niedziela, 30 listopada 2008

Warzyła Kasia włóczkę

Robótkowanie grozi wieloma obrażeniami. Ja wczoraj się poparzyłam – co ciekawe w udo. Wszystko przez to, że musiałam co chwila podglądać czy włóczką się już wyprostowała czy nie. Nieważne że pokrywka jest szklana – trzeba podnieść i się oparzyć.

Skąd pokrywka? Za chwilę wyjaśnię.

Zabrałam się wczoraj za prostowanie włóczki. Bogatsza o wasze rady przewinęłam włóczkę w luźne zwoje. Odkryłam przy okazji, że tekturowa komódka z IKEI (po wyjęciu z niej szufladek) z powodzeniem zastępuje jednego mężczyznę. Przewinęłam włóczkę w zwoje, powiązałam techniką Fiubzdziu w trzech miejscach i zadumałam się nad wyborem techniki prostowania. A możliwości aż dwie – moczyć w wodzie z płynem do płukania czy trzymać nad parą?

Tego drugiego jeszcze nie próbowałam – rozwiesiłam zatem włóczkę nad garem z wodą i podziwiam:

P1220681

Zauważyłam jednak, że mam straty w parze – rozchodzi się toto na boki i jest nieefektywne. A gdyby tak wziąć w ryzy tę parę i ukierunkować? Przyszedł mi do głowy sokownik. Trochę się bałam, że włóczka tego nie wytrzyma, ale przypomniało mi się, że ktoś farbował wełnę właśnie na parze. Ostrzegano wówczas, że wełna filcuje się wówczas, gdy bardzo gorącą wrzucimy do dużo chłodniejszej wody. Może to nieprawda, ale tak wyczytałam.

Wsadziłam zatem włóczkę do sokownika i podziwiam:

P1220689

Podglądam też nagminnie (stąd oparzenia). Pierwsza wyprostowała się ślicznie, z drugą trochę przesadziłam. Była naprawdę mocno pofalowana – pochodziła ze swetra robionego maszynowo. Zamiast zafundować jej parówkę tej samej długości trzymałam ją na parze chyba z godzinę – no i miejscami puściła farbę.

 P1220716

Tak dziwnie. Włóczka na kolor jeżynowy a w kilku miejscach po prostu zrobiła się niemal biała. Wyprostowała się całkiem mocno, daleko jej jednak do pierwszej. 

P1220711

Niestety nie jestem w stanie podać składu obu włóczek – prułam je zbyt dawno. Pierwsza mniej gryzła, podejrzewam, że było w niej więcej akrylu – jest piękna, prosta i mam wrażenie, że bardziej puchata:

P1220692

Teraz zastanawiam się jak na taką kąpiel zareagowałabym bawełna. Mam sporo tasiemkowej bawełny w kolorze mocnej fuksji. Żal by mi było ją zniszczyć, a tasiemka ma zagniecenia przy których robótka kiepsko wygląda. Chyba zrobię jakiś mały teścik ;)

Taki pożytek był z wczorajszego posta, że wysprzątałam pierwszą szufladę. Drugą i trzecia oczyściłam z przypadkowych kłębków i nitek. To trupów i Vipów nie mam serca się zabierać. 

Zapomniałam zaznaczyć, że za uporządkowanie włóczki w białej komodzie w dużym stopniu odpowiada Brahdelt z jej listopadową akcją oszczędzania. Nie miałam zdrowia wysprzątać zbyt wiele, ale za to akurat się wzięłam :)

sobota, 29 listopada 2008

Sprostowanie

No to się porobiło. Kiedy Marcin zerknął na jeden z Waszych komentarzy, powiedział “Weź, pokaż dziewczynom Twoją podręczną komódkę”. Nie robię tego w podskokach, ale muszę jakoś skorygować swój wizerunek ;)

To trzy podręczne szuflady, które porządkowałam jednocześnie z białą komódką. Nie daję rady utrzymać tego porządku dłużej niż parę dni :/

Szuflada pierwsza – tutaj trzymam druty, igły, wsuwki, szpilki, nożyczki (itd)  i podręczne schematy. Jak widać są też resztki włóczek zgarniane z kanapy, kiedy trzeba szybko ogarnąć pokój. Pokazanie tej szuflady kosztowało mnie najwięcej ;)

P1220669

Szuflada druga – przeznaczona na robótki “w trakcie” oraz organizatory ze schematami. W praktyce dołączyły do nich włóczki, z których robiłam próbki a których nie chciało mi się odnieść do białej komody.

