piątek, 30 maja 2008

Składam broń

Niestety z sonatowego topika nic nie będzie. Nie chodzi nawet o to, że nie da się z kołnierzem nic zrobić. Da się i to nawet stosunkowo prosto - wystarczyło spruć kilka rzędów, i część koronki robić tylko z przodu:

   

Taki dekolt, nie jest zbyt głęboki - wygląda całkiem ok (te fotki dla Ciebie Lauro - jeśli zdecydujesz się zabrać za ten model :) ). W wersji grzecznej zabudowałabym dół dekoltu jednym, góra dwoma rzędami koronki.

Rzecz w tym, że to po prostu nie mój styl - przymierzyłam, wszystko niby ok, ale źle się w tym czuję. Nie jestem do końca zadowolona ani z wzoru robionego na drutach (te moje oczka lewe), jak i do wyglądu Sonaty w części koronkowej. Włóczka w części drutowej wydaje mi się zbyt cienka (a przez to robótka zbyt przejrzysta) z kolei przy koronce jakoś gubi się na niej wzór - może jest zbyt gruba, może to kwestia koloru. Nie wiem sama - w każdym razie nie widzę sensu kończenia robótki, której prawie na pewno nie założę.

Trochę smutno, bo na manekinie topik nie wygląda źle, ale cóż zrobić.

Pozostaje pocieszyć się inną robótką (pisząć to poczułam się strasznie zepsuta na rozpustny sposób). 

czwartek, 29 maja 2008

Kłopot z sonatowym topikiem

Wczoraj zrobiłam pierwszą przymiarkę i z miejsca się zniechęciłam. Chodzi o koronkę wokół dekoltu. Z przodu układa się bardzo ładnie, natomiast z tyłu robi się taki wywijający się kołnierz:

   

Próbowałam ratować się ściągając całość sznurkiem:

    

Nie jestem jednak do końca przekonana (należy wziąć poprawkę, że na manekinie zawsze leży lepiej). No i mam trzy wyjścia:

  1. Zostawić jak jest i próbować się oswoić
  2. Kombinować ze skróceniem koronki z tyłu
  3. Spruć całość i przeznaczyć Sonatę na coś innego

Próbuję się jeszcze pocieszać, że dorobienie koronki przy rękawach może zmienić wygląd bluzki, ale w tej chwili jestem zniechęcona i kompletnie nie mam na to ochoty :(

wtorek, 27 maja 2008

Kimono styled sweater

Doceńcie poświęcenie (albo próżność :)) - na dworze podobno 26 stopni,  a ja snuję się w wełnianym swetrze i oganiam od piesków, które uwielbiają poskakać i drapnąć pazurkiem nowy ciuszek.

Oto i on z wkładką:

 P1170491P1170464     P1170511P1170526P1170506-1 

Na całość wyszło mi 10 motków Merino Inter-Fox (500 gr). Całość wykonana drutkami 4 mm. Jedyna modyfikacja to szerokość rękawów - nabierałam 66 oczek.

Nie do końca podoba mi się szew plisy przy talii - ta plecionka jest dosyć gruba i trudno ją ładnie przyszyć. Dolnej warstwy (tej spodniej plisy) nie przyszywałam do końca - bo nieładnie marszczyła mi dzianinę - albo za jakiś czas wpadnę na to - jak to ładnie zrobić, albo jak każda prowizorka zostanie do końca.

Co tu dużo mówić - sweter bardzo mi się podoba, świetnie się w nim czuję, leży jak trzeba - czegóż więcej chcieć :)

Na koniec wstawiam fotkę topika z Sonaty (czerwonej, a jakże) - staram się pogodzić z faktem, że żadna fotka ostatnio nie oddaje właściwego koloru - ale odwołuję się do zdjęcia motka, jaki umieściłam jakiś czas temu w blogu - to mniej więcej taki kolor.

P1170344-1

Jestem na etapie obszydełkowywania dekoltu - trzeba to robić uważnie, bo całość jest dokładnie rozrysowana i łatwo można się pomylić - prułam już tę szydełkową część trzy razy.

poniedziałek, 26 maja 2008

Kimono styled sweater - na finiszu

Wysiłek fizyczny dodaje skrzydeł! Po sobotnim sponiewieraniu się (a sądziłam, że kilka godzin noszenia desek powali mnie "na deski") dostałam skrzydeł - po powrocie zszyłam boki mojego chińskiego topika i dorobiłam bordiurkę do Kimono styled sweater'ka.

