Długo się nie odzywałam. Nie dlatego, że nic się u mnie nie działo - przeciwnie, działo się tak wiele, że nie bardzo wiedziałam kiedy i jak zabrać się za pisanie. Ucierpiał przez to i blog i samuraj.
Wszystko po równo przez Brahdelt i przez Dagny;) Czyli przez "Październik Miesiącem Oszczędzania" (PMO) oraz akcje POSZ .
Nie ruszałam samuraja bo czyściłam kuchnię (nie było łatwo - Pszczoła w międzyczasie rozjeżdżała mi stopy chodzikiem, próbowała ugryźć uchwyt piekarnika, wywoziła ściereczki i pchała palce w szuflady). Pozbyłam się rezydującego od wieków kompletu obiadowego na w sceny pasterskie (nie ja go kupowałam) i prawie pozbyłam się robota kuchennego. Z tym robotem to jeszcze nie do końca sukces - Marcin twierdzi, ze go naprawi (odczekam parę dni i fru!).
Nie ruszałam samuraja bo z rozpędu zabrałam się za czyszczenie komód z włóczką (i paru przylegających szafek). Spakowałam włóczki i kordonki letnie, poprzemieszczałam włóczki na sezon jesienno/zimowy do jednej komody, poukładałam w szufladach podług grubości. Włóczki gorszej jakości (wielokrotnie przerabiane, nieudolne sprute z ciucholandowych swetrów) wylądowały w osobnym pudle - pójdą na koszyki i gadżety do Pszczelego pokoju.
Vipy (czyli robótki w trakcie) powędrowały do komódki podręcznej - obok stanowiska/legowiska pracy. Przy okazji porządkowania Vipów wpadłam na pomysł, jak skutecznie pooddzielać od siebie robótki, tak żeby robótki się nie plątały. Do tej pory stosowałam reklamówki, ale one utrudniały szybka orientację w sytuacji szufladowej. Wykorzystałam zatem tekturowe komódki do przechowywania CD, które kiedyś kupiłam w Ikei (te z linka to jakaś nowsza generacja). Kupiłam dwa rodzaje takich komódek. Jedne na dokumenty - są naprawdę świetne, zwłaszcza, że idealnie dopasowane do ikeowskich szafek. Drugie - dzielone pionowo na CD. Ponieważ CD znalazły schronienie gdzie indziej, komódki pełniły rolę schowków na włóczkę. Powyjmowałam z nich szuflady, obok ułożyłam same komódki otworami do góry - i tym sposobem z każdej komórki pozyskałam miejsce na 4 Vip-y - teraz nic się już nie poplącze :)
Nie ruszałam samuraja bo przy okazji czyszczenia komódek z włóczkami poprułam parę trupów. Pamiętacie pierwszą włóczkę, jaka kupiłam w celu wydrutowania swetra? Chodziło o boucle ("bo nie będzie widać błędów robótce"). Udało mi się spruć przód i tył (prawie gwałtem) i od razu zabrałam się za produkowanie szala. Szal jest produkowany z rozmachem - szerokość jakieś 50 - parę cm, długość - aż skończy się włóczka, albo moja cierpliwość. Włóczka produkcji tureckiej ma piękny czekoladowy kolor i jest niesamowicie miękka w dotyku. Miałam z niej zrobić sweterek, niestety moje niewprawne próby (ze 3 lata temu?) zostawiły na niej swoje piętno i obawiałam się, że będzie to widoczne na sweterku. Na szalu zaś nie podpada. Swoją drogą guglałam za tą włóczką, i nigdzie jej nie znalazłam:).
Nie ruszałam samuraja, bo z powodu akcji POSZ produkowałam sweterek dla Pszczółki. Nieudany raczej. Sweterek miał być z rodzaju zakładanych przez głowę bezstresowo - czyli bez guzików. Po zszyciu 3 warstw robótki w okolicach ramion Pszczółka wygląda jak zawodnik futbolu amerykańskiego, co na podwórku wiejskim nie jest żadną przeszkodą, ale "do miasta", na imprezkę czy na fotkę w blogu zdecydowanie się nie nadaje ;)
Nie ruszałam samuraja, bo idzie zima (przypominam, że mamy już jesień) w związku z czym Marcin stawia pergolę - to taka konstrukcja, po której pnie się pnącze, żeby w upały słońce nie doskwierało. W związku z powyższym wypadło mi popołudniowe weekendowe dzierganie.
A jak się w końcu za samuraja wzięłam to dziergam i dziergam, aż psy nieszczęśliwe płaczą bo wieczorne pieszczoty im przepadają.
Zaczęłam drugą połówkę i zaraz na początku zaczęły wychodzić efekty mojej beztroski podczas produkcji pierwszej części. Najpierw zorientowałam się, że gdzieś po 4-tym warkoczu coś mi się uwidziało, i zaczęłam je robić co 14-cie a nie co 12 rzędów. Później, już za golfem (który zrobiłam krótszy, o czym już pisałam), okazało się, że ramiona jakieś niesymetryczne w poprzedniej połówce były, więc trzeba było pruć to co jest i jakoś dopasowywać.