P1220676

Szuflada trzecia, w której leżą trupy i swetry do prucia. Jak widać tutaj też zawieruszyły się kłębki, z których próbowałam stworzyć kapelusik dla Gwiazdeczki.

P1220679

Będę musiała to posprzątać – zwłaszcza pierwszą szufladę bo woła o pomstę do nieba.

Mam trochę zaległości w odpowiedziach na kometarze, już je nadrabiam. Cieszy mnie ogromnie fakt, ze grono komentujących znowu się powiekszyło – witam serdecznie :)

Myszoptico – przyznaję się, czytuję Perfekcyjną do poduszki. To taka fajna książka, którą można sobie otworzyć w dowolnej chwili, na dowolnej stronie :) Czasem mnie zmotywuje, czasem mi cos przypomni. Nie zawsze za to zmobilizuje do pracy :) Co do zapasów – miałam plan, żeby wywlec je z szuflad i fotografować na stole w jadalni (bo tam było łądne światło) ale obawiałam się, że wywleczone z szuflady przybiorą na ilości/objętości – a na to nie jestem gotowa :)  Czasem sobie marzę, że kiedy wezmę na przykład tego Tweeda w trzy nitki to zniknie mi w trymiga, albo jak się wezmę za wełnę z ostatniej szuflady to też mi się jedna zwolni (na grubych drutkach to będzie szybko) i wtedy pokaże sobie i Marcinowi to puste miejsce i zyskam podwójne przyzwolenie na nowe zakupy :)

Eve-jank - po cichu liczyłam, ze ktoś przyzna mi rację, że tych zapasów nie jest tak dużo, ale sie nie doczekałam :) Niepokoją mnie bardzo komentarze, których autorki cieszą się, że nie tylko one tak mają ;)

Asiu 305 – nie spotkałam się z żadnymi żywymi opancerzonymi lokatorami w moich włóczkach. Może to jakieś przypadkowe stworzenia, które lubią mieć miękko? Może rzeczywiście ktoś z czytających będzie miał radę?

Antosiu – pozostanę zatem przy justowaniu (z przyjemnością zresztą:))

Dagny – czy mój “porządek” w przybocznej komódce podniósł Twoje morale?;)

Sprężyno – komódka stoi w pokoju, którego Marcin nie rusza. Zasiada on jednak na kanapie, blisko mojego stanowiska pracy i zdarzyło mu się usiąść na szydełku ( nie był to bolesny incydent, zrobiło mu sie jednak ciepło kiedy zobaczył co mu groziło). A przecież mogła to być igła, którą też często kładę na podręcznym podłokietniku, a która mogła się stoczyć ;)

Edi-Bk, Weroniko – dziękuję za krzepiące słowa na temat Waszych zapasów!

Kata Mar  - ja, kiedy liczę to (żeby uprzedzić ten groźny syk) zaczynam po cichu a jeśli otoczenie nie jest odpowiednio ciche wzmagam go licząc coraz głośniej ;)

Brahdelt – faktycznie, takiego długiego komentarza to ja jeszcze u Ciebie nie widziałam :) Bąbli nie będę przyszywać, mowy nie ma! Podobają mi się dyndające i koniec  kropka :) Oj ta symetryczność schematu zaoszczędziła mi sporych nerwów ;) 

Jeśli chodzi o rosyjskie modele – znowu perfekcyjnie opisałaś to, czego ja nie umiałam. Być może często balansują na granicy dobrego smaku, czasem ją przekraczają, ale często są niebanalne, ciekawe i stanowią dużo większe wyzwanie od zachodniego minimalizmu (ale nie generalizujmy).

Tak z ciekawości zapytam – a rzeczywiście robisz tylko jeden rządek wtedy? Bo ja mówię “tylko skończę rządek” i jeśli nie widzę niecierpliwego stepowania robię jeszcze kilka ;)

 

Zrobiłam wczoraj 4 bąble do szala celtyckiego. Włóczki starczy mi na góra dwa więc muszę złożyć zamówienie na kolejny motek. W związku z tym premiera gotowego szala nieco się opóźni.