Dzisiaj udało mi się doprowadzić rzecz niemal do końca. Otóż pozostaję mi zastanowienie się nad wykończeniem dekoltu - wpija mi się z tyłu w kark ta plecionka warkoczowa, rozważam wyprucie jej o ewentualne wydłużenie. Nie mam pojęcia jak to wpłynie na "przylegalność" wokół dekoltu - myślę, że testy przeprowadzę dziś, w okolicach "Mistrza i Małgorzaty" (na jedynce) a jutro podzielę się wnioskami.

Nie do końca wiem również, jak ładnie poradzić sobie z wszyciem plecionki na dole (chodzi o krótsze krawędzie). Będą tam po dwie warstwy dzianiny - mam wrażenie, że wygląda to grubawo, ale nie bardzo wiem, jak zrobić, żeby wyszło tak ślicznie jak na modelce.

Strasznie spodobał mi się sposób robienia paska - może to żadna filozofia, ale ja coś takiego robiłam pierwszy raz. Otóż dziergało się go następująco: po nabraniu 4 oczek przerabia się rząd prawych, przeciąga drut z żyłką tak, by znowu być na początku prawej strony, i znowu przerabia się rząd prawych - daje to efekt dziergania paska dookoła - jak dla mnie świetny patent.

Sesji na mnie dziś nie będzie (a nabyłam w weekend lustro, więc wchodzę w erę nowych, jednookich zdjęć) - posłużę się manekinem. Tak łatwiej poukrywać wlokące się nici, no i manekin ma śliczny, chudziutki karczek, do którego plecionka przylega zdecydowanie lepiej, niż do mojego.

Zrobiłam jednak testową przymiarkę i stwierdzam że to będzie bardzo fajny sweter - ma nietuzinkową formę, luźną, wygodną górę, a jednocześnie to, co tygryski lubią najbardziej - podkreśla talię.

Dosyć gadania jednak - oto stan aktualny:

P1170314 P1170318 P1170319 P1170320

Kolor zupełnie nie odpowiada rzeczytwistości (spójrzcie na ścianę w tle - kolor nie zmieniany od paru lat, a co zdjęcie to inny) - włóczka i kolor identyczna, jak w płaszczyku z Vogue Knitting, takie zgaszone bordo.

niedziela, 25 maja 2008

Czasem zdarza mi się coś skończyć

Przed chwilą rozprawiłam się z kwiatkami i udało mi się nawet zrobić małą sesję przed drzemką pszczółki. To, że odpowiedniego światła nie będzie można było przewidzieć. Nie pomyślałam jednak, że Maja nie przywykła do spódniczek ;) A może po prostu falbana jest zbyt fajnym obiektem do zabawy, żeby zostawić ją w spokoju?

W każdym razie przedstawiam kilka nielicznych fotek, kiedy dół sukienki jest w w miarę w miejscu dla niego przeznaczonym ;)

P1170204 P1170243

Tutaj już ruszał w górę:

P1170185-1

Tutaj wersja 2d:

P1170173-1

i kwiatek:

P1170178

Na komplet poszło mi 60 - 70 gr włóczki Tweed, plus odrobina bagienno-zielonej Sonaty na listki, i kremowej (beżowej lub ecru jak kto woli) Virginii. Całość szydełkiem 3 mm. Wykończenie rękawkowe będę jeszcze zmieniać - bo źle doczytałam opis.

O ile anglojęzyczne opisy drutowe da się znieść o tyle opisów szydełkowych nienawidzę. Zamiast wrzucić jeden prosty obrazek opisują wszystko słownie i człowiek gapi się jak sroka w kość i kombinuje o co im tutaj mogło chodzić.

Celowałam w rozmiar 6-9 miesięcy i osiągnęłam go w sposób dosyć ciekawy. Próbka zgadzała się z wymaganą, zaś po nabraniu odpowiedniej liczby oczek sukienka wychodziła za szeroka. Nabrałam więc liczbę oczek wymaganą dla rozmiar 1 - 3 miesiące - i wyszła szerokość dla rozmiaru 6-9 miesięcy.

