poniedziałek, 30 czerwca 2008

Z kwiatka na kwiatek

Co u mnie? Dwa dni temu na moim tarasie pojawił się taki oto optymistyczny widok:

P1180469

Zapytacie, czy Marcin zrozpaczony moim nałogiem kupowania włóczek i bezustannego drutowania postanowił ukrócić swoje cierpienia? A może powiesił ten hak ku przestrodze? Ani jedno ani drugie. Mimo, że zarówno poranku jak też też o zachodzie słońca wygląda raczej złowróżbnie, hak ma przeznaczenie całkiem rozrywkowe:

majka

Nie dawałam ostatnio znaku życia, a to za sprawą chaosu, który wkradł się w moją działalność robótkową. Tradycyjnie  zresztą w etapach przejściowych tak się dzieje. Nie znaczy to oczywiście, że w oczekiwaniu na grom z jasnego nieba nic nie dłubię.

Po pierwsze zajęłam się modniarstwem - w wersji mini bardzo satysfakcjonujące zajęcie - raz, że dzierga się to szybko, dwa, że można sobie pozwolić na elementy dekoracyjne, które mnie już nie przystoją (patrz: różowe kwiatki).

P1180417-1

Czas wydziergania - jedna Majodrzemka, włóczka Virginia, szydełko 3. Kwiatki z Virginii i różowej Maxi.  Kapelusik chciałabym zadedykować Czarcikowi z podziękowaniami za inspirację oraz wsparcie techniczne :)

P1180468 P1180462

Chciałabym do tego wydziergać małej jakiś topik na wiązanych ramiączkach, ale wena póki co zawodzi. Generalnie tracę nadzieję, że ta Virginia kiedykolwiek mi zejdzie, kupiłam kiedyś po dwa motki, teraz nie mam pomysłu na nic dla siebie, a na ciuszki Majki schodzi tyle co kot napłakał.

Egzemplarz drugi zaczerpnięty z Baby knits for beginners:

Na modelu książkowym:

kapelutek

Na Mai:

P1180434 P1180431-1 

Czas wydziergania - jedna Majodrzemka, włóczka Lorena, druty 4mm. Mam ochotę dodrutować do niej listek ;)

Z tej samej książki spodobała mi się ta sukienka:

sukienka 

Prosta, nic skomplikowanego, ale takie ciuszki dla maluchów podobają mi się najbardziej. Dłubię ją z włóczki Kaja drutkami 3mm (ostatnio nie widzę jej na sieci a bywała na allegro) - na pierwszy rzut oka nie spodobała mi się, ale kiedy wzięłam ją w łapy zmieniłam zdanie. Jest mięciutka i puszysta. Na oko podobnej grubości jak Lorena, a przeznaczona na druty 2,5 - 3,5 mm - ciekawe jak to jest wyliczane.

Na tył sukienki wyszło i ciut powyżej 50 gram, muszę tu kombinować bo włóczka jest grubsza:

 P1180455

Przez jeden wieczór bawiłam się czymś takim:

butki

Zdjęcie pochodzi z książki Crochet  Des Chaussons Pour Bebe. To co mi wyszło wygląda, jak bucik wyszydełkowany pierwszy raz w życiu. Tym samym nie nadaje się do pokazania, ale praktyka czyni mistrza, zamierzam zrobić drugie podejście :)

Jeśli chodzi o wrrrr bolerko to nie jest dobrze. Wypruwałam i przeszywałam listki dzisiaj całą dostępną popołudniową jednostkę czasu wolnego (patrz Majodrzemka) i jest o tyle lepiej, że tył się nie falbankuje, o tyle gorzej zaś, że mi się listki rozjeżdzają i będę musiała jeszcze trochę poprzeszywać. Ponadto listki lubią się zwijać. Na manekinie wystarczy ładnie szpilką poprzypinać, ale nie zamierzam tego stosować na ciele :) Na domiar złego wdzianko jak było tak jest luźne, i gdybym chciała coś na to radzić, to mogę je tylko spruć, bo robione jest w całości (mam wrażenie że już na to narzekałam :)). Na razie odłożyłam nieapetyczną plataninę nitek i dzianiny aż mi niechęć przejdzie, pomyślę o tym jutro ;)

Przez moment dziergałam zaznaczony dawno temu i zapomniany model z Phildara.

