środa, 14 maja 2008

O niezdrowym pociągu do czerwieni i latającej myszy

Nie doczekałam raportu odnośnie rękawów Kimono Styled Sweater, ręce mnie świerzbiły - rozpoczęłam wersję o około 4 cm węższą. W efekcie, po przeczytaniu Brahdeltowego wpisu doznałam uczucia nagłego uderzenia gorąca - bo rękaw był już niemal na ukończeniu. Nie zszyłam co prawda jeszcze ramion korpusu, ale metodą upychania krawędzi robótki pod ramiączkami i tym podobnym technikom przymierzyłam rękaw i odetchnęłam z ulgą - zmieszczę się :)

Tak więc na chwilę obecną mam korpus i jeden za długi rękaw (rozpędziłam się - słonko grzało, nie chciało mi się wstawać z leżaka i zerknąć do opisu). Do tego mam jeden motek (50 gram) Merino.

Na starcie miałam 800 gram - coś tam czułam, że może braknąć, ale nie że aż tyle. Liczę na to, że przesyłka z InterFoxu przyjdzie nim wykorzystam ostatni motek (podobno dzisiaj wysłali).

Zajrzałam w sobotę do pasmanterii. W poszukiwaniu rajstop (ha!). Włóczki nie kupiłam (ha!) za to zapuściłam żurawia za ladę (przemiła ekspedientka zawsze coś dłubie na drutach) i strasznie mi się spodobało to co dziergała - okazało się, że jest to model ze starej Sabriny (nr 7 z 2004 roku). W rosyjskiej wersji model nazwano przesłodko: latająca mysz.

01-14 

Siostra zapewnia mnie, że takie rękawy kimono też są modne tego sezonu. Mam nadzieję - bo w przeciwnym razie znaczyłoby to, że jestem bardziej passé niż sądziłam do tej pory. Kolor sweterka uznaję za znak - ta czerwień faktycznie chodzi za mną ostatnio straszliwie.

Ale ten model zrobiłabym chyba z bawełnianej Loreny - ta włóczka ma u mnie strasznego pecha. Uwielbiam jej kolor, uwielbiam jej miękkość, ale do tej pory ile razy podchodziłam z nią do jakiegoś wzoru - nie wyglądało to tak, jak powinno.

Miałam już milion pomysłów co do niej, zastanawiałam się nawet, czy nie zrobić z niej letniej wersji Kimono Styled Sweater . Latająca mysz może byłaby tutaj lekarstwem na moje rozterki :)

Wracając do czerwieni - wypusciłam się wczoraj z  siostrą na miasto.

Zajrzałyśmy do pasmanterii - siostra szukała rajstop. Kupiłam włóczkę.

P1170038

Była na wystawie i kusiła straszliwie.

Ta Sonata na wystawie wyglądała trochę bardziej na bordo, w słońcu trąci trochę maliną - ale to moje, zdecydowanie subiektywne" odczucia. Kupowałam ją z zamiarem wydziergania wdzianka z Interweave Knits Spring 2008:

14-1

Czy zakupiona Sonata rzeczywiście zostanie zużyta w procesie dziergania tego sweterka? Czy natłok nowych pomysłów, czasopism i potrzeba letnich ażurowych topików wytrącą mnie z tego zamiaru? Tego dowiemy się w kolejnych odcinkach telenoweli. 

13 komentarzy:

Brahdelt pisze...

O, przepraszam, że się spóźniłam z komentarzem odnośnie rękawów... Ale dobrze, że są pasujące! ^^ Ja moich jeszcze nie zakończyłam (leżą sobie odłozone na nitce), tylko czekam, aż zrobię kropus i przymierzę, nie chciałabym mieć za krótkich rękawów. Co do Merino Interfoxa - patrzyłam ze zgrozą, jak mi się kończyły motki przy swetrze dla męża, strasznie mało wydajna jest ta włóczka, dwa razy dokupowałam!...
A w ogóle, to nie ma czegoś takiego, jak niezdrowy pociąg do czerwieni - np.: ja dzisiaj kupiłam sobie na ciuchach czerwone spodnie lniane! *^v^* I ta czerwona Sonata wygląda cudnie! Chyba wreszcie się złamię i też sobie kupię kilka motków, choć na razie odstraszają mnie te błyszczące przerywniki na nitce, ale na czerwieni wyglądają nieźle. =^v^=
Latająca mysz zapowiada się ciekawie, rękawy też kimonowe, miałabyś ciągłość stylu robótkowego. *^v^*

persjanka pisze...

lubie sonate i lubie z niej robic...slyszalam wiele pozytywnych opinii o niej..a czerwien..bardzo ja lubie no i ten model jest super..wogole robisz swietne stylowe rzeczy...maja to cos...pzodrawiam ania

Kath pisze...

