało ok, ale jednak było przykuse. Sprułam do pach, wydłużyłam nieco i dzisiaj w trakcie Majodrzemki zszyłam całość ponownie. Wieczorem zrobię plisy i zobaczę jak teraz wygląda. Coś mi się zdaje, że kołnierz też podpruję. 20 centymetrów to jednak sporo bąbli, mam wrażenie, że krótszy będzie też lżejszy. Bąblowy kołnierz na leżąco nie jest tak efektowny jak lekko podniesiony lub wręcz podpięty jak wywinięty golf (osobiście najbardziej mi się tak właśnie podoba). Wdzianko będzie luźne (jak dla mnie) ale takie też trzeba mieć ;)

Dziękuję za podesłane pomysły na moherowe mgiełki! Strasznie jestem przewidywalna, skąd wiedziałyście, że cały wczorajszy wieczór przesiedziałam w poszukiwaniu wzorów na kidsilka? Nie znalazłam tego zbyt wiele.

Zupełnie nieoczekiwanie chodzi za mną taki model (z Lace Style):

1 2

Nie wiem, gdzie bym w tym wyszła. Po domu nie dam rady tak zwiewnie. Psy byłyby szczęśliwe, ale z fru fru niewiele by zostało. Baletu sie nie uczę, za nimfę nie robię po godzinach, czasem zdarza mi się wyjść do “eleganckiej pizzerii”. Legginsy przy moich nogach to optyczne samobójstwo (zasłyszałam, pokochałam, będę nadużywać tego określenia :)) Mimo wszystko jednak podoba mi się i kto wie, kto wie, może sobie wydziergam :) Myślicie, że można to nosić do dżinsów?

Chodził też taki od dawna (z Vogue Knitting):

0003

Nie tej długości i może bez wstążek jak dla mnie.

Poza tym Brahdelt podsunęła mi nowy numer Rebecca, gdzie jest parę mgiełek:

4 6

W pierwszej najfajniejszy jest supełek i to całe zamieszanie, które z niego wynika. W drugiej po raz kolejny nie mogę zrozumieć gdzie jest sens zakrywania prawie całego modelu szalem. Braki jakieś ukrywają?

Przy okazji podobają mi się też wzory z warkoczami:

 14

9

W końcu będę musiała zmierzyć się z jakimś niemieckim opisem. Do tej pory udawało mi się tego uniknąć :)

Poza tym widziałyście to ciekawe zielone wdzianko z _chyba_ przyszłego Vogue Knitting? Niestety nie znalazłam poza Ravelry, a nie wiem czy mogę sobie tutaj wstawić tę fotkę. Proste a ma coś w sobie.

wtorek, 13 stycznia 2009

Na poprawę humoru :)

Zadzwoniła dzisiaj mama i poinformowała, że czekają u niej dwa listy (w tym jeden z wczoraj) – poleciałam w te pędy bo spodziewałam się przemiłych przesyłek od Fanaberii i Jagienki. Spójrzcie jakie cuda dostałam:

P1230861 

Od razu przepraszam, że tak marnie zaprezentowałam te wspaniałości – łapałam ostatnie promienie słońca. Fanaberia-Basia przesłała mi przepięknie zapakowane próbki Kidsilk Haze, Kid Mohair Rodel i Celectial Angora. To nie są włóczki – to jest puch. Czegoś takiego jeszcze w rękach nie miałam. Muszę koniecznie znaleźć jakiś ciekawy model w którym będę mogła Kidsilka wykorzystać. Jest z tych wszystkich włóczek najdelikatniejszy i najmilszy, chociaż pozostałe dwie niewiele mu ustępują.

Jagienka z kolei nadała nowe znaczenie pojęciu “próbka” :)  Prócz próbek kolorystycznych, dostałam cały motek  Kilcarra Aran Tweed! Kolory są piękne – właściwie podobają mi się wszystkie. Włóczka w moim odczuciu jest dosyć ostra, aczkolwiek bardziej w motku niż na próbkach. Jeśli dobrze odczytałam opis na próbkach jest po praniu? Koniecznie muszę się dzisiaj zabrać za robienie próbek.  Nie zabrałam się za to do tej pory bo walczyłam z Surfacem.

