czwartek, 31 lipca 2008

O grzechu nieumiarkowania

Nabawiłam się kontuzji. Wool winder wciągnął mnie wczoraj tak mocno, że pozwijałam chyba całą włóczkę, jaka była pod ręką. Doszło do tego, że przewinęłam też ze dwa fabryczne motki, bo już nic innego nie umiałam znaleźć.

Skończyło się na tym, że rozbolała mnie głowa (od wlepiania wzroku w wirujący motek), plecy (od jednej pozycji, bo nie przyszło mi do głowy jej zmieniać) oraz ręka :) Nie zbierałam motków w jednym miejscu, żeby nie wyszło na jaw, ile tego przewinęłam :)

Wczoraj nie miałam już co przewijać więc zabrałam się za testowanie drutków. Oto próbka Motylka:

P1190398

Strasznie duże te dziury przy ząbkach wychodzą, ale chyba tak ma być. Upały za oknem pozostaną niezagrożone - opis jest dosyć skomplikowany. Po trzech powtórzeniach motywu nie nauczyłam się go na pamięć, gapię się w opis jak sroka w kość. Pewnie nim się go nauczę, dojdę do końca bordiury. Muszę mieć przy nim spokój, dziergam zatem podczas majodrzemki dziennej. 

Podchodziłam już wcześniej do tego wzoru z Kasmirem, który okazał się za gruby. Zephyr jest jak mgiełka, aż mnie kusi, żeby zrobić sobie z tego, co zostanie, jakiś mgiełkowaty sweterek.  Trudno mi się wypowiedzieć natomiast na temat drutów. Wydaje mi się, że z teflonowych włóczka mogłaby spadać (przy Elwirze parę razy drutek wypadł mi z pokaźnej grupy oczek ) a na bambusowych ładnie się trzyma.

Do Motylka kupiłam takie oto paciorki:

P1190416-1

 

Waham się jeszcze, czy ich użyć. Za - bo fajnie pasują, Przeciw - bo będzie glamurowato i problem, gdzie w tym wyjść.

Z ostatniej chwili- wróciłam właśnie z szybkiego wypadu do pasmanterii. Musiałam dokupić motek Chainette do golfa z Knit&Mode. Udało mi się nie kupić nic poza planowanym motkiem, ale jeszcze większym osiągnięciem jest to, że brakujący motek udało mi się kupić :)

A wymagało to ogromnej determinacji i uporu albowiem nie było na stanowisku mojej ulubionej sprzedawczyni, której wiele nie trzeba tłumaczyć. Zastępowało ją młode dziewczę, które nie miało pojęcia jak owa włóczka wygląda. Wtarabaniłam się jej zatem za ladę i zaczęłam szukać. Znalazłam wszystkie inne kolory prócz właściwego. Dziewczę stwierdziło, że zapisze numer i szefowa sprowadzi. Zgodziłam się, ale natchnęło mnie i poprosiłam ją, żeby sprawdziła na zapleczu. Nie ufałam jej do końca więc wpakowałam się tam za nią i widzę, że trzyma w ręce to, czego mi było trzeba :)

Fiubzdziu - nie jestem pewna czy mężczyznę trzeba wyslać na kurs, czy my sobie musimy takowy zafundować. Po części to chyba kwestia wychowania, chociaż przyznaję, że mój egzemplarz wyjątkowo udany (zacytowałam mu Twoje słowa teraz chodzi i się puszy;)). Obawiam się, że sweter zostanie skończony wcześniej, ale możliwe, że Motylek też zadziała (w końcu włóczka zawiera wełnę, więc chyba się liczy?).

Makneto - dzisiaj znowu byłam w Tiffi, na szczęście dla mojego portfela zapasy powoli im się kurczą, zwłaszcza w moim rozmiarze. Odetchnęłam w sumie z ulgą.

Brahdelt - a jaki ja mam zapas :( Podczas przewijania na wool winderze dopiero wszystko wylazło na światło dzienne :/

Vampiro - no bo ja u Ciebie zobaczyłam pierwszy raz tego windera i wszystkie motki, które od razu pozwijałaś :) Zobaczyłam też rótkie drutki bambusowe, które kupiłaś do drutowania rękawów i bedę Cię męczyć o informacje, jak się sprawują :)

wtorek, 29 lipca 2008

Będę się chwalić :)

Jak dziecko, które dostało nową zabawkę i bardzo chce ją pokazać w szkole, tak ja, nie mogąc pochwalić się w pracy (zresztą kto by tam docenił taką zabawkę) _muszę_ pochwalić się tutaj. Nie obędzie się jednak bez wstępu.