Nie, nie! To ja tradycyjnie nie mogłam wyczekać ani chwili i nie zaczekałam na raport :/
Z Merino rzeczywiście mam przeboje - na płaszczyk kupiłam 16 sztuk, musialam dobrać 1 sztukę z dostawy czeskiej, teraz znowu dostawę czeską będę uzupełniać dostawą z Interfoxu - cud, że odcienie do tej pory pasowały :)
Nitek w Sonacie się nie bój - naprawdę nie biją po oczach - na zgaszonym pomaranczu (wystawialam tutaj onegdaj topik pomarańczowy) też wygląda ładnie i dosyć dyskretnie. Niestety lubi się rozwarstwiać ta wiskoza - zwłaszcza przy zszywaniu :/
Też słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat Sonaty, ale nie prałam jej jeszcze - wydaje mi się że jest tak miękka, że musi się rozciągnąć, chociaż dziewczyny mówią, że pierze się ją świetnie.

Herbatka pisze...

Sorry, ale jako tłumacz nie zdzierżę ;-) "Letuczaja mysz" po rosyjsku to po polsku po prostu "nietoperz" :-) i jak sie spojrzy na wdzianko, to widać dlaczego się tak nazywa :-) I nie bój się być passe - mówią, że ludzie, którzy mają klasę nie ubierają się w to co najmodniejsze, lecz w to, co do nich pasuje :-) a "latająca mysz" jest słodka.
Jeśli chodzi o Sonatę - to ja mam dobre doświadczenia - zarówno w praniu, jak i w tym, że nitki wcale nie błyszczą tak strasznie, jakby się wydawało.

Kath pisze...

Ja tego nietoperza podejrzewałam, lenistwo jednak nie pozwolilo mi sięgnąć do słownika :)O klasę to ja siebie raczej siebie, jako osobnika preferującego dżinsy, nie podejrzewam :) Sonatę w pralce prałaś? czy ręcznie?

Herbatka pisze...

klasę można mieć i w dżinsach, ważne, żeby pasowały do ciebie, jako indywidualności - to taka moja teoria "z głowy, czyli z niczego" ;-)
Robótki ręczne z zasady piorę ręcznie, dwa razy w życiu spróbowałam w pralce i obie próby zakończyły się katastrofą ;-P Więc wolę się pomęczyć - wyobrażam sobie wtedy, że jestem jak Dita von Teese - ona przyznaje się, że ma takiego hopelka na punkcie bielizny, że pierze ją sama ręcznie, żeby się nie uszkodziła, a ja mam hopelka na punkcie robótek :-)

dagny14 pisze...

Zgadzam się ze stylowością[chyba jakieś nowe słowo udało mi się wymyślić].Piękne rzeczy tworzysz.
A Twoja nowa Sonata ma śliczny kolor.Ostatnio rzuciła mi się w oczy śliwkowa,jest na liście zakupów.Na razie jednak walczę z Sonatą "odzyskaną".
Włóczka jest pierna [nie wiem jak w pralce,bo i ja piorę dzianiny ręcznie]i nosi się doskonale.Nawet spruta nadaje sie do ponownego użycia.

Fiubździu pisze...

Kasiu, mam po polsku schemat tej "latającej myszy" co się okazała nietoperzem :] postaram się wstawić ma picasę jeszcze dziś.

Fiubździu pisze...

oczywiście, zamiast jak człowiek poczekać na wgranie zdjęć, to muszę wszystko od razu :p zdjęcia są w moim albumie już: http://picasaweb.google.com/fiubzdziu/PlanyNaBliSzIDalszPrzyszO/photo#5200607894764382226

miłego drutowania. gdyby się okazało, że jakieś zdjęcie pominęłam, to krzycz głośno

Brahdelt pisze...

No, i przez Was lada moment przerwę moją "dietę włoczkową" i kupię sobie tę Sonatę!.. Tym bardziej, że ona występuje w tylu odcieniach, ach!... Bordo jest cudne, i fiolety, i tyle cieleni!... A czeka mnie wyprawa do pasmanterii po włóczkę dla mojego Secret Pal'a, więc będę kuszona jak nic! Idę się napić zimnej wody... *^v^*

Kath pisze...

Fiubzdziu - jest komplecik, za który zresztą ogromnie dziękuję :)
Ja też nie odważam się prać niczego z dziergadełek w pralce - chucham i dmucham na nie, żeby mi się tylko nie zniszczyły.
Apropos zieleni Sonatowej - otóż o mało co kupiłabym i zieloną - były trzy cudne odcienie obok siebie, tworzące piękne zestawienie kolorystyczne. Oparłam się pokusie tylko dla zachowania pozorów zdrowia psychicznego.

Anonimowy pisze...

Witam
bardzo ale to bardzo mi się podobają Twoje prace, więc będę zaglądać częściej. Sonatę miałam niedawno okazje prać w pralce, efekt był zadowalający nie zmieniło kształtu i wielkości :)

Izabela pisze...

maja racje dziewczyny, ja tez uwazam ze rzeczy, ktore "sobie dziergasz" maja to cos, zawsze sa dobrane i sa stylowe... i kolor przesliczny szczegolnie buty, ja nie jestem zbyt oryginalna bo buty mam albo czarne albo brazowe, choc uwielbiam zielen to pewnie nie ubiore...
chcialam cie zaprosic do zabawy, tym razem bez strzelania, moze podzielilabys sie jakims popisowym daniem - szczegoly na moim blogu...
pozdrawiam...