Sukienkę robiłam dwa razy - za pierwszym razem, jak przepis przykazał, osobno tył i przód - tył wyszedł mi o 2 cm szerszy (może to wina filmu, który wtedy oglądałam). Zrobiłam więc całość jeszcze raz - tym razem dookoła - i tak zdecydowanie wolę. Nie trzeba zszywać a i szerokości się zgadzają ;) Płaszczyk, który mam zamiar wydziergać do kompletu, też będę dłubać na okrętkę.

Kwiatki na razie umocowałam prowizorycznie, zastanawiam się, czy nie przeprać ich próbnie, żeby sprawdzić, czy Sonata nie farbuje.

Udało im się również nauczyć wczoraj, jak zszywać oczka lewe -  szewek wyszedł mi niewidoczny! (jestem z siebie niezmiernie dumna). Mogę więc przejść do części szydełkowej czerwonego topika, bądź skończyć w końcu kimono styled sweater - na razie nie umiem się zdecydować.

czwartek, 22 maja 2008

Naprawdę dziergam!

Widzę, jak mi po blogu hula wiatr i turlają się chaszcze, a żywego ducha nie widać. Nie pisałam od dłuższego czasu, aby przegnać demony niestałości - ile razy bowiem pisałam, że coś dziergam, czy też zaczynam dziergać - po napisaniu posta przestawało być to aktualne. Aż mi się głupio robiło, jakbym w jakieś gawędziarstwo bez pokrycia popadała

Wbrew pozorom naprawdę dziergam-  chociaż efektów wymiernych i pokazanych w blogu brak.

Wszystkiemu winne INNE BLOGI! (no i trochę pogoda)

Ale po kolei:

Męczyłam się z Kimono styled sweater straszliwie - doszłam z nim do krytycznego momentu - kiedy należało przymierzyć "ciało", zdecydować się na długość, gotowych w zasadzie rękawów, i dorobić warkoczową plecionkę dookoła dekoltu. Słońce za oknem grzało jak zwariowane, robótka była jak najbardziej nie na czasie.

Wtedy zajrzałam do bloga Brahdelt'owego. Widzę te same symptomy (Kimono styled sweater kontra letnia błekitna bluzeczka) myślę - ech, dlaczego by nie rzucić robótki i też się za coś letniego zabrać? Inni też tak mają, Twoja niekonsekwencja zagubi się w tłumie >:)

Zatem wezmę się za "latającą mysz" (niech już ten mój egzemplarz z taką nazwą zostanie :))

W międzyczasie jednak "tylko sprawdzę pocztę"... no i czy coś nowego na blogach... masz Ci los! W 5 minut nauczyłam się japońskiego w kąciku Włóczkomanii. Przecież tę nieoczekiwanie nabytą umiejętność należy jakoś zweryfikować, zZabrałam się piorunem za dłubanie takiego oto topika z czerwonej Sonaty (następny topik i bolerko czekają w kolejce a ja zastanawiam się czy mi życia starczy).

Zrobiłam tył i przód. Miałam właśnie przejść do zszywania i dorabiania części szydełkowej wokół dekoltu kiedy zrobiło się zimno.

To dobra okazja, żeby skończyć Kimono styled sweater. Akurat dobry film "leciał" w tv - plecionkę robiło się całkiem przyjemnie - do końca filmu gotowe 3/4. Kolejnego wieczoru miał być kolejny film i finisz z plecionką...

...tyle, że zobaczyłam to śliczne dziewczątko w wiosennym kapelutku i pomyślałam, że akurat takiego brakuje mojej pszczółce. I to był koniec "dorosłego" dziergania" na czas jakiś. Gwoździem zaś do trumny był ten komplecik, nad którym aktualnie pracuję:

5-25b-2

I jestem przeszczęśliwa, bo wychodzi ładnie (mam już kapelutek) z włóczki Tweed (kolor nr 1003 - w rzeczywistości jest dużo jaśniejsza), którą zakupiłam w ilości 400 gram ( 8 motków) w Inter-fox'ie i nie miałam bladego pojęcia, co z niej zrobić. Włóczka jest mięciutka, ale kolor ma zbyt blady jak dla mnie - natomiast dla Majki będzie w sam raz. Jeśli uporam się z sukienką do jutra, wstawię zdjęcia. W planie mam zrobienie kompletu z Tweed, oraz zrobienie tego samego kompletu z bawełny (mam zachomikowaną Virginię, może się nada?). Wracając do Tweed'u - na kapelusik i przód sukienki poszło mi 50 gr (jeden motek). Zatem Maja będzie miała jeszcze wiele rożowych ubranek. Nie tylko różowych zresztą, jako, że na tej samej przecenie (1,70 za motek) kupiłam też kolor nr 05 (nie pamiętam już dobrze, ale to jeden z tych jasnobeżowych).