Zamierzam zrobić coś z moimi ciucholandowymi włóczkami (oj przydałaby mi się tutaj rada Raweny- jak ona to robi, że jej włóczki są takie proste). Na początek uzyskałam zgodę Marcina – pomoże mi przewinąć motki do formy zdatnej do uprania. Za każdą radę w kwestii prostowania będę ogromnie wdzięczna.

piątek, 28 listopada 2008

Tajemnice buduarowe

Obiecałam, że będzie intymnie – zatem obietnicę spełniam. Poniżej fotka komody, w której trzymam część swoich zapasów. Prócz tego mam jeszcze ze dwa pudła (w tym jedno spore, a  jedno całkiem małe), do których pochowałam włóczki bawełniane i kordonki – o tej porze roku raczej do nich nie sięgnę. Prócz tego mam jeszcze jeden kosz z włóczkami, z których na pewno nie wydziergam żadnego ciucha, kiepskiej jakości, lub podniszczone. Trzymam je do wykorzystania na zabawki, dekoracje, koszyczki etc. Prócz tego mam jeszcze robótki w toku i kilka trupów w odrębnej komódce. O tym wszystkim jednak innym razem – skupmy się dziś na komodzie:

P1220638

Szuflada pierwsza:

Na pierwszym planie Tweed Inter-Foxu i bladoróżowa Sasanka, za nią szara (sól i pieprz) i beżowa Samara (beżowa gryzie bardziej od szarej – obu nie dałabym rady nosić ), dalej czerwony Kasmir, w woreczku moje Zephyry (kolor Ruby i Mahogany), eksperymentalnie kupiony kłębek cieniowanej Pearl (ciekawie wygląda w robótce ale nie mam na nią pomysłu), brązowa Sasanka ( kupiona przez siostrę i nigdy nie odebrana). Na samym końcu ciocholandowe włóczki z odzysku (muszę w końcu wypracować jakiś patent na prostowanie, bez tego chyba ich nie ruszę).

P1220626

Szuflada druga:

Bordowa Chainette, za nią pozostałości czekoladowej Liwii, fuksjowa Austral, dwa motki Freedom Spirit (gryzą więc nadal dumam co z nich zrobić), zagubiony motek herbatnikowej Florii (nazwa koloru mnie zaintrygowała okazało się, że to kolor dla mnie fatalny), Merino 2000 w kolorze szarym i szaro-niebieskim, pozostałości oliwkowej Merino Inter-Fox (jeszcze mi się gdzieś walają 3 motki bordowej), błękitna włóczka z odzysku (od babci).

P1220630

Szuflada trzecia:

Pomarańczowa Ultra Kasmir, resztki rdzawej Ultra Kasmir, śliwkowa Ultra Kasmir, czerwona Evelyn (ze sreberkami), na końcu kłopotliwe melanże Rossa (Opus) i Tęcza, która do niczego mi kompletnie nie pasuje, ale nie wiem co z nią zrobić (gdyby znalazł się amator to chetnie go uszczęsliwię :)).

P1220631

Szuflada czwarta:

Gruba wełniana włóczka z odzysku, za nią szczątki kremowej Puchatki i całkiem sporo granatowej (moje pierwsze zamówienie włóczkowe i pierwszy nieudany sweter wg obliczeń robionych przez Marcina )

P1220634

Szuflada piąta to zdobyczne resztki, które zebrała babcia po sąsiadkach. Nie wystarczy ich na nic większego, trzymam do zdobienia albo do dojrzenia do robótki wielokolorowej.

Widzę, że pomiędzy motkami pętają się resztki fuksjowej i śliwkowej Florii – włóczki przemiłej w dotyku, której jednak nie ufam do końca. Coś mi sie widzi, że szybko się zmechaci. Twierdzę jednak stanowczo, że milszego akrylu nie spotkałam (a kolory też ma cudne).

Zdjęcia zasobów sponsorowane są przez północne usytuowanie pokoju oraz fakt, że słońce dociera tam po godzinie 16-tej (czyli wtedy, kiedy aktualnie go już na niebie nie ma).