56824923

Naszukałam się odpowiedniej nitki wczoraj, narobiłam próbek i najbardziej zbliżony efekt udawało się uzyskać z Kornelii. Wydziergałam nawet rękaw, ale nie jestem przekonana czy taki natłok nitki bawełnopodobnej nie będzie jednak odczuwalny na tak dopasowanym sweterku. Nie mam jednak pomysłu na co ja zamienić. Może Monika? Czy szydełko 2,5 (wg Phildara) to jakieś większe od metalowej 3mm? Onegdaj kupiłam plastikowe 2,5 i jest bardziej toporne od mojej metalowej trójki...

 

 

W każdym razie rękaw korneliowy wygląda tak:

P1180450

Jakby tego było mało wytargałam z szuflady włóczkę Kasmir, bo chodził za mną od dawna mgiełkowaty sweterek, tylko nie wiedziałam gdzie go widziałam. W końcu doszłam to wniosku, że musiało to być to:

Model pochodzi z Heartfelt - The Dark House Collection. Książki oczywiście nie mam. Należy ona do grona tych, nad zakupem którym modlę się od dawna, przeliczam ilość modeli, które bym ewentualnie wydziergała, przeliczam walutę przeliczam nie wiadomo co jeszcze i aktualnie dochodzę do wniosku, że filozofii tutaj wielkiej nie ma. Powinnam dać radę. Zaczęłam dziergać to cudo dookoła. Zrobiłam elegancko próbkę, przeliczyłam sobie ilość niezbędnych oczek, Wydziergałam moc rzędów, w końcu zebrałam się, żeby przymierzyć (niechętnie, bo mam krótką żyłkę, nie wcisnę się nie przekładając połowy oczek na inne druty) wyszło na dwie mnie. Zaznaczyłam profesjonalnie palcem o ile ma być węższe, wyszło mi w obwodzie absurdalne 100 oczek obwodu (na drutach 5 mm) i dziergam sobie ciągle zastanawiając jakim cudem się w to wepchnę. Ba, nawet sobie oczka odejmuję na talię :) Żałuję ogromnie, że rękawów nie dam rady naokrągło wydziergać bo szew mi tutaj wyjątkowo nie pasuje, ale cóż poradzić.

Podobnie jak Brahdelt też kupiłam Sandrę, dla jednego modelu głównie:

ScannedImage-5

I teraz mam zgryz i to duży. Bo nie potrafię wyobrazić sobie włóczki, którą na drutach 3,5 wydziergam 30 oczek w 10 centymetrach. Sonata, która zwykle nie zawodzi, odpadła na trójkach, dalej to już mi tylko kordonki przed oczami stają? Przesadziłam, to fakt, ale mimo wszystko nie mam pojęcia czym to wydziergać.

Do tego teraz zastanawiam się czy zabierać się za Butterfly z Jagger Spun Zephyr, czy dalej chodzić koło niego jak koło relikwii :)

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Włóczka jest zawsze mile widziana :)

Tak sobie niucham po blogach i widzę, że dzisiaj dzień przybyłych włóczek jest, a to u Brahdelt (mniam ten kolor i ten bambus) a to u Fiubzdziu, a to u mnie.

Rozczuliłam się ogromnie, kiedy siostra dzisiaj przytargała mi od babci włóczkę. Babcia z sąsiadką pruły dla mnie sweter na włóczkę  - czy to nie kochane?

Otrzymałam 4 kłębki takiej oto anielsko błękitnej włóczki z (chyba) wiskozowym oplotem (świeci się, stąd to podejrzenie):

P1180186

P1180191

Trudno mi ocenić czy to sam akryl (z wiskozowym oplotem ;)) czy jest w tym domieszka wełny, nie znam się na tyle, żeby to palpacyjnie rozpoznać. Robiłam próbkę na 4-kach - wychodzi ładnie, na ciut większe pewnie też się nada. Marcin się śmieje, że będę w takim kolorze strasznie słodko wyglądać, ale ja jestem podekscytowana - muszę znaleźć dla niej godne przeznaczenie, żeby trud babci nie poszedł na marne. Jest tylko jeden zgryz - zważyłam włóczkę, i jest jej ok 350 gram - pojęcia nie mam jak to się przekłada na  kupne motki. Babcia twierdzi, ze sweter był ogromny, a ja zazwyczaj kupuję na siebie ok 400 gram na sweter - bądź tu mądry:(

Teraz wiadomośc od której powinnam właściwie zacząć - korneliowy sweterek został przekazany cioci! Pasuje! Ciocia podobno zachwycona (ciocia jest bardzo miłą osobą i pewna jestem, że nie powiedziałaby że się nie podoba :/). Przeszukując wczoraj swoje wpisy blogowe  uswiadomiłam sobie, że zabierałam się za ten sweterek od marca - po prostu wstyd. Prawda, że od tego czasu wydziergałam i sprułam ze trzy korpusy, z których żaden mnie nie zadowolił, mimo wszystko jednak terminy realizacji mam tragiczne.