Basiu i Jagienko – bardzo Wam dziękuję. Zasponsorowałyście dzisiaj mój nagły skok dobrego nastroju :) Próbki trafiły w dobre ręce – pieszczę je od chwili wydobycia z kopert :)

Dziękuję też za rady dotyczące Surface’a. Rację ma Sprężyna – buły większe lub mniejsze robią się wszędzie tam, gdzie pokazane są plecy. To przez ten ściągacz. Chainette jest grubsza od zalecanej włóczki więc sweter w talii jest szerszy. Jak pisałam w komentarzach – kończę wszywać kołnierz, doszyję guziki i zobaczę jak wszystko razem wygląda z paskiem lub bez. Niewiele to roboty a nie będę pruć w ciemno. Wcześniejsze przymiarki utwierdziły mnie w przekonaniu, że niezależnie od sweter warto skończyć i mieć na stanie – bardzo mi się podoba :) Wystawię Wam fotkę z przymiarki, ale na pewno nie jutro – fotograf wybywa na cały dzień.

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Najgorzej, kiedy nie ma na kogo zwalić ;)

Zszyłam sobie dzisiaj Surface’a. Zostało mi jeszcze kilka rządków w kołnierzu, ale byłam ciekawa. Zszywałam sobie całą Majodrzemkę, dodłubałam trochę kołnierza a przymiarkę zostawiłam sobie na wieczór, kiedy Pszczołę przejmie Marcin.

 P1230840-2 

Przymierzyłam przed chwilą w akompaniamencie pisków wrzasków, stukotu i kto wie czego jeszcze (Pszczoła na szelkach biega tłukąc czym się da, za nią/przed nią psy z piszczącą wniebogłosy piłką). No i trochę oszołomiona jestem. Zdecydowanie coś tutaj skopałam. Nawet wiem co, zaczęło mi to świtać wczoraj, podczas blokowania (podczas radosnego blokowania gdzie na dzień dobry nie pasował mi ani jeden wymiar ).

Na schemacie tułów ma kształt klepsydry. U mnie wychodziło to na gruszkę. Dziwiłam się niepomiernie, dlaczego taka mała odległość między talią a pachami. Zdecydowanie większa niż odległość talia- biodra. Nie dało rady tego sprawdzić ze schematem bo tych odległości tam nie było. No i klops. Włóczka jest grubsza od zalecanej. Nie przeszkadzało mi to, bo dziergałam rozmiar xs celując w rozmiar s/m.  Wychodziło dobrze, szerokość odpowiednia, na wysokość też. Tylko nie pomyślałam (niektórzy to się niczego nigdy nie nauczą), że w górę też będą rozjazdy. Dojechałam do pach, zmierzyłam- wysokość grała (wymiarów pośrednich na wykresie nie było).  A przecież całość musiała być dłuższa. I teraz mam ładne wcięcie pod biustem. Wyglądałoby nawet dobrze gdyby nie ściągacz na dole, który sprawia, że nad nim robi się piękny balonik.

Kiedy zrobi się ciszej będę musiała zastanowić się poważnie co zrobić z tym fantem. Pierwsza myśl – spruć do pach i nadrobić kilka rzędów, żeby było proporcjonalnie. Druga – bardziej drastyczna – spruć cały tułów i zrobić bardziej obcisłe ;) Bo ja mam na punkcie  dopasowania obsesję - od czasów kiedy w sklepach najmniejszy był rozmiar 38 ( rozmiar ten na mnie wisiał). Póki co skłaniam się w stronę rozwiązania pierwszego. Tan krój pasuje mi raczej jako luźniejsze wdzianko niż obcisły sweterek (zwłaszcza przy luźnych rękawach). A może pójść na całość i zrobić wcięcie w talii o mocniej rozkloszowany dół jak w pensjonarskich płaszczykach? ;) Popadam w przesadę, bo to z kolei nie będzie pasowało do rękawów ;)