To tyle wynurzeń intymnych na dziś (ciąg dalszy być może nastąpi). Widać na każdego przychodzi czas, kiedy musi wywlec publicznie kilka (!) swoich grzeszków ;) Ta szuflada to do świadectwo moich szaleńst, porywów i skłonności do chomikowania. Mimo to mam czelność twierdzić, że nie jest tego tak dużo i gdyby nie te parę kompletnie bezsensownych zakupów to byłoby całkiem przestronnie w szufladach ;)

Gdyby tak jeszcze przy każdej włóczce zamieścić jej historię to byłby chyba rekordowej długości post ;)

Zmieniłam sobie skórkę bloga. Czasem strasznie korci, żeby coś zmienić – wczoraj dojrzałam do tego, żeby ruszyć w końcu wystrój bloga. Zmiany nie przychodzą mi lekko. Należę do osób, które niezmiennie zamawiają jedną pizzę w tym samym lokalu (inne pewnie też są dobre, ale zawsze mi żal nie zamówić tej najlepszej). Poza tym bałam się przeprowadzki, uzupełniania pogubionych widżetów etc. A tutaj szast prast (bagatela godzinka pewnie zeszła) i jest! Nie jest idealnie, musiałabym sięgnąć do trzewi template’a, żeby poprostować niedociągnięcia – a eksperymenty na żywym organizmie różnie mogą się skończyć ;)

Tak przy okazji – jak Wam się podoba tekst justowany w odróżnieniu od wyrównanego do lewej? Bo jakoś nie mogę się zdecydować :)

Dodatkowo zrobiłam porządek w końcu z linkami blogów i powrzucałam je do czytnika google – teraz nie umknie mi żaden post! Co jest piękne – dzięki temu czytnikowi mogę sobie spokojnie zaimportować listę na bloga – a bałam się, że będę musiała wstukiwać te kilkadziesiąt adresów ręcznie. Co jest równie piękne – czytnik sam proponuje mi ciekawe blogi – taka niespodzianka co jakiś czas :)

I jeszcze coś z pola bitwy pod szalem celtyckim – chyba przeholowałam w drugą stronę – skończyłam właśnie dodatkowy motyw i zdaje się to, co zostało nie wystarczy na zrobienie wszystkich frędzli:) Muszę się zastanowić, czy domawiać motek, czy spruć ten dodatkowy motyw – przymierzę szal dzisiaj, jeśli nie będzie za długi – t0 chyba tak zostawię :)

środa, 26 listopada 2008

Właściwie mam te 99%

Osiągnęłam właśnie 384 rząd celtyckiego szala (ma on w tej chwili mniej więcej 180 cm długości) i zastanawiam się co dalej. Niby już koniec, został mi jednak jeszcze jeden motek Oliwii (zeszły niemal dokładnie 4 motki) – na czapkę, czy rękawiczki będzie pewnie za dużo, myślę zatem o przedłużeniu szala o kolejne 64 rzędy. Różnica nie będzie wielka, a zejdzie trochę więcej włóczki. Szal jest na tyle obszerny, że nie ma sensu owijać się nim więcej niż raz. Można też spokojnie nasunąć go na głowę niczym kaptur a resztą owinąć szyję. Myślę, że przy spokojnych snach Pszczoły powinnam jutro dojść do miejsca, gdzie widmo bąbli będzie musiało stać się rzeczywistością.

Wczoraj, kiedy podganiałam z szalem, zdarzyła się rzecz zadziwiająca. Po zrobieniu motywu (czyli 64 rzędów) zorientowałam się, że cały czas robiłam wg schematu odwróconego “do góry nogami”. Zrobiło mi się lekko ciepło, zaczęłam się przyglądać robótce i wyszło na to, że wszystko gra :)  Powiedziałabym, że miałam więcej szczęścia niż rozumu, ale należy jednak stwierdzić, że mam schemat, który da się czytać w obie strony :)

Widmo kapelusika dla kucykowego bobaska (“Nazywam się Gwiazdeczka”) stało się rzeczywistością już dziś – patrzę na jego gumowo-plastikowe uszy i nie mam pojęcia jak się zabrać za kapelusik. A muszę, bo mam nieprzekraczalny termin do czwartku.