W zeszłym tygodniu stuknęło mi 36 lat. Jako osobnik, któremu urodziny trafiają się w wakacje nie obchodziłam ich przeważnie wcale (wszyscy byli na wakacjach) lub przypadkowo obchodziłam je w różnych dziwnych miejscach (panie na koloniach/obozach/rekolekcjach miały swoje teczki z których wyczytywały sobie taką informację).  Od paru lat rodzina napomyka coś o konieczności zorganizowania z tej okazji imprezy, ale jakoś nie mogę się nigdy zebrać. Po sąsiedzku zaglądają rodzice, siostra, czasem zajrzy któraś z cioć - żadnej pompy. Poprzestaję zatem na najprzyjemniejszym - zgarnianiu prezentów :) Największe emocje zawsze budzi prezent od Marcina - po pierwsze wiadomo, że nie musi być praktyczny, po drugie owiany jest tajemnicą. W tym roku prezent jest zdecydowanie w konwencji robótkowej, co ucieszyło mnie ogromnie:) Dotarł dzisiaj (bo zza morza właściwie) co przedłużyło moją fiestę urodzinową :)

Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo wiem jaka to czarna magia poruszać się wśród terminologii robótkowej, tym bardziej w innym języku. Wiem, że piszczę co jakiś czas przed monitorem i pokazuję palcem różne cuda, ale przecież zwykły śmiertelnik nie musi nic z tego rozumieć - a ja otrzymałam właśnie:

Wool windera (oglądam go sobie na ebay-u od miesiąca i nie mogę się zdecydować):

P1190368

drutki bambusowe z _odpowiednim_ połączeniem z żyłką, w _odpowiednim_ rozmiarze do wydziergania Butterfly, oraz szydełko bambusowe 3,5 mm:

 P1190385 P1190386

to co tygryski lubią najbardziej - katalog włóczek z "namacalnymi" próbkami:P1190387P1190388 

Drutki i szydełko podziwiam sobie na razie bez testów, natomiast wool windera zdążyłam już wykorzystać :

   P1190372-1

Śliczny prawda? :) Mam już takie 4 i nie zamierzam na tym poprzestać. Zwijam tak zażarcie, że zdążyłam już sobie palucha przypalić pędzącą nitką ;)

Jak obiecałam, tak pracuję nad słoneczną pogodą. Nie wiem jak u Was, ale u mnie nastały upały, więc metoda się sprawdza. Oto ona:

P1190391

Wrociłam do  golfu z Knit&Mode i to wystarczyło by pogoda diametralnie się zmieniła. Gdyby ktoś zatęsknił za chłodem proszę dać znać - wrócę do Lotosa ;)

Szczęśliwie udaje mi się na razie omijać pasmanterie, chociaż wydaje mi się, że włóczki na golf może mi zabraknąć - postaram się wykazać żelazną dyscypliną podczas zakupów. Apropos zakupów - jak już wyrobię odpowiednią ilość włóczki ze swoich zapasów ( nie ustaliłam jeszcze jaka to ma być ilość, co daje pewne pole manewru ;) mam zamiar kupić sobie włóczkę Forban. Mam tylko kłopot z kolorem. Dostałam dwie próbki, ta, która mi się podoba, niestety nie miała numeru koloru, będę musiała zdać się na wiarygodność fotek Inter-fox'u. Od zeszłej zimy mam na nią ochotę, wtedy jednak kupowałam tylko włóczki akrylowe (jako te niby niegryzące). Ponieważ jednak przekonałam się do dodatku wełny i moheru (trochę mi skóra zgrubiała, trochę więcej gryzienia jestem w stanie tolerować) w tym roku kupię go sobie na pewno. Oczywiście nie wiem jeszcze co z niego zrobię :)

Fiubzdziu - seks oglądam formie serialu (puszczają teraz na Comedy Central). Ja zawsze jestem opóźniona, dawno temu przestali to kręcić, a ja dopiero teraz załapałam się an końcowkę ostatniego sezonu. W zeszłym tygodniu obejrzeliśmy ostatni odcinek a teraz lecimy chaotycznie od początku (coś im się pokręciło i puszczają losowo pierwszy sezon). Pod wpływem serialu zaczęłam sobie oczy paść butami, na szczęście są za drogie, żeby traktować je poważnie - ale znasz tę metodę - masz ochotę an coś wykwintnego - zrób sobie kanapkę z serem i pooglądaj pisemko kulinarne ;)

Brahdelt - zgroza, w sklepie Tiffi byłam już trzy razy, wstydzę się wejść 4 raz. Ciągle mam wrażenie, że tam było coś, co powinnam była kupić a przeoczyłam. Co gorsza, skubane sprzedawczynie co jakić czas wystawiają nową partię ciuchów na wyprzedaży. Dobrze, że ja ze wsi jestem, do miasta muszę się tarabanić samochodem, przeważnie mi się nie chce - to zbawcze dla portfela mimo wszystko...