Czas na wieści dotyczące zielonego, liściastego bolerka - przyszyłam wczoraj całą bordiurę (bez rękawów) i już wiem na czym polega moja klątwa Lorenowa - nie wiem skąd mi strzeliło do łba niereformowalnego, że bolerko będzie ładnie wcięte w talii. Nieporozumienie z bolerkiem warkoczowym nie nauczyło mnie niczego :)

To wdzianko oczywiście też nie jest dopasowane, zwłaszcza z tyłu mnie to martwi. Spróbuję jeszcze raz przyszyć bordiurę, żeby zlikwidować falbankę, która zrobiła się z tyłu (niestety akurat ta poprawka wymaga wyprucia całości) nie zmieni to jednak faktu, że wdzianko z tyłu nie przylega do ciała tylko sobie tak raczej swobodnie dynda. Taka jego uroda - fotka ogrinału wyraźnie uprzedzała.  Mimo wszystko nie zrezygnuję z wdzianka - chociażby dla tych fajnych listków. Postaram się doprowadzić bordiurę do stanu zadowalającego, obfocę się i wystawię do oceny w najbliższym czasie :)

Trochę do tyłu z fotkami jestem, miałam wspomnieć (jakbym tego teraz nie robiła ) o swoim nowym stanowisku plenerowym oraz kapelusiku, który udało mi się wydziergać podczas tradycyjnej drzemki majowej, ale że nie mam odpowiedniego materiału ilustracyjnego rozwinę te wątki przy kolejnej okazji :)

sobota, 21 czerwca 2008

Coś na zaostrzenie apetytu

Mam połowę liściastej bordiury, ale nie mogłam się doczekać, jak to będzie razem wyglądało - doszyłam więc to co jest:

P1180161-1

Wygląda na to, że listki układają się ładnie. Z tyłu będę musiała trochę popracować nad wykrojem szyi bo widzę, że jest dosyć szeroka i listki mogą się wywijać. Na szczęście to końcowka bordiury więc będę sobie mogła poprawiać bez większego prucia.

Edi-bk - z tą wisienką trafiłaś, oj trafiłaś. Te listki to dla mnie największa radość w tym bolerku. Włóczka oczywiście też - mięciutka i milutka. Ciągle zastanawiam się, czy nie zrobić z niej letniej wersji Kimono styled sweater :)

Brahdelt, Fiubzdziu - do listy aktualnych klątw należy zdecydowanie dodać  klątwę rękawów. Miałabym gotowy korneliowy sweterek, niestety rękawy okazały się zbyt długie. Poprawiłam i wszyłam jeden. Drugi czeka na poprawkę podczas dzisiejszego meczu. Jutro zamierzam wyekspediować sweterek do cioci (nie wiem czy uda mi się zrobić sensowną fotkę przed wyjazdem - nie mam pod ręką nic co by go sensownie wypełniło). Zdecydowałam, że nie będę doszywać guzików, wydaje mi się, że właścicielka lepiej zdecyduje, w których miejscach powinny być.

Muszę wyznać, że strasznie mnie już ciągnie do rozpoczęcia jakiejś nowej robótki ech...

środa, 18 czerwca 2008

Gwiazdka w czerwcu

Włóczka przyszła! Zamawiałam ją dokładnie tydzień temu i była ostatnią rzeczą, jakiej bym się dzisiaj spodziewała (znajomy twierdził, że przesyłki średnio idą dwa tygodnie). Kolor kojarzy mi się z jeżynami:

P1170907

Mięciuteńka i śliczna, leży sobie teraz na stoliku i pasie moje oczy. Tak sobie pięknie wszystko wyliczyłam - za tydzień miałabym na pewno już pokończone robótki, a teraz będzie mnie kusić :)

Dla zainteresowanych - włóczkę kupiłam na tej aukcji i mam jak najlepsze doświadczenia ze sprzedającym twojunemoons.

Melduję posłusznie, że korneliowy sweterek posuwa się do przodu - pół ostatniego rękawa gotowe, powinnam jutro przejść do zszywania (byłoby więcej, ale teraz tylko jeden mecz dziennie nadają).