Czasu na robótkowanie/pisanie mam zdecydowanie mniej – odpadło mi co najmniej półtorej godziny majodrzemki, co odczuwam w tej chwiil boleśnie. Kiedy Pszczoła już pada mam do wyboru – robótkować albo siadać przy komputerze. Wybieram zatem robótkowanie :)

Jeszcze jedną paskudną niedogodność związaną z przeprowadzkami na nowy system dorzucę – po zaimportowaniu “ulubionych” posortowało mi je alfabetycznie! Do teraz nie umiem niczego znaleźć :/

Nominacje nieodmiennie kojarzą mi się z Big Brotherem (“Mam z nim najmniejszy kontakt w związku z czym go nominuję”) w tym jednak przypadku mam do czynienia z nominacją niewiążącą się wylotem z towarzystwa. Przeciwnie – bardzo dziękuję Brahdelt, która uczyniła mi tę przyjemność i wytypowała w następującej konkurencji:

Uber_amazing_blog_award

Wymieniam zatem 5 blogów, które na codzień mnie inspirują(w kolejności alfabetycznej):

FriendSheep - Gromadnik życia codziennego

Fiubzdziu

Herbimania

House of Art

Włóczkomania

Ograniczyłam się do blogów polskich, bo taka już ze mnie patriotka;)

Miałam w zanadrzu kilka modeli, które wpadły mi w oko (i którymi chciałam się z wami podzielić). Nie dam rady wygrzebać wszystkich w tej chwili ale prezentuję kilka nowych sztuk, które wydały mi się ciekawe :

foto1 foto2 foto3 foto4

Nie jest to może nic powalającego, ale myślę, że w modelu numer dwa i trzy można skorzystać z ciekawych pomysłów na rękawki (oba modele pochodzą ze specjalnego wydania gazety "Вязание модно и просто" - "Вязаный ШИК"

Ostatni model pochodzi z grudniowego Knit&Mode i jest stosunkowo najmniej zwariowany – podoba mi się w nim kolorystyka i pomysł rękawów. Czapka i szalik zaś pochodzą z “Вязание - Ваше хобби 2008/1 Спец. выпуск - Шапки, шарфы”. W tym numerze jest wiele pomysłów na obszerne czapki, berety i kapelusiki.

Znowu same wschodnie nowinki. Pomyślałam sobie, że zachodnie nikogo nie zaskoczą. Niemal każdy szpera już po Ravelry, zachodnie modele znamy na pamięć. Co do zimowych propozycji gazetowych– moje serce nadal pozostaje niewzruszone. Nic nie chwyciło mnie również za gardło ani nie powaliło na kolana. Na szczęście mam zachomikowanych wiele pomysłów na poźniej jak i wiele robótek w toku, z których się tak szybko nie wygrzebię.

Kolejny wpis będzie chyba dopiero jak skończę szal celtycki. No chyba, że zdecyduję się na jakiś intymny wpis z garścią informacji buduarowych (ciekawe czy mi od tego skoczy “oglądalność” ;))

 

Pantarejko – Majka ma 15 miesięcy, więc drobiazgi są w podobnym wieku:)

Brahdelt – ależ ja bardzo chętnie wypożyczę Ci Pszczołę wraz z pojazdem a sama zatopię sie tymczasem w zalegających robótkach ;) Ja też nienadążam za akcją – żądam zatem wieczorami robótkowymi “czegoś lekkiego, z niezbyt wartką akcją”. Moja mama jak się odzywaliśmy mawiała grobowo “pomyliłam się” i z rozmachem zaczynała pruć połowę swetra – wyobrażasz sobie jak się wtedy czuliśmy? ;) Ja z naciskiem mawiam “LICZĘ” i wtedy towarzysto milknie – też niezły terroryzm robótkowy uprawiam.

Lauro – koniowe uszy (ogromnych rozmiarów) to mi się śnią i będą śniły dopóki się z nimi nie zmierzę. Uwielbiam patrzeć na dokazujące psiaki w każdym warunkach pogodowych. Majka na razie wozi się statecznie, ale jak zacznie szaleć też będzie zabawa:)

Edi – od tego wpisu za każdym razem, kiedy idziemy z psami na łąkę wizualizuję sobie Ciebie z dziećmi na pełnym ludzi osiedlu – szalejącym tak jak one. Nie powiem – bardzo optymistyczna wizja :)

Fiubzdziu – niezłe wyzwanie mi postawiłaś, stwierdzam grobowo, że chyba jednak nie znam rosyjskiego ;)

Kata.Mar – cieszę się ogromnie, że zaglądanie na mojego bloga daje Ci odrobinę radości. Przyznaję, że dobrze się bawię pisząc. Kiedyś bawiłam się wysyłając długaśne listy, później długaśne maile. W tej chwili czuję balast długiej przerwy w pisaniu, nie ta swoboda i nie ta elokwencja – tym bardziej mi przyjemnie przeczytać tak miły komplement. Dziękuję również wszystkim za niewytykanie mi niedociągniec ortograficznych i stylistycznych.