Kiedy już wybrnęłam z tułowia i doszłam do etapu kiedy wystarczy rękawem prosto jak strzała pomknąć do końca tej zakręconej robótki - zaczęły się typowe rozmyślania - hum a jeśli to za szerokie, a jeśli nie będzie pasować?
Zszyłam zatem to co jest i przymierzyłam - no i powtórka z rozrywki. Biodra fajnie, talia fajnie ale wyżej to już mam wątpliwości. Staram się patrzeć w miarę obiektywnie - sweter z tak szerokim rękawem nie ma chyba prawa opinać się na biuście skoro rękaw sięga prawie talii? Subiektywnie dusza mi wyje do obcisłości (jakaś robótkowa anorektyczność ze mnie wyłazi??) Obiektywnie myślę, że sweter jest fantastyczny - rękawy efektowne, z przodu i z tyłu całość pięknie leży, a i pod spodem coś się w miarę potrzeby zmieści (w tych rękawach niejedno dałoby się wynieść). Subiektywnie dusza pragnie by z przodu i z tyłu przylegało bardziej i mocniej i więcej. A może półgolf to nie to, a może trzeba pruć i zrobić to jeszcze raz, dwa a tak żeby mucha nie siadała?
Marcin wije się pod ostrzałem pytań niczym piskorz i udziela mi odpowiedzi niczym polityk ("o tak chyba lepiej", "tak też byłoby fajnie"). Nic z tego nie wynika.
Spróbuję zrobić węższy golf i tym sposobem odjąć kilka cm tułowia. Gdyby to pomogło, wyłgałabym się najmniejszym kosztem - wystarczyłobyb spruć jeden rękaw. Jeżeli nie pomoże, trzeba będzie zostawić z obu części tylko po rękawie i jakoś inaczej rozplanować ramiona i golf. Strasznie zniechęcająca robota ale tego swetra nie odpuszczę - jest naprawdę fantastyczny! Kiedy go mierzyłam miałam ochotę zrobić sobie jeszcze wersję kusorękawową (moje rękawy są długie), oraz wersję bezrękawnikową - tak bardzo mi się podoba.
Gdybym zaczynała go robić jeszcze raz, przerzuciłabym się chyba na druty 3,5 mm. Dół jest dosyć elastyczny i nie podchodzi pod biust, zastanawiam się, czy przy takich ciężkich rękawach sweter się nie rozciągnie. Z drugiej strony na drutach 4 mm sweter jest bardzo przyjemny "w noszeniu".
W każdym razie - gdybym dłużej nie pisała, gdyby ktoś zastanawiał się co się ze mną dzieje - to u mnie PMO albo Posz albo walka z samurajem :)
6 komentarzy:
Dobrze,że się odezwałaś,bo się martwić zaczynałam.
A tu taki ruch w interesie.Podziwiam;szczególnie te sprzątające działania.
Pozdrawiam.
Noo, dobrze że jest co czytać.
A co do rękawów, ja nie cierpię ich wszywać, i dlatego jak tylko mogę, nabieram oczka na rękaw z brzegu pachy, i tym sposobem robię go z góry w dół, czy to prosty czy z główką. I jedno szycie mniej, i jeden szew mniej. :-))))
Żyję, żyję, pisałam tego posta parę dni i ciągle coś się zmieniało. Właśnie nie wiem czy robić samuraja czy wywlekać kolejne graty na światło dzienne i robić z nimi porządek.
Justyna.Ada - ten sweter robi się od rękawa do rękawa więc nie dałoby rady - warkocze miałyby inny kierunek. Paskudny układ do poprawek, jak cos nie wyjdzie bo trzeba dużo pruć. Chociaż gdyby sprytnie pomyśleć możnaby rękawy robić dookoła, albo warkocze robić odwrotnie i pewnie by wyszło - no ale ja jestem w gorącej wodzie kąpana i wolę trzy razy zrobić sweter niż raz porządnie przemyśleć :/
Kochanie, brawo, brawo! *^v^* Strasznie mnie cieszy takie sprzątanie i wyrzucanie niepotrzebności! Chyba jakiś medal wymyślę. ^^
Nie zniechęcaj się do Samuraja, nie mogę się doczekać, aż go zobaczę na zdjęciach! ^^
jestem pod wrażeniem Poszu, ja się nie mogę zmobilizować (no i moje zbiory nie są takie pokaźne).
Co do samuraja, niech podojrzewa trochę. Co nagle to po diable :]
Mój Kochany zawsze mówi (przy takich pytaniach): "dla mnie wyglądasz najpiękniej". I koniec dyskusji, to jest odpowiedź zdecydowanie satysfakcjonująca (przynajmniej na chwilę) :D
Brahdelt - męczę samuraja - wczoraj parę godzin go dłubałam (aż dziś czuję w plecach). Została mi jedna część rękawa do zrobienia - jesli dzisiaj zasiedzimy się przed tv to powinnam skończyć!
Fiubzdziu - albo to nie ten etap albo to nie ten typ kobiety :) Marcin wie, że się takim tanim kosztem nie wyłga :) Żądam KONKRETÓW :)
Prześlij komentarz