Pomijając te wszystkie minusy wydaje mi się, że Surface będzie ładny. Wzór bąbelków jest bardzo efektowny. Kołnierz może leżeć swobodnie, ale ładniej wygląda lekko postawiony czy wręcz zapięty jak golf-stójka. Dobrze mu też w bordowym kolorze Chainette – nie widać tego na zdjęciu (robione przed chwilką) ale Chainette ma piękny kolor czerwonego wina. Dużo żywszy od bordowego Merino.

Moje morale w tej dokładnie chwili nie miewa się najlepiej, ale nie odpuszczę. Chociaż idzie mi z tą gładką częścią swetra jak po grudzie widzę, że jest to materiał na bardzo fajny sweter – najtrudniej będzie się przełamać, później spruć. Później będzie łatwiej.

Dla ciekawych moich przygód chlebowych – wczoraj wypiekliśmy sobie dwa chleby. Jeden z gotowej mieszanki: orkiszowy ze słonecznikiem. Marcin sobie go bardzo chwali, mnie też smakuje chociaż nie powiedziałabym, że jest to najlepszy chleb jaki kiedykolwiek jadłam. Druga była chałka wg przepisu znalezionego na blogu Izabeli. Następnym razem dodam mniej cukru – ale poza tym smakuje tak jak powinna.  Z tego przepisu skorzystam na pewno nie raz, kto wie, być może zacznę ją nawet zaplatać :) Nadal raczkujemy i korzystamy z programu podstawowego. Błyskawicznego przetestowania wszystkich funkcji raczej się nie spodziewajcie – do zjadania są tutaj tylko dwie osoby (bo Pszczoła owszem degustuje, ale poważnym wsparciem nie jest).

Sunia zaliczyła dzisiaj kolejną wizytę u weta. Miała wyraźnie złe wspomnienia bo podobno narobiła pisku od razu, kiedy tylko wet jej dotknął (Wet do wspołpracownicy “Tak, ona tak ma”), a kiedy dostała zastrzyk to już była pełna panika. Aż do samego domu nie chciała zjeść chrupka, a za chrupkami przepada. Wcześniej się tak nie zachowywała, ale była zawsze w towarzystwie Kropki – może to też ma znaczenie? Plus taki, że dostała też zastrzyk przeciwbólowy więc nie będzie cierpieć.

Muszę, koniecznie muszę zacząć jakąś nową robótkę nim mi morale opadnie pod poziom morza ;)

sobota, 10 stycznia 2009

Postępy są, zdjęć niestety brak :(

Bolerko skończone! Przed chwilą schowałam ostatnią nitkę. Niestety nie mogę go zaprezentować bo duzo większe ode mnie. Przed przekazaniem w ręce kuzynki wymuszę obietnicę fotki w stroju studniówkowym.

Wraz z ostatnią schowaną nitką zdjęłam sobie spory kamień z serca. Ja naprawdę nie nadaję się do robótkowania na zamówienie. Pomijając fakt, że wszystkie zamówienia do tej pory robiłam w czerni (bleah), oraz to, że bolerko skończyłam tydzień przed studniówką – to jednak dla mnie obciążenie spychiczne, które niewiele ma wspólnego z przyjemnym hobby. Bolerko w ogóle mi się nie podobało. Było jakieś grubaśne i toporne. Przed chwilą założyłam je i zmieniłam zdanie – wygląda nieźle (pomijając fakt, że wisi  na mnie dosłownie z każdej strony;)). Na lato też sobie takie sprawię. Oczywiście nie w czerni.