Jeszcze odnośnie dyskusji na temat odwracania szala – mój pałęta się gdzieś poza nogami (dziergam na narożniku więc mam sporo miejsca). Odwracam raz w jedną raz w drugą i jakoś nie doskwiera zbyt mocno. Czasem, jak się zapomne to się skręci w węża, ale nie jest to bardzo dokuczliwe. Raz na jakiś czas rozkładam sobie robótkę na tapczanie i myślę “ no, no – ale długaśny “ :)

niedziela, 23 listopada 2008

Procenty

Co można pokazać kiedy ciągnie się równolegle trzy robótki? Wyłącznie procenty. Aktualizuję je sobie na bieżąco dla podniesienia morale. Później spoglądam sobie z zadowoleniem na taki pasek postępu bo chociaż tutaj widać, że idzie do przodu.

Dojechałam z korpusem Rambling Rose do pach. Zrobiłam chyba dłuższy niż zalecano, ale jest też wąski więc wymiary dokładnie poznam dopiero po blokowaniu. Nadal mi się podoba :)

Planuję teraz wrócić do celtyckiego szala, chociaż pokusy napływają, a raczej nadjeżdzają samochodem listonosza. Otóż dotarła paczuszka z Zamotanych :) Paczuszka z brakującymi Elian Klasik oraz motkiem limonkowo-zielonej Virginii (dodatkowo kupiłam miarkę do drutów oraz paczkę szpilek). Nie zamierzam traktować tego zakupu jako kolejnego objawu włóczkoholizmu – w końcu dokupowanie brakujących motków to zupełnie inna sprawa :) Podobnie jak kupowanie włóczki na zlecone robótki.

Dostałam bowiem zamówienie jeszcze jeden kapelusik. Poprzedni zebrał wystarczająco dużo pochwał otoczenia, mała dama zapragnęła zatem powiększyć kolekcję zakryć głowy. Sprawa wygląda poważnie. Całkiem możliwe, że przestanę wogóle dziergać dla siebie albowiem w powietrzu wisi życzenie wykonania kolekcji nakryć głowy dla kucyka (lub też kucyków w niewiadomej mi jeszcze ilości). Póki co łamię głowę, gdzie ja dorwę matową brązową bawełnę na wykonanie czapki – peruczki (koniecznie z kwiatkiem). Problemem, gdzie w kapeluszu upchnąć kucykowe uszy, zajmę się później. Tymczasem drugi kapelusz z kolekcji Moniki (siostrzenicy Marcina) prezentuje się następująco:

P1220605

Wykonany wg tego samego wzoru, co poprzedni. Wzór (trzeba się zarejestrować) wyszperałam na Ravelry i wykorzystałam z niego przepis na główkę kapelusika oraz rondo. Wydziergałam go szydełkiem 4mm z Virginii podwójną nitką. Wykorzystałam ten motek Virginii niemal do ostatniego metra.

Rondo obrębiłam oczkami rakowymi (mam do nich słabość). Kwiatki wykonane są z wrzosowej i fuksjowej Flory/Florii, a listki z zielonej (też podwójną nitką). Przepis na kwiatki wyszperałam wczoraj – ogromnie mi się spodobał, polecam więc wszystkim. Listki robione są tą sama metodą – tylko zamiast 4 płatków zrobiłam dwa i przyszyłam je w innym układzie.

Kapelusz podoba mi się bardziej od poprzedniego. Zaczytam też mieć niezłą frajdę z końcowej zabawy w zdobienie. Dzisiaj powędruje do Moniki – zbaczymy czy jej też się spodoba.