W międzyczasie grzeszę sobie: Femmes_469 007-1

To model 6 z Phildara 469. Zakładam optymistycznie, że moje bolerko będzie bliżej ciała niż oryginał. Rozważam też zakończenie mankietów taką samą liściastą plisą.  Bolerko dłubię z Loreny (nie mam do niej szczęścia, albo ona nie ma do mnie szczęścia, ale nadal uważam, że ma przepiękny kolor i jest cudownie miękka - po prostu żal jej nie wykorzystać) drutami 4mm. Bolerko wykonywane jest w całości, łącznie z rękawami.

 

 

W tej chwili brakuje mi jednej poły oraz plis. Biegałam po domu szukając jakiejś poziomej powierzchni odpowiednio oświetlonej - padło na łóżko:

P1170919

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Miałabym pewnie skończoną całość, ale strasznie kusiły mnie te listki: P1170909

Pracowałam nad tymi listkami całą dzisiejszą Majową drzemkę. Najpierw za diabła nie umiałam poradzić sobie ze schematem - a konkretnie z wydedukowaniem, gdzie na nim jest łodyżka. Później okazało się, że wersja oryginalna nie wygląda u mnie tak sensownie, jak na modelce (czemu ja się ciągle tym zaskakuje? ). W każdym razie u mnie wersja wg schematu wyszła strasznie rozlazła a liście dyndały sobie na plisie nieciekawie. Ostatecznie doszłam do wersji na fotce - mam nadzieję, nie będzie się toto zwijało na łukach poły :)

poniedziałek, 16 czerwca 2008

... i nie wódź nas na pokuszenie

Ja tylko na chwilkę, bo oto właśnie trafiłam na coś co powaliło mnie na kolana i obciążyło szczękę do podłogi:

2546954915_feab7c2e7a 

Na stronie podanej pod zdjęciem nie ma jeszcze tego patternu, na Raverly jest niby udostępni0ny do sprzedaży, ale przekierowuje na stronę główną http://www.stitchdiva.com/. Może to i lepiej dla mnie i mojej czarnej Kornelii :)

Rozsądek podpowiada mi, że z tym sweterkiem może być jak z tuniką Dagmary (bez moździerza ani rusz), ponadto kolor włóczki to pewnie połowa sukcesu, ale i tak sobie jeszcze chwilkę nad tą tuniką popiszczę :)

Ps. Do BB dla dziergających dałabym się zamknąć z włóczkami na parę sezonów, byle był dostęp do sieci !

piątek, 13 czerwca 2008

Klątwa korneliowego sweterka

Najwyraźniej już czerwony topik był tutaj znakiem którego nie dostrzegłam. Drugi znak to Lorenowe bolerko. Na trzeci nie będę czekać, bo się boję :)

Miałam pewne oczekiwania dotyczące wczorajszego meczu - założyłam sobie bowiem, że skończę w tym czasie bordiurę i dzisiaj pozostanie mi tylko jej przyszywanie. Jakże mocno mnie mecz rozczarował - bordiura przyrastała bardzo wolno, kończylam ją jeszcze w trakcie dzisiejszej Majowej drzemki. W efekcie skończyłam po południu, przymierzyłam i stwierdzam, że albo ja się do bolerek tego typu nie nadaję, albo po prostu wyszło ono ciut za duże. (chociaż wszystkie wymiary się zgadzają) Z czego wnoszę? Bo lepiej pasuje na moją siostrę, która nosi większy rozmiar. Siostra bolerka nie przygarnie, bo warkoczowe wzory poszerzają (zgadzam się z nią, też się jakoś szeroko w nim czułam) zatem bolerko pójdzie na przemiał. Oto zdjęcia historyczne - bez obrobionych rękawów:

P1170889 P1170893

Nie wykluczam, że podejdę jeszcze do bolerka jakiegoś, chociaż mam tendencje do nieustannego obciągania takowych :) Pewnie najbliższe to będzie to gładkie z Vogue'a - ale to już po korneliowym sweterku (chociaż serce do drutów się wyrywa :))

Zamówiłam włóczkę (kojarzy mi się ten tekst ze spotkaniami AA). Do teraz jestem tym podekscytowana, bo pierwszy raz zamówiłam coś na ebay'u (ta moja zaściankowość). Czegoś tak luksusowego (czyli z domieszką jedwabiu) w rękach jeszcze nie miałam więc do teraz jestem lekko oszołonioma swoim postępkiem.

