sobota, 29 listopada 2008

Sprostowanie

No to się porobiło. Kiedy Marcin zerknął na jeden z Waszych komentarzy, powiedział “Weź, pokaż dziewczynom Twoją podręczną komódkę”. Nie robię tego w podskokach, ale muszę jakoś skorygować swój wizerunek ;)

To trzy podręczne szuflady, które porządkowałam jednocześnie z białą komódką. Nie daję rady utrzymać tego porządku dłużej niż parę dni :/

Szuflada pierwsza – tutaj trzymam druty, igły, wsuwki, szpilki, nożyczki (itd)  i podręczne schematy. Jak widać są też resztki włóczek zgarniane z kanapy, kiedy trzeba szybko ogarnąć pokój. Pokazanie tej szuflady kosztowało mnie najwięcej ;)

P1220669

Szuflada druga – przeznaczona na robótki “w trakcie” oraz organizatory ze schematami. W praktyce dołączyły do nich włóczki, z których robiłam próbki a których nie chciało mi się odnieść do białej komody.

P1220676

Szuflada trzecia, w której leżą trupy i swetry do prucia. Jak widać tutaj też zawieruszyły się kłębki, z których próbowałam stworzyć kapelusik dla Gwiazdeczki.

P1220679

Będę musiała to posprzątać – zwłaszcza pierwszą szufladę bo woła o pomstę do nieba.

Mam trochę zaległości w odpowiedziach na kometarze, już je nadrabiam. Cieszy mnie ogromnie fakt, ze grono komentujących znowu się powiekszyło – witam serdecznie :)

Myszoptico – przyznaję się, czytuję Perfekcyjną do poduszki. To taka fajna książka, którą można sobie otworzyć w dowolnej chwili, na dowolnej stronie :) Czasem mnie zmotywuje, czasem mi cos przypomni. Nie zawsze za to zmobilizuje do pracy :) Co do zapasów – miałam plan, żeby wywlec je z szuflad i fotografować na stole w jadalni (bo tam było łądne światło) ale obawiałam się, że wywleczone z szuflady przybiorą na ilości/objętości – a na to nie jestem gotowa :)  Czasem sobie marzę, że kiedy wezmę na przykład tego Tweeda w trzy nitki to zniknie mi w trymiga, albo jak się wezmę za wełnę z ostatniej szuflady to też mi się jedna zwolni (na grubych drutkach to będzie szybko) i wtedy pokaże sobie i Marcinowi to puste miejsce i zyskam podwójne przyzwolenie na nowe zakupy :)

Eve-jank - po cichu liczyłam, ze ktoś przyzna mi rację, że tych zapasów nie jest tak dużo, ale sie nie doczekałam :) Niepokoją mnie bardzo komentarze, których autorki cieszą się, że nie tylko one tak mają ;)

Asiu 305 – nie spotkałam się z żadnymi żywymi opancerzonymi lokatorami w moich włóczkach. Może to jakieś przypadkowe stworzenia, które lubią mieć miękko? Może rzeczywiście ktoś z czytających będzie miał radę?

Antosiu – pozostanę zatem przy justowaniu (z przyjemnością zresztą:))

Dagny – czy mój “porządek” w przybocznej komódce podniósł Twoje morale?;)

Sprężyno – komódka stoi w pokoju, którego Marcin nie rusza. Zasiada on jednak na kanapie, blisko mojego stanowiska pracy i zdarzyło mu się usiąść na szydełku ( nie był to bolesny incydent, zrobiło mu sie jednak ciepło kiedy zobaczył co mu groziło). A przecież mogła to być igła, którą też często kładę na podręcznym podłokietniku, a która mogła się stoczyć ;)

Edi-Bk, Weroniko – dziękuję za krzepiące słowa na temat Waszych zapasów!

Kata Mar  - ja, kiedy liczę to (żeby uprzedzić ten groźny syk) zaczynam po cichu a jeśli otoczenie nie jest odpowiednio ciche wzmagam go licząc coraz głośniej ;)

Brahdelt – faktycznie, takiego długiego komentarza to ja jeszcze u Ciebie nie widziałam :) Bąbli nie będę przyszywać, mowy nie ma! Podobają mi się dyndające i koniec  kropka :) Oj ta symetryczność schematu zaoszczędziła mi sporych nerwów ;) 

Jeśli chodzi o rosyjskie modele – znowu perfekcyjnie opisałaś to, czego ja nie umiałam. Być może często balansują na granicy dobrego smaku, czasem ją przekraczają, ale często są niebanalne, ciekawe i stanowią dużo większe wyzwanie od zachodniego minimalizmu (ale nie generalizujmy).

Tak z ciekawości zapytam – a rzeczywiście robisz tylko jeden rządek wtedy? Bo ja mówię “tylko skończę rządek” i jeśli nie widzę niecierpliwego stepowania robię jeszcze kilka ;)

 

Zrobiłam wczoraj 4 bąble do szala celtyckiego. Włóczki starczy mi na góra dwa więc muszę złożyć zamówienie na kolejny motek. W związku z tym premiera gotowego szala nieco się opóźni.