Na koniec zdjęcie chlebka, który też upiekłam przezblogowo:

P1170082

Mój jest ze zwykłej mąki (na mojej głębokiej prowincji, nawet w sklepie Stokrotka Premium, w który święcie wierzyłam, są tylko zwyczajne mąki).

Ubytek w skórce widoczny na zdjęciu w lewym górnym rogu chlebka jest efektem niecierpliwości domowników stałych (mąż) oraz przybyłych i nie dających się wygnać na zapach chlebka (siostra).

Chlebek upiekłam dwukrotnie i na pewno mogę powiedzieć o nim jedno - jest niesamowicie mało wydajny. Znika właściwie od razu w momencie osiągnięcia temperatury "nieparzącej".

środa, 14 maja 2008

O niezdrowym pociągu do czerwieni i latającej myszy

Nie doczekałam raportu odnośnie rękawów Kimono Styled Sweater, ręce mnie świerzbiły - rozpoczęłam wersję o około 4 cm węższą. W efekcie, po przeczytaniu Brahdeltowego wpisu doznałam uczucia nagłego uderzenia gorąca - bo rękaw był już niemal na ukończeniu. Nie zszyłam co prawda jeszcze ramion korpusu, ale metodą upychania krawędzi robótki pod ramiączkami i tym podobnym technikom przymierzyłam rękaw i odetchnęłam z ulgą - zmieszczę się :)

Tak więc na chwilę obecną mam korpus i jeden za długi rękaw (rozpędziłam się - słonko grzało, nie chciało mi się wstawać z leżaka i zerknąć do opisu). Do tego mam jeden motek (50 gram) Merino.

Na starcie miałam 800 gram - coś tam czułam, że może braknąć, ale nie że aż tyle. Liczę na to, że przesyłka z InterFoxu przyjdzie nim wykorzystam ostatni motek (podobno dzisiaj wysłali).

Zajrzałam w sobotę do pasmanterii. W poszukiwaniu rajstop (ha!). Włóczki nie kupiłam (ha!) za to zapuściłam żurawia za ladę (przemiła ekspedientka zawsze coś dłubie na drutach) i strasznie mi się spodobało to co dziergała - okazało się, że jest to model ze starej Sabriny (nr 7 z 2004 roku). W rosyjskiej wersji model nazwano przesłodko: latająca mysz.

01-14 

Siostra zapewnia mnie, że takie rękawy kimono też są modne tego sezonu. Mam nadzieję - bo w przeciwnym razie znaczyłoby to, że jestem bardziej passé niż sądziłam do tej pory. Kolor sweterka uznaję za znak - ta czerwień faktycznie chodzi za mną ostatnio straszliwie.

Ale ten model zrobiłabym chyba z bawełnianej Loreny - ta włóczka ma u mnie strasznego pecha. Uwielbiam jej kolor, uwielbiam jej miękkość, ale do tej pory ile razy podchodziłam z nią do jakiegoś wzoru - nie wyglądało to tak, jak powinno.

Miałam już milion pomysłów co do niej, zastanawiałam się nawet, czy nie zrobić z niej letniej wersji Kimono Styled Sweater . Latająca mysz może byłaby tutaj lekarstwem na moje rozterki :)

Wracając do czerwieni - wypusciłam się wczoraj z  siostrą na miasto.

Zajrzałyśmy do pasmanterii - siostra szukała rajstop. Kupiłam włóczkę.

P1170038

Była na wystawie i kusiła straszliwie.