Powód mojego postępku nosi nazwę Jagger Spun Zephyr w kolorze mahogany (kolor 76). Strasznie podoba mi się też kolor 60 i 74 (tak naprawdę sporo w tej palecie bajecznych kolorów, jeśli wierzyć w odwzorowanie kolorów) ale na ebay'u ich nie było. Na swoją obronę mam przygotowane tłumaczenie - kupiłam włóczkę w konkretnym celu, którego póki co, nie zdradzę. Ilekroć bowiem ostatnio zarzekałam się, że coś wydziergam to wiecie jak to się kończyło.

Co do jutrzejszego dnia - śmieją się ze mnie w domu, że powinnam się jutro z drutkami wybrać na obchody 700-lecia Palowic, rozlokować się tam i oflagować. Marcin jest bardzo chętny do zrobienia z tego zajścia reportażu (z bezpiecznej odległości). Skoro już przy drwinach ze strony najbliższych jesteśmy to niedawno usłyszałam od siostry, że gdyby mnie wzięli do edycji Big Brothera, byłaby to najnudniejsza edycja wszechczasów. Jestem innego zdania - gdyby któraś z dotkniętych TĄ chorobą znalazła się w Big Brotherze osobiście leciałabym co rano, zaraz po przebudzeniu włączać telewizor żeby sprawdzić na jakim etapie jest robótka:)

środa, 11 czerwca 2008

O grzechach

To chyba mój najcięższy ostatnio grzech - niesłowność. Zarzekałam się, że niczego innego nie ruszę - ruszyłam: 19

To model z Let's Knit Series Spring-Summer 2007. Potrzebuję jakiegoś bolerka. Bardzo chciałam wydziergać bolerko z Vogue Knitting Holiday 2007, ale mimo właściwej próbki wychodziło mi za szerokie z mojej nieszczęsnej Loreny. 

Pewnie wyjdzie z Sonaty, ale na razie nie mam odpowiedniego koloru (też typowe - prawda?)

Miałam wydziergać na próbę tylko kawałek, później zarzekałam się, że tylko podczas Pszczółkowej drzemki. Później - że tylko podczas pierwszego codziennego meczu. Szkoda gadać - zasłużyłam na piekło :/

Tymczasem, nim dosięgnie mnie sprawiedliwość - kończe dziergać plecy:

P1170858-1

Tak wygląda wzorek w zbliżeniu:

P1170860

Jeszcze jeden zawijas warkoczowy dzieli mnie od przejścia do przodu - tutaj zacznie się zabawa w krótkowidza bo całość jest rozrysowana z dokładnością do oczka. Na koniec czeka mnie praca jak w Ruffled jacket - dookoła trzeba będzie przyszyć warkoczową taśmę. Mam nadzieję, efekt końcowy nie będzie za słodki (różyczkę sobie chyba daruję) - bo ten niepokojący podpis "Konservative knit", który zauważyłam poniewczasie, już jakoś przetrawiłam ;)

Grzech kolejny - egoizm - robótki dla mnie "dziergają się" szybko. A nieszczęsny sweterek dla cioci dłubię już wieki całe. Jest jakieś światełko w tunelu - zakończułam korpus i rozpoczęłam rękaw. Oto zdjęcie korpusu rozpostarte gustownie na żółtym ręczniku (jestem zbyt niecierpliwa by szukać do blokowania ręcznika odpowiedniego kolorystycznie):

P1170871

Grzech czwarty - niestałość. Zakochuję się bez pamięci, w wielu obiektach na raz. Chodzę oszołomiona wieczór dwa, po czym zakochuję się w obiektach kolejnych. Nie panuję nad obiektami, które kocham. Zapominam, które kocham najbardziej. Gromadzę obiekty w katalogach "Do zrobienia" gdzie giną w tłumie obiektów wcześniejszych. Jestem podła.

Nie noszę rzeczy, które wydziergałam. Przeważnie. Zdarzyło mi się wyjść raz czy dwa, w jednej, czy dwóch dziergadełkach i to wszystko. Chyba już o tym pisałam parę razy - a to pogoda nie pasuje a to cokolwiek.

Nie potrafię zmusić się do nawet drobnej przeróbki w rzeczach, które już zakończyłam. Leżą sobie smutno przykuse i przyciasne bluzeczki, które radośnie dziergałam w ciąży (ten mój manekin taki smukły i taki cierpliwy - wszystko da się na niego wciągnąć i wygląda ładnie).