Kolejny kamień z serca spadł, kiedy okazało się, że w końcu pozbyłam się na amen czarnej Kornelii :) Kupiłam jej kiedyś zbyt wiele i byłam przekonana, że mam jej niewyczerpane zapasy. Zdziwiłam się lekko, kiedy wyprawiłam się po kolejny motek (byłam w połowie drugiego rękawa) i żadnego nie znalazłam. Na szczęście miałam jeszcze ze dwa trupki Korneliowe, które od lata nie mogą się doczekać realizacji. Nadprułam biedactwa i z ich pomocą skończyłam bolerko ufff…

Tak zajęta byłam marudzeniem na Surface, że nie zarejestrowałam faktu dotarcia do pach. Ale jak już to odkryłam tak mi skoczyło morale, że dokończyłam plecy, z rozpędu zrobiłam jeden przód i jestem w połowie drugiego. Do zakończenia projektu jeszcze sporo (kołnierz, plisy i być może ten”nibyszal”/”Nibywrapek”. Zależy od tego ile zejdzie mi Chainette. Aktualnie jestem na 3 motku, zostały mi jeszcze dwa. Jeśli uda mi się zużyć ją całą sukces będzie podwójny :)

Tak przy okazji zaświtał mi pewien pomysł. A może by tak ustawić sobie paski “postępu_inaczej” dla włóczek :) Zawsze by to miło było patrzeć jak się taki włóczkowy pasek kurczy, a w szufladach robi się miejsce :)

Od wczoraj mamy w domu maszynę do chleba. Wypiekliśmy nią 2 chlebki w tym dopiero drugi był odpowiednio wypieczony. Na razie nie mam zdania jeśli chodzi o przewagę smakową chlebków domowych. Będę z opinią zwlekać jak z drutkami Knit Picks;) Miejcie na uwadze, że jesteśmy kompletnie niedoświadczeni jeśli chodzi o pieczenie _w ogóle_. Chleby zjedliśmy (Pszczoła też degustowała), żyjemy, Marcin nawet się zachwyca :) Jeśli chodzi o zakup automatu (mamy MOULINEX OW5003 – podobno można w nim piec ciasto i konfitury) to w zeszłym tygodniu wybraliśmy się na rekonesans do MediaMarktu i po raz kolejny (doprawdy nie wiem czemu ciągle mnie to zaskakuje) zszokowała mnie różnica cen. W media ten automat kosztował prawie 500 złotych. Pamiętałam, że na sieci cena była zdecydowanie poniżej 400 złotych. Wróciliśmy do domu, wyszukaliśmy sobie model w Ceneo i proszę – 343 plus 16 złotych wysyłka. Chyba nie chcę wiedzieć ile ten automat kosztuje u producenta. Ostatecznie  kupiliśmy automat w sklepie Promis. W tej chwili nie widzę automatu w ich ofercie ale chyba warto zapytać. Sklep działa szybciej niż błyskawicznie. Kiedy pytaliśmy, czy mają automat na stanie (nie zawsze jest bo podobno szybko schodzą) powiedzieli, że kolejną partię będą mieli w piątek. W czwartek przelałam pieniądze w piątek o godzinie 8-mej rano kurier był z automatem. Sklep jest z Katowic wiadomo więc, że kurier nie miał za daleko – nadal jednak jestem pod dużym wrażeniem.

Na razie pieczemy z gotowych mieszanek. Zamówiłam sobie zestaw w Bogutyn Młyn (namiar dała mi kiedyś Brahdelt za co bardzo dziękuję :))

Pierwszy chleb oczywiście popsułam. Po pierwsze męczyłam się z wyważeniem 2 gram drożdży nie zauważając paczuszki z napisem (drożdże 2 g) która wypadła z mieszanki :) Po drugie nie wiedziałam jak ustawić wagę chleba dla półkilowej mieszanki (bo ile tego chleba będzie 750g? czy może kilo?). Po trzecie ustawiłam skórkę na średnio wypieczoną i chlebek wyszedł blady. Za drugim razem ustawiliśmy przypieczenie skórki na max i wyższą wagę i chlebek był dużo lepszy.