Kamizelkę zdecydowanie zrobię plecionką, tak jak w białej wersji. Co do reszty rzucę monetą albo zdam się na swój spiczasty nos ;) Tymczasem pozdrawiam serdecznie i ide zwijać (nie mam pojęcie kto dzisiaj ugotuje obiad i posprząta w domu)

wtorek, 22 lipca 2008

Gadulstwem będę maskować robótkowe lenistwo

Na początku mojego postu (niemal identycznie zaczynałam swoje pierwsze listy) dziękuję pięknie (no dobrze, najpiękniej jak umiem) za pochwały dotyczące Elwiry - wiadomo, że nic tak nie podnosi morale, jak odpowiednia ilość plastrów miodu :) Powinnam podziękować zdecydowanie wcześniej, jednak potrzeba chaotycznego podzielenia się wieściami z frontu Lotosowego zaćmiła mi trzeźwość myślenia i na nią właśnie zwalam zarówno to karygodne opóźnienie, jak i bełkotliwy opis moich kłopotów z Lotosem :)

Właśnie... jeśli o Lotosie mowa...

Lotos czeka na chwilę spokoju, kiedy będę mogła bez zakłóceń policzyć sobie co, ile i gdzie mam odjąć, żeby zszedł się tył z przodem. Tak naprawdę nie chce mi się strasznie wczytywać w zawiły opis etapu, do którego doszłam. Zapewne okaże się, że nie taki diabeł straszny,a le w końcu drutowanie ma być przyjemnością prawda? To ja sobie poczekam, aż mnie najdzie chęć :)

W międzyczasie nie dłubałam nic. Marcin miał urlop, więc żal było siedzieć i dłubać. Trochę nadrabialiśmy zaległości domowe, trochę dałam się ponieść szaleństwu letniej wyprzedaży :)

No więc właśnie - zauważyłyście w najbliższym otoczeniu gigantyczne przeceny kolekcji letniej ? Mam na myśli takie z 250 złotych na 50? Bo ja tak(szturchnięta przez kobiety z najbliższej rodziny). I padłam ich ofiarą. Jestem tym kompletnie, fizycznie wykończona (bo tylko mężczyźni nie rozumieją, że bieganie po sklepach jest męczące). Zaczynam zajmować miejsce po Marcinowej stronie szafy (_naprawdę_ zacznę chodzić w sukienkach_).

Wieczorami szperam w poszukiwaniu natchnienia, wrzucam do ulubionych coraz to nowe pozycje, ale żadna nie pchnęła mnie w kierunku drutków (być może do dziś, ale o tym za chwilę).

Jestem rozczarowana jesiennym wydaniem Vogue Knitting :( Jest, co prawda, cień szansy, że ktoś o dużo lepszym nosie od mojego, wyniucha  w nim ukryte cudo (patrz Ruffled Jacket), perłę, której ja - wieprz nie doceniłam. Czasem przeglądam pod tym kątem stare numery Vogue'a - wszystkie te wzgardzone wzory, zmieniam im kolor w myślach, wizualizuję sobie w przyciasnej wersji. Mimo wszystko jednak nie mam tego oka, które pozwoliło Tres Chic Veronique jako jednej z niewielu dostrzec zalety Rufflet Jacket.

No właśnie - jesień. Stanowczo protestuję przeciwko zwiastunom jesieni w lipcu. Jesień zaczyna się dla mnie wraz z początkiem roku szkolnego, albo hipotetycznym powrotem do pracy z wychowawczego (im bliżej tym mniej mi spieszno). Wakacje są letnie, koniec i basta ;) Pogoda ostatnio nie dopisywała, ale mam zamiar to zmienić. Nie obiecuję, że się uda, bo słowna w kwestiach robótkowych nie jestem, ale plan jest.

Być może w międzyczasie lotosowym podciągnę trochę tuniko-sweterek z Knit&Mode. Pamiętacie go jeszcze? Zrobiłam jakiś czas temu przód w wersji tuż pod biustem, dziś jednak zaczynam skłaniać się ku wersji długiej - to jest takiej do połowy (no może 3/4) pupy. Zastanawiam się jakby wyglądała wersja z rozcięciem z obu stron trochę poniżej bioder. Zastanawiam się również, czy nadmiar tych wszystkich warkoczy nie sprawi, że sweter zrobi się masywny. Wzór jest na tyle prosty, że spokojnie będę go sobie mogła dłubać w czasie wieczornych sesji filmowych (Dalziel & Pascoe, kolejny odcinek pierwszego sezonu Lost a na koniec Seks w wielkim mieście - wybuchowa mieszanka - prawda?).