To by było grzechów sześć.

Siódmy, śmiertelny chyba, nie jest specjalnie oryginalny - 5 szuflad w jednej komodzie, 2 bardzo głębokie szuflady w drugiej, trzy pudełka i  jeden worek włóczek. Z tego spora część kupiona w szalonym widzie - motywów dzisiaj już sobie nie przypominam.

Na koniec pytanie - czy ktoś ma pomysł co zrobić z takiej włóczki? :

P1170874-1

To Red Heart Bolero (obiło mi się o uszy, że wycofane z produkcij)

skład: 55% wiskoza; 45% bawełna
długość: ok. 340m w motku 100g
druty: 2 - 3
szydełko: 2 - 3

Mam tego 6 motków - chciałam z niej zrobić bluzkę z elementów ale kompletnie się nie sprawdziła - raz, że się strasznie ciężko nią szydełkiem przerabia. Dwa, że nitka, która na drutach ładnie się cieniuje, na szydełku, przy słuppach wychodzą z niej takie ciapki na białym tle. Do tej pory nie mam pomysłu na wykorzystanie tej włóczki, a kolory bardzo mi się podobają. Poniższe zdjęcie lepiej oddaje rzeczywiste barwy:

P1170886-1

sobota, 7 czerwca 2008

Nadrabiam zaległości łańcuszkowe

Położyłyście balsam na moją skołataną duszę swoimi komentarzami pod ostatnią notką. Po ich przeczytaniu poczułam się dowartościowana i usprawiedliwiona. Upewniłam się również co do tego, że ze mną wszystko w porządku ;) Po chwili zastanowienia jednak dochodzę do wniosku, że należy spojrzeć na sprawę nieco szerzej.

Muszę jednak oddać sprawiedliwość sąsiadkom - nie dość, że wszystko mają na błysk, prowadzą ożywione życie towarzyskie. Spotykają się rodzinnie, robią grille, grają wieczorami w siatkówkę - tak, że nic tylko pozazdrościć energii i pracowitości. Ponadto udzielają się też hmmm, społecznie, jeśli tak można nazwać działalność w ramach ich wspólnoty religijnej. Pewnie nie szydełkują i nie robią na drutach, ale tej efektywności zazdrościć im będę zawsze :)

Sweterek "robi się" dalej. Dobija mnie myśl, że jeszcze zostały mi całe rękawy. Niepokoi szerokośc sweterka. W biuście 100 cm obwodu. Wydaje mi się, że powinien być dobry, nie jestem jednak przyzwyczajona do dziergania rozmiarów większych od 36, dlatego ciągle wydaje mi się, że przesadziłam.

Cierpię katusze niezmierne z powodu podjętego zobowiązania (nie zacznę innej robótki, póki nie skończę tego swetra, w przeciwnym razie Marcin nałoży na mnie kary umowne). Na szczęście nie mam żadnego konkretnego pomysłu na robótkę dla siebie :) Na szczęście również, nie znalazłam dla siebie nic ciekawego w aktualnych numerach pisemek robótkowych (oczywiście widziałam w Brahdelt'owym blogu cuda Nory Gaughan, ale ciągle nie dojrzałam jeszcze do sprowadzania zza granicy całego katalogu dla dwóch modeli - żal, że nie można kupić pojedyńczych modeli on-line :( ).

Kupiłam natomiast Burdę:

P1170807

Nie potrafię szyć. Jeżeli kiedykolwiek uruchomiłam maszynę do szycia, musiało to być w wieku dziecięcym i dla zabawy. Chciałabym jednak się nauczyć. Taka chęć naszła mnie wczoraj. Nie chodzi mi o szycie cudów (ale nie ufam sobie w tej kwestii - podobnie kiedyś zależało mi tylko na nauczeniu się oczek prawych i lewych na drutach) - chciałabym umieć uszyć jakieś proste rzeczy w stylu pokrowca na krzesło, prostej podszewki pod szydełkową spódniczkę. Szperałam wczoraj trochę po sieci, ale nie trafiłam jeszcze na żadną stronę dotyczącą szycia w stylu "ABC robótek na drutach". Wyczytałam gdzieś natomiast, że w Burdzie są bardzo dokładne opisy. Wymyśliłam zatem, że kupię sobie numer i przestudiuję go celem "poznania wroga".