Do maszyny dołączają przepiękną książkę z przepisami. Po francusku :) Gdyby ktoś reflektował to proszę krzyczeć. Ja na lekcjach francuskiego nie uważałam, a szkoda żeby się zmarnowała. Instrukcji obsługi po polsku nie znalazłam. Miałam w planie zadzwonić do sklepu i zapytać czy to przez jakieś niedopatrzenie, czy z premedytacją. W końcu nie zadzwoniliśmy bo angielskie instrukcje jednak są pisane prostym językiem (czego nie zawsze można powiedzieć na temat instrukcji polskich;))

Rozpisałam się o tej maszynce ale obiecuję, że nie zmienię tematyki na “przygody chlebowe”.

Na koniec mniej optymistyczne – Marcin był dzisiaj z jedną sztuka psa (konkretnie z Sunią) u weterynarza. Od jakiegoś czasu podejrzewaliśmy, że ma coś z uchem, ale nie zareagowaliśmy niestety od razu. Ma zaawansowany stan zapalny. Na szczęście przed czyszczeniem dostała jakiegoś głupiego jasia więc nie cierpiała. Leży do teraz i dochodzi do siebie. Wygląda biedactwo jak kupka nieszczęścia, ale podobno po zastosowanych lekach od jutra powinna przestać cierpieć. Kropka też kiepsko znosi stan siostry. Najpierw leżała pod drzwiami wejściowymi czekając na jej powrót od weterynarza, teraz leży koło niej. Rozczulające.

środa, 7 stycznia 2009

Widziałyście?

Widzicie, widzicie jak podciągam bolerko ? (na pasek postępu po lewej  patrz). Na dzisiaj już spokój sobie dałam bo mi się skończyła nitka. Po kolejną muszę iść na zimny stryszek (my mówimy na niego “górka” i robi za pralnię). Muszę iść na ten zimny stryszek i odkopać wielkie pudło z letnimi włóczkami. Nie ma w nim już tak wielkiego porządku (mało światła a ja już kopałam za dwoma motkami Kornelii) więc nie wiem ile mi to zajmie. W związku z powyższym odkładam wyprawę do jutra.

Dziś mogłabym zająć się Surface’m. Powinnam się nim zająć chociaż mi się nie chce. Chociaż widziałam dzisiaj dwa gotowe Surface’y na Ravelry i nie za bardzo mi podeszły. Wyglądają normalnie, statecznie jakoś. Jak mój też tak ma wyglądać to dziękuję. No ale zostały juz tylko przody i połowa pleców. Taa ogromne przody i ogromna połowa pleców dłubane na maleńkich 3,5 mm (tak wiem, zaglądam na bloga Fanaberii). 

Ech… ale nie o tym miałam albowiem wpis miał być z kategorii:

Widziałyście?

Tak mnie znienacka dzisiaj napadło na Ravelry i musiałam się podzielić. Najobszerniejszy opis jaki znalazłam znajduje się tutaj.  Może kiedyś uda mi się przegnać niemoc noworoczną i rozpracować to cudo.

Teraz zmykam w ramach akcji “przestajemy siedzieć całymi wieczorami przy komputerze”.

Ps. Włóczki nadal sobie nie wybrałam. Jagienka wskazała mi nowe możliwości (Jagienko jak tylko będziesz miała chwilkę oświeć mnie proszę w kwestii kolorów tego Tweedu)

wtorek, 6 stycznia 2009

Na górze róże, na dole fiołki

Powinnam dłubać bolerko dla kuzynki. Chwilowo mam alibi – przeważająca część pleców (do skosów ramion) leży i schnie sobie. Bo to bolerko jakieś takie grube mi wychodzi. Robię je szydełkiem 5,5 mm, z Kornelii (podwójną nitką) – próbka wychodzi taka jak trzeba. Jak biorę zdjęcie pod lupę to białe bolerko też z jakiejś grubej nitki jest, tylko czemu bardziej mi się podoba niż to co mam pod nosem?

Może jak wyschnie i się naprostuje będzie lepiej?

Jutro będę musiała zrobić wykrój i polecieć dalej. Jak się sprężę to zrobię szybko, jak nie – będę miała stan przedzawałowy tuż przed studniówką.