Rzecz druga, którą kiedyś sobie zachomikowałam, a teraz mi się o niej przypomniało:

07b1374cd5a6532e

To fotka z katalogu, najwyraźniej z dopasowanym wzorem (pewnie od Osinek to mam). Ładna?  To mam wersje z opisem w cyrylicy:

64760322ov6 64760462ue5

Jeśli się za nią wezmę, to będzie bardziej tunika niż sukienka, na pewno też dól zrobię w wersji katalogowej. Nie wiem natomiast czy zrobić rękaw, czy nie - jak myślicie?

Miami - spuszczenie proste wygląda tak - zdejmujesz oczko jak to przerobienia na prawo na prawy drut, kolejne przerabiasz na prawo i przeciągasz nieprzerobione przez przerobione. Jeśli to Ci nic nie mówi wyszukaj w google spuszczenie proste i na pierwszym miejscu pojawi się odsyłacz do forum Maranty, gdzie jest nawet zamieszczony obrazek.

czwartek, 17 lipca 2008

Miłe złego początki

Jak pisałam - Lotos robił się praktycznie sam. Sprułam całą pokazywaną ostatnio "próbkę" i wykonałam od nowa z obwodem 160 oczek (o 10 oczek mniej niż Lingy. Obawiałam się, że wyjdzie zbyt wąski, ale tak nie jest. Nie opina się na ciele, na szczęście też nie odstaje. Niestety nie jest to model z rodzaju podkreślających talię. Właściwie nie jest to model specjalnie podkreślający jakąkolwiek część ciała.

Żeby temu jakoś zaradzić, skorzystałam z wskazówek Lickety Knit. Po sekcji tulipanów, zamiast zalecanej redukcji 14 oczek, odjęłam 22 (a spokojnie mogłam więcej, bo w ogóle się tego nie czuje), a po przerobieniu 4 rzędów wzorem gładkim prawym, dodałam z każdej strony 3 razy po dwa oczka (Lickety Knit pokazała to ładnie tutaj). Dalej dłubałam zgodnie ze schematem. Obawiałam się trochę, że zbyt duża różnica oczek między opisem a moim Lotosem sprawi, że dekolt wyjdzie za mały, ale postanowiłam poczekać z opinią do zakończenia całości.

Dzisiaj zaczęłam robić plecy, dojechałam niemal do karku i tutaj (czytam opisy raczej stopniowo, niekoniecznie analizuję je od razu w całości) stwierdzam, że zaczyna się droga pod górkę (jak to dobrze, że w razie niepowodzeń prucia nie będzie tak wiele ;). Opis od tego miejsca jest na pierwszy rzut oka nieźle zakręcony, ale wiem już na pewno, że gdybym odjęła na ramiona tyle oczek ile zalecają, na szyję zostanie mi pewnie z 10 oczek do zamknięcia;).

Dodatkowy problem polega na tym, że opis wyliczony jest co do oczka i wiadomo, że przy mniejszej liczbie oczek ramię skończy mi się wyżej niż powinno :/

No, ale przejdźmy do ilustracji problemu:) (tradycja nakazuje, by podczas dziergania letnich ciuszków panowały angielskie szarugi, stąd te marne kolory. Na inną aurę nie liczcie póki nie zabiorę się za jakieś ciepłe swetrzysko)

Do tego miejsca dodziergałam plecy, dalej trzeba zamknąć oczka na szyję i kontynuować ramiona , które "spotkają się" z dekoltem z przodu:

P1190005

Dla lepszej ilustracji droga, jaka mnie jeszcze czeka do dziergania:

P1190008

A tak wygląda przód (strzałką zaznaczyłam początek odcinka, na którym będzie wszywane ramię:

P1190009_1

A tu możecie zobaczyć, jak wygląda oryginalne połączenie ramienia z przodem:

lotos_orginał

Skończyło się beztroskie dzierganie, trzeba będzie trochę policzyć :(

Dodatkowo mam jeszcze wątpliwość, czy gładka część od tulipanów aż do wycięcia pachy nie jest jednak trochę za długa. Plus taki, że na ciele tulipany zaczynają się nieco pod biustem, minus taki, że na plecach gładka część wydaje się trochę przytłaczająca.

poniedziałek, 14 lipca 2008

Elwira z "wkładką"

Sobotnie burzowe przejścia (z błyskawicami i grzmotami) nie przyniosły oczekiwanej poprawy pogody. Od rana powietrze można było krajać nożem, a ja w moherowym sweterku pozowałam za domem, schowana przed okiem sąsiadów. Ba! przebrałam się nawet, żeby pokazać wersję z koszulką maskującą nierówne oczka (nie mam czerwonej, najbliższa temu była różowa):

P1180914-1

Jak i z tłem, na którym każde nierówne oko widać jak na dłoni:

P1180953

 

P1180963

Było _naprawdę_ gorąco, fotograf skorzystał z opcji zdjęć seryjnych, ja pokręciłam się trochę jak w ukropie i zwiałam do domu powybierać coś zjadliwego z natrzaskanych fotek, bo pozować po raz drugi absolutnie nie miałam ochoty :)

Kolor oczywiście nie wyszedł, jakoś nigdy nie chce wyjść. Sweterek na mnie jeszcze mniej przypomina mi Calm'a. Myślę, że czerwień miała w tym swój duży udział.