Ustrzelenie przez Brahdelt, przypomniało mi o jednej zaległej zabawie, do której zaprosiła mnie Jezabell. Chodziło mianowicie o specjalność kulinarną. Gwoli usprawiedliwienia wyjaśniam, że chciałam, jak zasady przykazywały, nabyć wszystkie składniki, przyrządzić potrawę i zrobić jej zdjęcie (ostatnio cokolwiek zrobię, robię temu zdjęcie - taki chyba efekt uboczny blogowania :))

Sos boloński został nawet ugotowany, ale jak to sosy bolońskie mają w zwyczaju - nie wyglądał specjalnie fotogenicznie, zwłaszcza, że mam zwyczaj mieszania makaronu z sosem od razu w garnku. Ale dzielę się przepisem, a właściwie linkiem do przepisu, bo właśnie stąd go zaczerpnęłam (i zaczerpuję za każdym razem, bo przepis ciągle mi się zawierusza). Polecam wypróbowanie tego przepisu chociaż raz, albowiem sos wychodzi nieprzeciętny, nie sposób spożywać go bez pomruków zadowolenia :)

Teraz lista do uzupełnienia:

  1. Co robiłam 10 lat temu - pracowałam w tym samym miejscu, w którym pracuję teraz - firmie informatycznej. Mieszkałam w tym samym miejscu w którym mieszkam teraz. Nie robiłam na drutach ani na szydełku (jakie puste było moje życie :)) Natomiast nałogowo grywałam w gry. Na konsoli Playstation w większości ale również na Pc. Z kolegami w pracy jak i w domu. Mój nałóg w tym czasie doszedł do etapu MUD (Multi Users Dungeon) - wówczas były to gry z udziałem wielu graczy, gry tekstowe, bez grafiki, tylko z tekstem opisującym to co się widzi, z komendami wpisywanymi tekstowo. Nie będę zanudzać szczegółowym opisem - wspomnę jednak, że zajęło mi to około 2 lat, rok grania i około roku współuczestniczenia w tworzeniu tego typu gry.
  2. 5 rzeczy do zrobienia dzisiaj - ubolewam, że nie dostałam tej listy w Dniu Z Którego Jestem Dumna czyli w dniu koszenia i aerowania trawnika. Do dziś trawnik nie urósł (a powinien) w domu względny porządek, jedzenie dziś gotuje siostra więc wyjdę na leniwca:
    1. Ogarnąć dom
    2. Zająć się Pszczółką
    3. Wybiegać psy
    4. Nadal szydełkować sweter dla cioci
    5. Obejrzeć wieczorem jakiś fajny film od dwóch tygodni czeka na obejrzenie Labirynt Fauna.
  3. Ulubione przekąski - nie mam chyba jakiejś dominującej. Czasem są to ciepłe lody (prawie nigdzie już ich nie ma) czasem plasterek sera pleśniowego, czasem chrupki kukurydziane.
  4. Co bym robiła, gdybym była milionerem - normalnie powiedziałabym że martwiłabym się nieustannie co z tymi pieniędzmi robić ale w zeszłym tygodniu widziałam w Aferze Thomasa Crowna, fantastyczną posiadłość w egzotycznym kraju i chyba taką właśnie bym sobie nabyła. Nad morzem w cukierkowym kolorze, z sielankową plażą i palemkami. Pomysł z kupowaniem włóczki w USA przedni!
  5. Gdzie mieszkałam - w zamierzchłych czasach niemowlęcych w Rudzie Śląskiej, do 11 roku życia w Jastrzębiu Zdroju, od tego momentu do dziś w Palowicach (to taka miejscowość, na dzwięk nazwy której wszyscy robią duże oczy nie wiedząc, że jest ona stolicą Rybnickiego Centrum Węglowego;))- wszystkie wymienione miejscowości znajdują się w miejscu, gdzie nie powinno być żadnych oznak życia - czyli na Śląsku :) Żeby udowodnić, że cuda jednak się zdarzają pochwalę się widokiem z jednego z okien (ta ścieżka między trawami prowadzi donikąd, została wykoszona przez pomyłkę i strasznie mi się podoba) : P1170779-1
  6. Prace, jakie wykonywałam - od 4 roku studiów zatrudniona jestem w tej samej firmie informatycznej w Gliwicach. Zajmowałam się w niej różnymi rzeczami: programowaniem, wdrożeniami, szkoleniami, dokumentacją, analityką, projektowaniem, ostatnio kontrolą jakości. Nie podjęłam jeszcze decyzji co będę robić po powrocie z urlopu wychowawczego.
  7. Do zabawy zaproszę za chwilę Fiubzdziu, chociaż bardzo nie lubię strzelać, ale myślę, że ona mi wybaczy :)