Poza tym wybieram nadal prezent pod choinkę. Tę, która niedługo osypie mi się z igieł. Miał to być Lucious Tweed z Fiddlestick’a – specjalnie na Manchester Jacket. Trzy razy się rozmyślałam, bo całość drogo wychodziła. Trzy razy Marcin mnie naprostowywał, że to prezent pod choinkę i ma być wyjątkowy. No i dzisiaj pękłam ostatecznie. Nie mam pojęcia czy włóczka się nada. Próbka podawana przez producenta zgadza się wszerz ale nie na wysokość. Nie bardzo to rozumiem. 18 oczek na 10 cm tu i tu, ale za to w zalecanej do żakietu na 10 cm wchodzą 24 rzędy a w tej którą miałam kupić aż 27-29 :(

Nie mam siły tego rozgryzać i nie chcę, żeby stres popsuł mi radość z prezentu. Chwilowo mocno dywaguję nad Rowan Kid Classic (piszą, że nie gryzie taaa). To też nie jest proste. Myślę o nim pod kątem Emily z Dark House Collection. Beż jest dla mnie dosyć ryzykowny (są takie w których mi dobrze ale i takie, z którymi nie powinnam się pokazywać). Błękit już ostatnio przerabiałam zatem chciałam tym razem postawić na róż. To też nie jest takie proste. Bo róże są trzy w tym aktualnie produkowane dwa. Każdy z tych trzech róży na każdym ze zdjęć wygląda inaczej. Trzeba się przegrzebać przez wszystkie foty na Ravelry i wiele poza nim, porównać te lepsze i gorsze, te na zewnątrz i wewnątrz. Zastanowić czemu na stronie Yarndex peach sorbet opisali jako orange jak mnie na kilometr różem zalatuje. Bo już się prawie na Peach Sorbet zdecydowałam. Albo na Tea Rose. Ale Tea rose na najlepszej fotce wygląda jak Peach Sorbet więc może ktoś źle fotkę opisał? Pokazuję Marcinowi – Marcin znowu zgrywa polityka – nie, nie on sie nie będzie wypowiadał, po błękicie to on już wie, bo się nauczył że wszystko to kwestia stylizacji.

Tutaj jest fotka sweterka w Peach Sorbet, żebyście mieli wyobrażenie.

Głowa mi pęka a do tego przede mną jeszcze szukanie najtańszego sklepu – a za granicą mają tak prosto – idą sobie do sklepu, przykładają do szyi, oglądają kolor, kupują. Żadnych niespodzianek, żadnych stresów – nudno prawda? ;) Aaa no i jeszcze trzeba koniecznie poszukać czy aby ktoś nie napisał jednak, że Kid Classic gryzie :)

Róż jest oczywiście ryzykowny, podobnie jak błękit poprzednio. To po tych Waszych wpisach tak mnie romantycznie skołowało. Jeszcze trochę i zacznę się kwieciem przystrajać ;) Kto wie co z tego wyjdzie. Ciekawe jak długo jeszcze będę się decydować.

Tyle u mnie się dzieje. Dopóki nie skończę z bolerkiem nie mogę ruszyć nic nowego (co nie znaczy, że tego nie zrobię ;))

Na koniec wstawiam tekst, który uzyskałam podczas próby wstawienia komentarza na bloxie :)

automat1

sobota, 3 stycznia 2009

Aislin

Wyjście na dwór na sesję wymagałoby nie lada poświęcenia, zdjęcia zatem w domu i mocno rozjaśniane. O dziwo kolor wyszedł nawet nieźle.

P1230598-1 P1230552-1 P1230565-2 P1230664-1 

Tymczasowy pasek wiązany na kokardkę – wszędzie remanenty, zresztą póki sobie czapki na drutach nie zrobię nie wychodzę więcej na dwór. Straszliwie mi dzisiaj uszy przewiało.