Ta Sonata na wystawie wyglądała trochę bardziej na bordo, w słońcu trąci trochę maliną - ale to moje, zdecydowanie subiektywne" odczucia. Kupowałam ją z zamiarem wydziergania wdzianka z Interweave Knits Spring 2008:

14-1

Czy zakupiona Sonata rzeczywiście zostanie zużyta w procesie dziergania tego sweterka? Czy natłok nowych pomysłów, czasopism i potrzeba letnich ażurowych topików wytrącą mnie z tego zamiaru? Tego dowiemy się w kolejnych odcinkach telenoweli. 

sobota, 10 maja 2008

But i włóczka

W praktyce buty na obcasie nie sprawdzają się u mnie wcale. Pomijając wielkie wyjścia (nie pamiętam kiedy było takie ostatnio) pozwalam im leżakować w pudełkach. Nie nadają się na wyjścia na zakupy - bo nie można się w nich poruszać wystarczająco szybko, do pracy zakładam je niechętnie, bo najskuteczniej dopaść programistę w sportowym obuwiu.

Kupowane są czarne (pomijając te zakupione do ślubu) jako uniwersalne i teoretycznie pasujące do wszystkiego.

Dlatego fakt nabycia obuwia na obcasie w kolorze czerwonym utrzymuje mnie w stanie ekscytacji od tygodnia. Jeszcze go nie założyłam - na razie zaglądam co jakiś czas do pudełka, pasę oczy i chowam z powrotem. Nie wiem kiedy odważę się w nim wyjść, a pochwalić się muszę, zatem wstawiam fotkę:

 P1160849 P1160852

Te listki na fotce mogą wydawać się trochę cepeliowskie, ale wierzcie mi - ten but mógłby stać u mnie na biurku zamiast bibelota taki śliczny jest ;) Szczególnie do gustu przypadł mi odcień czerwieni - niestety nie mam talentu do oddawania właściwej barwy moim aparatem, zatem trzeba mi wierzyć na słowo.

Żeby nie zanudzać przechodzę do tematu właściwego - włóczki oczywiście. Na fali zachwytu czerwieniami (lubię te ciemniejsze odcienie, raczej w kierunku krwi żylnej niż tętniczej - ale tym razem nie wyszło) nabyłam motek Himalaya Kasmir (na próbkach kolorów ma numer 5):

 P1160855-1

W pasmanterii wyglądała ciemniej, po wyjściu na ulicę przeraziła mnie trochę intensywnością, ale liczę na to, że w zestawieniu z odpowiednim podkładem straci na intensywności.

Kupiłam ją bowiem z zamiarem wydziergania tej mgiełki - daję linka do tego konkretnego wykonania, ale jest i wiele innych adaptacji wzoru wystarczy poogladać tutaj.

Kusi mnie, co prawda, nabycie jakiejś luksusowej włóczki do tej robótki, ale nie wiem, czy dam radę wyczekać :)  Obawiam się również, że Kasmirowe wdzianko będzie gryzło, ale nie wiem czy cokolwiek jest w stanie powstrzymać mnie przed rozpoczęciem prac :)

Wiosna tego roku obfituje w robótki zaczęte i zalegające koszyk - golf ecru utknął tym razem na etapie dwóch rękawów i golfa - nie mogę się zdecydować jak zrobić korpus - cały w warkoczach będzie dosyć masywny, a wyraźnie odcięty pod biustem może nieładnie zaburzać proporcje - czekam aż mi się jakiś pomysł wyklaruje. Kimono styled sweater wchodzi w fazę zakończenia części warkoczowej - parę okrążeń i przejdę do pleców.

Sweterki dla cioci leżą odłogiem - wychodzi tutaj paskudna strona mojego charakteru - posypuję głowę popiołem... i czekam na lepsze czasy.

wtorek, 6 maja 2008

Jak do roboty, to do roboty

Proszę, ponieważ Vip'ów tyle, że wysypują się z koszyczka dziergam sobie to tu to tam.
A to rękawek podłubię:



A to sweterek dla cioci:



Sweter dla cioci miał mieć wykończenie takie jak w oryginale:

Ale coraz bardziej podoba mi się taki, jaki jest - koronkowy.
A wieczorami kimonko, bo warkoczyki zaplątane, i lepiej je dłubać kiedy Pszczoły i psy śpią :)

poniedziałek, 5 maja 2008

Kimono styled sweater

Trochę się zasugerowałam chyba Brahdel'towym wpisem i jakoś krzywo patrzę na fragment sweterka, który wydziergałam z Merino - w świetle wiosennego słońca faktycznie jakoś nie na czasie wygląda :(