Gdyby ktoś miał ochotę wydziergać sobie coś podobnego podaję przepis.

Na ten, dosyć obcisły sweterek poszedł mi (w przybliżeniu, bo napoczęłam dwa motki) jeden motek włóczki Kasmir Himalaya. Przerabiałam go drutkami 5mm.

Tułów drutowałam na okrętkę. Nabrałam 100 oczek. Zaznaczyłam markerem (fantastycznie się tutaj sprawdziły plastikowe zawieszki do firan - kiedyś wystawię fotkę, jak to wygląda) miejsce pomiędzy pierwszym i setnym oczkiem, oraz drugim markerem miejsce pomiędzy oczkami 50 i 51 - czyli przód i tył swetra.

Drutowałam oczkami prawymi, czyli jakby w środku (po tej stronie bardziej widoczne były odejmowania oczek - zwłaszcza przy reglanie). Dlatego w opisie operuję oczkami prawymi, chociaż strona prawa to oczka lewe - wybaczcie mi to utrudnienie :(

3 razy, co 12 rząd wykonywałam odejmowanie oczek na talię (licząc od 1 oczka):

oczko brzegowe, spuszczenie proste, oczka prawe (lub lewe jeśli dziergacie z prawej strony) do 3 oczek przed kolejnym markerem, dwa oczka razem na prawo, oczko prawe, oczko prawe, spuszczenie proste, oczka prawe do 3 oczek przed kolejnym markerem, 2 oczka razem na prawo, oczko prawe.

Po osiągnięciu talii zaczęłam dodawać oczka tak samo jak odejmowałam 0 3 razy co 12 rzędów.

Po osiągnięciu pachy przerwałam robótkę i zaczęłam robić rękawy. Rękawy wykonywałam standartowo, nie na okrędkę. Niestety dziergałam na żywioł i nie pamiętam dokładnie ile odjęłam oczek. Nabrałam 42 oczka, odejmowałam co 14 rzędów po jednym oczku z każdej strony aż do osiągnięcia najwęższego miejsca (około 3 cm przed łokciem), później co 16 rzędów dodawałam po jednym oczku z każdej strony aż do osiągnięcia 42 oczek.

Po osiągnięciu odpowiedniej wysokości pachy połączyłam rękawy z resztą "ciała" i drutowałam dalej na okrędkę wykonując odejmowanie oczek na reglan - co drugi rząd po jednym oczku z każdej strony ( przodu, tyłu oraz obu rękawów) - czyli odejmowałam 8 oczek co drugie okrążenie.

Odejmowania wykonywałam tak samo jak przy dzierganiu ciała - zaznaczyłam sobie granice między rękawami, przodem i tyłem, oczka brzegowe przerabiałam jako prawe, odejmowanie wykonywałam przed/po oczku brzegowym (dla każej części swetra: 1 oczko na prawo, spuszczenie proste, prawe do 3 oczek od końca, 2 razem na prawo, oczko brzegowe na prawo).

Reglan przerobiłam na wysokość około 12 rzędów, następnie wykonałam bordiurę.

Wzór na bordiurę podaję z prawej strony:

1 rząd - oczka prawe

2 rząd - dwa razem na prawo, narzut - powtarzać

3 rząd oczka prawe

4 rząd - narzut, dwa razem na prawo (tak samo jak drugi rząd tylko przesunięcie o jedno oczko)

4,5,6 rząd - oczka prawe

Zakończyć.