Rozmiar xs okazał się jednak strzałem w dziesiątkę – sweter wcale nie jest obcisły. Jest dokładnie taki, jaki chciałam – przylega do ciała ale nie przesadnie. Mam nawet obawy, że może się rozciągnąć – tak łatwo się go ubiera/rozbiera. Leciutki, nie gryzie nic a nic (gryzłby gdyby przylegał mocniej przy dekolcie, albo gdybym go docisnęła płaszczem do ciała, beznadziejna jestem z tą wrażliwością).

Poza tym nie zachwycił mnie wcale przy pierwszej przymiarce. Latałam od komputera do lustra i próbowałam zrozumieć na czym polega różnica. Teraz już wiem. Trzeba było paska, makijażu (tak zdjęcie rozjaśnione że go nie widać ale jest!)  i odpowiedniego stroju. Przydałaby się jeszcze jakaś fryzjerka, albo chociaż dobrze wysuszone włosy – ale powiem jedno – baaardzo mi się podoba :)

Pani w pasmanterii jednak nie miała racji – zeszło mi niecałe 5 motków. Zostały zatem ponad 3 – zrobię sobie z nich pewnie jakieś bolerko albo szal :) Przypominam dla porządku, że sweter wydłubałam z włóczki Kidlana Lana Grossa, drutami 5mm.

Poza tym straszliwie nie chce mi się dłubać Surface’a. Cierpię przy plecach (gładki prawy drutami 3,5 mm), cierpię myśląc, że przede mną jeszcze dwa przody. Nie wiem dlaczego Darcy poszedł mi tak rekreacyjnie, skoro druty tam były podobnie cienkie, a wzór też dosyć monotonny. Chyba obietnica wyjątkowego swetra miała moc magiczną. Surfacem najchętniej bym walnęła w kąt.

Poza tym jestem zła na polskie opisy. Chciałam się zabrać za bolerko dla kuzynki – a tutaj masz Ci los – trzeba sobie wykrój zrobić. Pomstowałam trochę nad gazetką bo po co mi właściwie cokolwiek poza wzorem, skoro potrzebny wykrój. Rozleniwiłam się przy tych zachodnich opisach najwyraźniej ;)

Sylwester z dodatkowym psem przeszedł wyjątkowo dobrze. Psy może nie pokochały się od pierwszego wejrzenia, ale zaczeły tolerować dosyć szybko. W noworoczny poranek ganiały się już we trójkę po śniegu. Kropka nadal cierpi z powodu petard. Do dzisiaj boi się każdego nagłego dźwięku i nie chce mnie opuszczać nawet na krok. Sunia znosi to znacznie lepiej. Mam nadzieję, że nikt już nie będzie odpalać petard (wczoraj sama podskoczyłam kiedy jakiś dzieciak narobił huku tuż pod domem koło 14-tej).

Sprężyna - Ta zielona bluzeczka może nie nadaje się do pajacyków, ale na osince widziałam, że dziewczyny spokojnie dawały radę podeprzeć się pod boki :) Myślę, że one zrobiły sobie wersje wygodniejsze :) Jeśli ktoś chce mieć wierną kopię – cóż, będzie w eleganckich restauracjach jadał poprawnie – z łokciami przy sobie ;)

Persjanko – Twoje życzenia się spełniły – psy żyły sobie w zgodzie i bardzo mnie to cieszy. Okazuje się, ze jednak będziemy mogli przyjmować gości bez obawy, że nasze psy są dzikie :)

Jo_ann – fajnego masz tego pieska :) Chociaż ja jednak wolę jak zaniepokojony siądzie sobie przy mnie a nie lata po całym domu (Kropka tak robi). Sama byłam przez te jej leki psychicznie wyczerpana. Mam nadzieję, że to już koniec jej stresów.

Zula – jak tylko go odnajdę to podeślę, chociaż nie powiedziałaś gdzie ;) Dałabym głowę, że wczoraj oglądałam ten wątek, ale teraz nie potrafię go znaleźć. Może poczekam i sam się znajdzie, jak prawko Myszopticy ;)