Zamierzam zrobić coś z moimi ciucholandowymi włóczkami (oj przydałaby mi się tutaj rada Raweny- jak ona to robi, że jej włóczki są takie proste). Na początek uzyskałam zgodę Marcina – pomoże mi przewinąć motki do formy zdatnej do uprania. Za każdą radę w kwestii prostowania będę ogromnie wdzięczna.

11 komentarzy:

myszoptica pisze...

o rany, troszkę mi ulżyło... uff...
swojski widok nareszcie:)
artysta bez twórczego nieładu jest moralnie podejrzany:)

myszoptica pisze...

to znowu ja, bo gapa jestem...
przy prostowaniu włóczki dobre efekty mam kiedy przewijam na lużny motek i wieszam nad parą (otwieram czajnik najczęściej)i trzymam dopóki się nie rozprostuje, potem energicznie napinam takie wilgotne jeszcze i zostawiam do wyschnięcia. potem przewijam. słyszałam, że dziewczyny piorą motki ale nie próbowałam tego

Fiubździu pisze...

miałam Ci napisać wcześniej, ale jakoś mi nie wyszło, mój sposób na prostowanie. Nie jest zbyt idealny, ale na razie nie mam siły próbować czegoś innego:
1. przewijam kłębki na luźne motki i związuję w trzech miejscach, żeby się nie poplątaly nitki
2. Zwijam takie motki w ślimaczki i zawiązuję dodatkową nitką, żeby się nie rozkręciły
3. Wrzucam do letniej wody z dodatkiem płynu do płukania. pozwalam pokąpać sie chwilę włóczce
4. płuczę
5. rozwiązuję ze ślimaczków
6. wieszam nad wanną motki z obciążnikiem.
7. po wyschnięciu zwijam w kłębki ponownie.
Niedługo będę prowadziła akcję pt: "prostowanie", więc uwiecznie na zdjęciach ślimaczki, żebyś wiedziała co się roi w moim chorym umyśle :p

Co do komód i szuflad. Masz przynajmniej w części porządek. U mnie jest taki bajzel, że wstyd pokazać ludziom...

Karina pisze...

Hmmmm, nawet ta podobno najgorsza szuflada mnie nie przeraża, nic a nic ;-) Ja swoje włóczkowe zbiory trzymam w koszykach na dnie szafy- i już zaczynam się bać przeprowadzki do nowego domu: po pierwsze, co powie A, jak to wszystko wywlekę, a po drugie szafa w nowym domku ma drzwi z mlecznym szkłem, więc wszystko byłoby na widoku- będę musiała zakupić jakąś komódkę.
Co do prostowania włóczki: moja mama kiedyś nawijała ścisło prutą włóczkę na plastikową dużą sztywną okładkę, potem trzymała to nad garnkiem z wrzącą wodą- jak to potem ostygło i wyschło to nitki były proste.
pozdrawiam Karina

Brahdelt pisze...

E, z tymi bąblami to ja tak prowokacyjnie!... *^v^*
Czasami rzeczywiście robię ten jeden rządek do końca, bo potem trzeba wstać i czymś się zająć. A czasami mogę więcej, bo jak Robert słyszy ten "jeden rządek", to macha ręką i sam sobie idzie poradzić z tym, do czego mnie natychmiast potrzebował. =^v^=

Anonimowy pisze...

No, wreszcie jakieś fajne zdjęcia ;))))))

myszoptica pisze...

ależ mi ćwieka zabiłaś z tym sokownikiem... idę wygrzebać resztki wełny i przeprowadzę próbę.
dam znać

persjanka pisze...

tylko dwa dni mnie nie bylo a tu tyle przybylo:)..takie widoki..piekne..kto tu mowi o balaganie..pieknie wszystko poukladane...to tylko taki artystyczny nielad czasem wyziera zza rogu ale to i tak piekny ład..a jakie zapasy...:)..podoba mi sie nowy uklad bloga i szkoda,ze twoje tajniki zapisywania blogow..linkow brzmia dla mnie jak czarna magia..pozdrawiam ania

dagny14 pisze...

Teraz zdecydowanie lepiej!

Anonimowy pisze...

Ty się nie przejmuj. Powinnam chyba teraz na pocieszenie zrobić zdjęcie swojego warsztatu. Wygląda znacznie gorzej. Mój twórczy nieład ech ..szufladki się zamyka i nie widać. Skłądać tego nie ma sensu u mnie to jest na 5 minut ..Szukam czegosco mam na spodzie i znowu bałagan ech -pozdrawiam

Anonimowy pisze...

to wyżej to Eve-Jank pocieszona widokiem twoich zapasów. Nie gniewaj się ale mi jakoś milej się robi jak widze takie rzeczy . Wiem ,że nie zwariowałam -pozdrawiam