Zdaję sobie sprawę z tego, że opis jest strasznie pokręcony i pewnie mało zrozumiały, ale w tej chwili jakoś nie umiem tego klarowniej opisać :(

Brahdelt - Virginia jest grubsza od Kornelii, a Kornelia na dwójkach dawała mi za dużo oczek :/ Natomiast pomysł Joanny co do Kalinki może być strzałemw dziesiątkę - nigdy jej nie miałam w ręce, ale chyba jest właśnie cieniutka i dziewczyny sobie ją bardzo chwalą. Osobiście obstawiałam Monikę, ale chwilowo dałam sobie szlaban na kupno nowych włóczek, bluzeczka musi więc poczekać :(

Hada131 - podaj mi maila tutaj albo na forum Marantowym :)

Anno - rzeczywiście Lotos "robi się" praktycznie sam. Dlatego poprzednią "próbkę" sprułam bez żalu (jednak była za szeroka) i dziergam ją sobie od nowa. Wygląda na to, że złego konia obstawiłam - figura dziewczyny, na której się wzorowałam, jest inna, będę musiała sama zakombinować z talią i biustem. Nie martwi mnie to jednak, bo pierwsza, od dawna, zakończona robótka podniosła zdecydowanie moje morale :)

Fiuzbdziu - miałam Ci napisać, że u nas upały przeplatane popołudniowymi burzami (z całym dobrodziejstwem inwentarza typu błyskawice, pioruny, grad, przerwy w dostawie prądu) ale dziś od rana mamy szarówkę i chłód za oknem. Ani chybi z powodu ukończenia moherowego swetra a rozpoczęcia letniego topiku ;)

sobota, 12 lipca 2008

Elwira

Wydaje się, że w końcu udało mi się w sposób zadowalający wykończyć dekolt:

P1180886

Kosztowało mnie to cztery prucia. Pierwsze wczoraj o godzinie 8-mej rano, ostatnie w okolicach 18-tej. Na szczęście dziergałam z przerwami ;) Efekt końcowy nie przypomina mi za bardzo Calm'a, chociaż w zasadzie, prócz obcisłości, wszystko jest takie samo:

 P1180883  P1180890 

Może chodzi o kolor? Jak wcześniej wspominałam, mam chetkę zrobić całość na grubszych drutkach, tym razem w spokojnym kolorze, może jasnoszary?

Dobra wiadomość - nie będę musiała wycinać żeber ;) Sweter jest bardzo wygodny, chociaż wygląda na obcisły, w ogóle się tego nie czuje - dzianina po prostu otula ciało ale jest elastyczna. Obszerny dekolt sprawia, że mimo wąskich rękawów nie wpija się pod pachami.

Chociaż początkowo zakładałam, że nierówne oczka będą stanowiły dodatkowy smaczek w tym swetrze, teraz mam co do tego wątpliwości - wygląda to jakbym nie umiała równych oczek dziergać :) Z boków widać równieć odejmowanie oczek na talię, myślę jednak, że wygląda to i tak dużo lepiej od szwu. Na rękawach nie udało mi się go uniknąć i nie jestem z niego specjalnie zadowolona (albo to wina cienkiej robótki, albo mojej nieumiejętności niewidocznego zszywania lewego dżerseju) na szczęście jednak nie jest on tam tak widoczny.

Zdjęcia z wkładką mięsną być może zostaną zrobione po południu - chociaż przy tej pogodzie (na południu chwilowo upały)...

Z cyklu 'a widziałyście to?": wpadł mi w oko po raz kolejny taki topik:

flowerback_2

Jest też wersja z płytszym dekoltem. Mój pomysł na ten topik jest taki - dać ten płytszy dekolt i z przodu i z tyłu (przód też mi się podoba, tyle że nie za dobrze się w takim czuję). Ciekawa jestem czy te kwiatki są "druciane" czy szydełkowe? Aktualnie nie posiadam na stanie włóczki, z której mogłabym go wydziergać, a zakupów nie planuję (ha ha ha), pomysł będzie sobie dalej dojrzewał i albo umrze śmiercią naturalną, albo kiedyś go zrealizuję ;)

czwartek, 10 lipca 2008

Lotos

To było jednak do przewidzenia, że za "próbkę" Lotosa wezmę się od razu:

P1180550

"Próbka" nie jest zblokowana, skłułam mój ukochany manekin szpilkami, żeby jakoś zaprezentować ten kawałek drutowany na okrędkę:

P1180553

Duża jakaś mi ta próbka wyszła ;) I tutaj przezyłam lekkie zaskoczenie. Bluzka, do której dawałam linka w poprzednim poście była w rozmiarze XS, w co wierzyłam święcie, bo dziewczyna wyglądała na drobną. A na mnie to cudo w zasadzie wisi dosyć luźno, nie żeby było jakieś potwornie obszerne, jednak na temat obcisłości ubrań mam jednak nieco inne wyobrażenie. Zamoczyłam całość, zobaczę jak to będzie wygladało po porządnym blokowaniu (robótka ma tendencje to  sciągania się w pionie, zobaczymy jak się będzie trzymała formy po naciągnięciu i wyschnięciu). Zależnie od wyniku polecę dalej, albo zrobię całość jeszcze raz ale o dwa motywy węższą.