czwartek, 5 czerwca 2008

Końca szydełkowego sweterka nie widać

Ciągle dziergam sweterek dla cioci (chociaż pokus wiele) :P1170766

Jeszcze z 6 rzędów i dobrnę do pach. Dzierganie "na okrętkę ma swoje zalety (nie trzeba zszywać) ale i wady (wlecze się robota niemiłosiernie). A jeszcze trzeba będzie rękawy zrobić,  a rękawy jak na złość mają być długie ;)

Nie idzie mi dzierganie zbyt szybko albowiem:

Jestem ambitna - będąc na urlopie wychowawczym ze zdumieniem obserwuję sąsiadki które od świtu do zmierzchu pucują domostwa i obejścia na błysk, zastanawiam się, skąd mają na to czas i energię (i siły również). Wczoraj ze zdumieniem zauważyłam jak zabierają się do koszenia centymetrowej (daję słowo!) wysokości trawnika. Rozważałam tę kwestię dłuższą chwilę i udzieliło mi się (niczym program Perfekcyjna Pani Domu). Skosiłam zatem swój trawnik (3 centymetrowej wysokości, ale z niesfornymi kępkami, które bezczelnie wystawały ponad przepisową wysokość. Dodatkowo przeleciałam całość areatorem - wzdłuż i wszerz, żeby było megaambitnie. Kiedy poczułam strzykanie w plecach odpadłam - jedna z sąsiadek zabrała się, drugi raz tego samego dnia, za zamiatanie drogi (!) - tutaj wyjaśnię, że chodzi o taką lokalną drogę, którą dojeżdzamy do posesji - one dwa razy dziennie zamiatają spory jej kawałek przylegający do posesji. Z pewnymi rzeczami należy się pogodzić. Ja nie zawsze potrafię ale co tam, chwilowo mam równy trawnik ;)

Mam na stanie Pszczółkę - ja wiem, że od dawna ją mam i jakoś dziergałam. Ząbkowanie przechodzi bardzo pokojowo ale jakoś woli ostatnio angażować mnie w swoje zabawy. Ponadto wchodzi w okres "mobilny" i "pomysłowy"  - fakt ten co poważnie utrudnia śledzenie szydełka, a wymaga śledzenia Mai.

Mam na stanie Marcina - miłośnika kina fundującego mi wieczory z X muzą. X muza to doskonały sposób na dzierganie, ale nie filmy z napisani - napisy gryzą się z szydełkiem podobnie jak Maja.

Mimo tylu przeciwieństw wytrwam w postanowieniu i nie spojrzę na drutki póki nie skończę tego sakramenckiego sweterka.

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Mocne postanowienie poprawy...

...w ramach którego zabrałam się za sweterek dla cioci (wiem, wiem który to już raz). To trzeci model. Z pierwszego zrobiłam tył i przód... i się zniechęciłam. Z drugiego byłam bliska tego samego etapu... i wyszedł mi się za wąski. Powróciłam zatem do pierwszego pomysłu. 2005452273745825116rssk8

Tym razem wytrwam do końca - w każdym razie taki jest  plan. Niestety sweterek musi być czarny, co mnie unieszczęśliwia. Mam wrażenie, że gubi się na niej każdy wzór (już na to kiedyś tutaj marudziłam).

Kończę właśnie talię (robię za jednym zamachem i tył i przody) i w okolicach Mistrza i Małgorzaty zacznę robić część "z wachlarzykami". Dzięki różnorodnym wzorom dzierganina się nie nudzi (chociaż nie mam ostatnio serca do szydełka). Od pach zacznie się zabawa - będę ślęczeć nad powiększeniami zdjęć i liczyć oczka. Na szczęście "Osinki" mają genialną dokumentację :)

tunika

 

 

Żeby nie kusić złego i wytrwać w postanowieniu  wystrzegam się przeglądania zbiorów, ale mimo wszystko wpadła mi w oko taka cudna tuniczka (szydełkowa ech...). "Osinki" i tutaj są niezawodne - już jakiś czas temu rozpracowywały podobny model. Elementy są te same, trochę inna kombinacja, ale nie powinno być problemu. Szkoda, że nie ma się warunków żeby się w niej później tak zaprezentować ;)