Przyjemnie się go dzierga, jeśli pominąć moje nieustanne dylematy (a czego one ostatnio nie dotyczą) i krzywopatrzenie (moje lewe oczka nigdy mi się nie podobały, a tutaj jest ich sporo). Co prawda od drugiego rzędu dziergam raczej intuicyjnie, bo opis jest tradycyjnie, słowny, możnaby oślepnąć od wpatrywania się w czarne mrówki literek ;)
Z odleglejszej perspektywy robótka prezentuje się następująco:


Jak tak patrzę sobie na ten kawałek, to jakoś specjalnie zadowolona nie jestem.
Zaczynam podejrzewać, że wszystkiemu winne porządki. Dokładnie tak.
W zeszłym tygodniu dobrnęłam do szafy ubraniowej, zrobiłam remanent i doszłam do jednego wniosku - większość rzeczy, które wydziergałam leży w szafie i nie założyłam ich ani razu. Właściwie byłam raz tylko w płaszczu i w beżowym topiku na ramiączkach.
Jeśli chodzi o resztę scenariusz zawsze jest ten sam - szykuję się do wyjścia, desperacko zakładam na siebie wydziergany własnoręcznie ciuch i stwierdzam, że wygląda bez sensu.
A to jakiś detal nie jest dokładnie taki jakbym chciała, a poprawiać mi się oczywiście nie chce, a to po prostu całokształt mi się nie podoba, a to za ciepło, a to za zimno, a to nie mam za bardzo do czego włożyc.
No i jak w takiej sytuacji entuzjastycznie podchodzić do koszyczka wypchanego VIP'ami.

To tak w kontekście Twojego komentarza Anno westchnęłam sobie rozwlekle :)

sobota, 3 maja 2008

Zepsuty komputer

Nieszczęścia chodzą po ludziach - tym razem trafiło na mnie.
Co prawda mogę korzystać z komputera męża, ale to nie to samo :(
Najgorsze jest to, że nie mam tutaj odpowiedniego czytnika do zrzucania zdjęć - zatem
fotek wypocin nie będzie aż do odwołania.

Może i lepiej, bo ostatnio pozaczynałam tego ponad miarę. Sweterek cioci doprowadziłam do pach... i rzuciłam w kąt bo mi się nie podobał.
Zaczęłam drugi - bazujący ma motywie żakietu On-line (biały, część wykonana z elementów, część tradycyjnie. Robię go nadal z Kornelii, zatem elementów jest zdecydowanie więcej. Na szczęście da się ominąć cięcie nitek i robić elementy hmm - jak po polsku napisać rosyjskie bez odrywania nitki? ;) (Nawet rosyjskiej klawiatury tu nie mam zainstalowanej:()
Robię zatem ten sweterek i czuję w kościach, że będą kłopoty - rozmiar ma być większy, niż moje tradycyjne 36 - zaczynam jednak podejrzewać, że jakbym nie kombinowała, zawsze wychodzi mi mój rozmiar. Czekam zatem na wizytę cioci i przeczuwam prucie.
Prucie zaś będzie bolesne bo szydełkuję tak, żeby w ogóle nic nie zszywać.

W kwestii sweterka z Knit&Mode - jeden rękaw i prace stanęły. Jak zmusić się do dziergania czegoś tak ciepłego, jeśli za oknem słońce i ciepło??? Czekam zatem na ochłodzenie.

Wpadł mi w ręce zaczątek ananasowej bluzki, którą zaczęłam z Alminy rok temu. Almina wydała mi się wtedy za gruba i toporna, bluzeczkę zrobiłam z Perle. Teraz wyszło na to, że rozmiar będzie w sam raz na drugą ciocię - do wykończenia zatem czeka fragment od pach w doł.

Na domiar złego od wczoraj wykonałam dwa razy plecy pewnego letniego sweterka z Vogue Knitting. Niestety obie wersje pójdą do prucia. Bo tak. Bo obie wyglądają beznadziejnie i frustrująco :(

To tyle marudzenia oraz wyrzutów sumienia, które gnębić mnie będą czas dłuższy albowiem...

Jest! Wreszcie jest opis sweterka, dla którego zachomikowałam resztę bordowej Merino:

Oczywiście rozpoczęłam prace - drutami 4mm, bordową Merino, najmniejszy rozmiar. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła zaprezentować chociaż fragment robótki.