Odskocznia od włóczki moherowej była mi niezmiernie potrzebna. Kiedy człowie babrze się tydzień w pajęczych nitkach musi złapać czasem coś konkretniejszego na drutka.

Fiubzdziu - jeśli nie zależy Ci na tym konkretnym kolorze z powodzeniem możesz tę włóczkę zastąpić dostępną u nas Camillą, która ma wiele ciekawych kolorów - jak dla mnie są do siebie bardzo podobne. Dzierganie dookoła nie jest masakryczne przy tułowiu, zwłaszcza przy dżerseju, po prostu wrzucasz dwa znaczniki i lecisz dookoła, nawet modelowanie talii spokojnie można zrobić, jećli zaś boisz się pach, zawsze możesz poczielić robótkę i od pach lecieć osobno.

Brahdelt - zastosowałam się do Twoich niejednoznaczych rad ;) I zabrałam się za Lotosa i będę kończyć Elwirę. Na temat dostępnych u nas włóczek mam taką teorię, że "u nas przecież nic się nie opłaca" ;)

Joanno - adoruję na razie poprzedni ebay'owy zakup, a ten po prostu musiałam uszczknąć :) Obawiam się, że moja Elwira przez swoja obcisłość będzie odstawać od Calm'a, mam jednak plan zrobić sobie ten sweterek jeszcze raz, na 6-tkach, wtedy będzie luźniejszy.

Lauro - choćbym miała sobie żebra wyciąć i chodzić na wdechu wbiję się w tę Elwirę jakem Katarzyna:) Co do kościoła - pierwsza grzeje miejsce drugiej ;)

Anno - bo ten manekin to taka bestia, że na nim wszystko pięknie wygląda ;) Ale jak się zarzekałam wyżej - wejść muszę, najwyżej nie będę się w nim ruszać ;)

środa, 9 lipca 2008

Specjalnie dla Fiubzdziu...

... która ciekawa była jak to się dzierga na okrędkę - chaośniczo, moja droga, chaośniczo. Zdarzyło mi się dziergać na okrędkę raz, przy przy Forecast cardigan, tyle, że nie od tej strony. Od góry dzierga się chyba lepiej, łatwiej dopasować pachy. Od dołu, przynajmniej dla mnie, idę do góry i nie wiem co wyjdzie :)

Jak wygląda taka robótka? O tak:

P1180532

Dwie pary drutków, bo mierzyłam (to się zawsze kończy gubieniem oczek i łapaniem ich przy akompaniamencie nieprzystojnych pomruków).

Po rozłożeniu tej ośmiornicy "sweterek" wygląda lepiej (ale tylko trochę):

P1180536

Prawda, że zachęca do dalszego dziergania? To ta faza, w której najchętniej upycham robótkę w ciemny kąt.

Po nawleczeniu (dosłownie) na mój przecudnej figury manekin( prawda, że do tej wersji Calm'a bardziej pasuje nazwa Elwira?):

P1180527 P1180528

Żeby było śmieszniej, dziergam sweterek "od środka" bo na prawych oczkach łatwej mi kontrolować modelowanie talii i reglanu:

P1180539 

Jeden rękaw zszywałam wczoraj (zszywanie lewych oczek przy takiej cieniźnie to robota dla więźniów politycznych) drugi czeka na napływ cierpliwości. Odpowiedź na pytanie "Czy ja w to w ogóle wejdę?" nadal bezcenna.

Na koniec przyznać się muszę (bo będzie mnie to męczyło) to ciężkiego grzechu - wczoraj przybyła kolejna partia włóczki:

P1180519

P1180505 P1180511

Zamówiłam ją z przeznaczeniem na dokładnie taką wersję Lotus Blossom Tank. Dlaczego ten grzeszek męczy mnie szczególnie mocno? Zapewne dlatego, że nie potrafię ostatnio zakończyć z sukcesem żadnego z projektów, a włóczek nabyłam w ostatnim czasie sporo. Dlatego na tym, poważniejszym finansowo zakupie poprzestanę na czas dłuższy. Muszę się tylko zastanowić, jak nie kusić oka :) Do pasmanterii mogę nie wstępować, ale szperanie po sieci? ojojoooj...

W każdym razie włóczka przypomina mi na pierwszy rzut oka dostępną u nas Camillę, szkoda, że nie można u nas dostać tak cudnych kolorów - ten jest specyficzny, czasem bardziej niebieski, czasem niebiesko zielony - w każdej wersji cudowny :)

Co teraz, rzucić Elwirę dla Lotosa?

wtorek, 8 lipca 2008

Trochę robótkowo, trochę treści dla dorosłych :)

Oj zwolniłam z robótkami. Dopadła mnie jakaś niemoc, sama nie wiem czy bardziej psychiczna czy fizyczna. Dłubię mgiełkę (która w czerwonej wersji wcale tak niewinnie nie wygląda) i sama nie wiem czy to kwestia cienkiej nitki, czy kręgosłupa, który w końcu mi się zaczął buntować, w każdym razie dopadają mnie jakieś dziwne zawroty głowy. Z tego tytułu drutuję oszczędnie i w krótkich sesjach.

Nie wiem, czy drutowanie "na okrętkę" będzie warte zachodu i ryzyka, jakie w nie włożyłam. "Zachód" polega na tym, że po dołączeniu rękawów do tułowia, prułam fragment dziergany razem, co najmniej trzy razy, bo się nie mogłam oczek nigdy doliczyć. Ryzyko z kolei jest takie, że poniewczasie mogę się przekonać, że reglan też będzie do prucia, bo trudno mierzyć sweter nanizany na żyłkę 80 cm w okolicach pachy :) A przewlekać oczek na dwie, czy nawet trzy pary żyłek mi się nie chce. W każdym razie jestem około 3 cm nad pachą i nadal nie mogę ocenić czy całość będzie zjadliwa czy nie.

Niedrutkowo natomiast dopadła nas klęska urodzaju w skali mikro. Posiadacze większych sadów uśmieją się tutaj zdrowo, albowiem w ogrodzie rodziców po cięciach sprowokowanych przez moją mamę ostała się tylko jedna wiśnia. Na tej wiśni złamała się jedna gałąź. W wyniku błyskawicznie podjętej akcji ratunkowej uzyskaliśmy około 6 kilogramów wiśni. Zazwyczaj wiśnie pakujemy w woreczki i wrzucamy do zamrażarki i  na pewno tak się stanie z owocami z reszty drzewa. Co do wiśni zebranych wcześniej mam jednak plany bardziej rozrywkowe:

To będzie za jakiś czas nalewka wiśniowa:

 P1180497

 

to nalewka wiśniowa z pomarańczą i goździkami (właściwie jednym goździkiem):

P1180480 P1180495

a to wiśnie w rumie:

P1180475

Niestety fotki robione są w kiepskich warunkach oświetleniowych, usprawiedliwiam się faktem, że to dosyć spore słoje i trudno z nimi biegać po domu:)

Niby 6 kilogramów wiśni to nie tak dużo, gorzej jednak, kiedy trzeba wpakować to wszystko do posiadanych słoików, do tego zasypać odpowiednią ilością cukru, a czasami jeszcze zalać rumem. Na szczęście poratowała mnie mama, zestawem słoi pozostałych po kiszeniu ogórków. Na szczęście również, nie zatrzymano nas podczas nabywania spirytusu, rumu, wódki oraz cukru :)

Wzorem bardziej doświadczonych blogowiczek (w klimacie nalewkowym piję tutaj do Brahdelt) postanowiłam odpowiadać na komentarze tutaj :

Brahdelt - póki co, tez sobie nie wyobrażam, żadnego innego koloru to tej bluzeczki ale nauczona doświadczeniem polskiego nabywacza włóczek postanowiłam najpierw znaleźć jakąkolwiek włóczkę, którą da się taką próbkę wydziergać, a później sobie ewentualnie powybrzydzać w kolorach ;)

Dagny - będę czekać chyba na Monikę. Czekać, bo za dużo włóćzek ostatnio kupiłam i zdecydowanie muszę przystopować :(

Herbatko - rozumiem i szanuję uczucia osobników umiarkowanie dzieciolubnych (sama tak miałam/miewam) dlatego staram się raczej umiarkowanie dręczyć fotkami Pszczółki. Zdarzało mi się być zaatakowaną grubaśnym albumem z tekstem "na pewno chcesz obejrzeć najnowsze fotki małego" ;)

Lauro - dżamperek jest niezawodny, automatycznie uruchamia u Majki funkcje skakania;) Co do próbek to robię je mniej więcej tyle razy ile razy o tym wspomniałam w blogu ;) Wygląda to z reguły tak, że macham tyle oczek ile trzeba na 10 cm, przerabiam ze dwa rzędy i jeśli próbka wychodzi biorę drutki rozmiar mniejsze. Jeśli chodzi o tę nieszczęsną bluzkę to zeszłam już do drutów 2mm i Kornelii i dalej mi nie wychodzi tyle oczek ile trzeba:)

Edi-bk - listkowe bolerko leży i czeka na lepsze czasy. Waham się bardzo, czy zostawić tak jak jest (luźne wdzianko) czy próć całość, i wykorzystać bordiurę do bardziej kusego wdzianka, które przestanie odstawać na plecach (zgodnie z Twoją teorią zresztą :))

Czarciku - zgapiaj schemacik ile wlezie, będzie mi bardzo miło :)