Marcin doniosł mi (wątek dziecka związany z robótkami, więc usprawiedliwiony) że Pszczółka siedząc w foteliku obserwuje mnie bacznie i udaje że robi na drutach. Nie jestem pewna czy powinnam sie z tego cieszyć czy raczej niepokoić? Jeśli kiedyś wyda wspomnienia, a wzmianka o mnie będzie brzmiała mniej więcej" “Matkę moją pamiętam nieodmiennie usadowioną na wysiedzianym narożniku, lekko nieprzytomną z zawsze towarzyszącym jej stukotem drutów" ?

U nas też spadł śnieg! Psy są szczęśliwe a Majka zaliczyła pierwszą jazdę na sankach (babcia dostarczyła je dzisiaj rano – to się nazywa błyskawiczna reakcja):

 P1220579 P1220583

Fotki psów zeszłoroczne, ale dobrze ilustrują dzisiejsze śniegowe szaleństwa :)

P1120612

P1120582 P1120631

Klawiatura jednak nie będzie potrzebna:) Tę historię będzie można dołożyć do anegdot informatycznych. Czego nie próbowaliśmy – nowe baterie (to klawiatura bezprzewodowa), nowy system. W końcu przełożyliśmy klawiaturę do Marcina i…

okazało się, że przewrócił mi się nadajnik więc komunikacja klawiatury z komputerem musiała być zakłócona :) Znowu mogę pisać ile wlezie :)

Do Linuxa mnie nie przekonujcie (mam kilku znajomych – zapalonych Linuxiarzy więc dowiedzieliśmy się już sporo na temat wyższości tego systemu nad Windowsowym) – lenistwo każe pozostać nam przy Windzie, z którą (po zrezygnowaniu z Visty) w zasadzie nie mamy żadnych problemów :)

Brahdelt – mówiłam, że można przy Rambling Rose pokombinować z włóczką. Chodzi o zachowanie sensownych proporcji między wzorem gładkim a ozdobnym – poprzeglądaj sobie projekty na Ravelry to zobaczysz o co mi chodziło.

Karino – turkusowa włóczka do Rambling też mi bardzo podchodziła, niestety nie znalazłam odpowiedniej włóczki w tym kolorze.

Edi – cieszę się, że się odezwałaś, dawno nie było u Ciebie nowego wpisu :)

Sprężyno – dasz radę, dla chcącego nie ma rzeczy niemożliwych ;)

Kocurku – kamień z serca – cieszę się, ze drutki dobrze się sprawują. Ostatnio chciałam coś zrobić na starych Inoxach – poczułam wtedy różnice, oj poczułam :)

Antosiu – też myślę, że Merino Inter-Fox by się do Rambling nadało. Wyszedłby z tego rozmiar 38 albo i większy po dodaniu kilku lewych oczek w części gładkiej. Z Vistą właściwie też nie miałam większych problemów (mówię to teraz wiedząc, że problemy z klawiaturą nie były z nią związane). Czasem wywalał mi sie Explorer i musiałam zabijać jego proces. Poza tym do mojego własnego użytkowania była dobra. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo – od paru dobrych lat używamy programu Avast i do tej pory nas nie zawiódł.

Makneto – staram się, by blog był głównie robótkowy ale czasem (patrz wyżej) coś mi się tam wymsknie;)

Doroto – szal robi się po prostu relaksacyjnie, wystarczy rzut oka na linijkę i można spokojnie dłubać patrząc na tv. Przyznaję, że nie korzystałam ze schematu cząstkowego tylko wzięłam po prostu schemat całości i ani razu się na nim nie zawiodłam – jest bezbłędny :) A to, że wygląda pięknie to tylko zasługa autora, ja tylko odtwarzam:)

czwartek, 20 listopada 2008

Nadrabiam zaległości

Rzuciłam Vistę, a kłopoty są nadal. Próbowałam wczoraj pozwiedzać blogi, pokomentować. Nie rozkręciłam się dobrze, a klawiatura zaczęła mi płatać figle.  Pokręciło jej się na dobre, po chwili pisania zaczynają mi się losowo otwierać i zamykać okienka, niektóre klawisze muszę naciskać kilka razy, inne literki wyskakują same. Będę musiała draństwo oddać do serwisu (bo jeszcze a gwarancji). Chwilowo długich wpisów zatem nie będzie.

Na początek zaległości:

Brahdelt – próbowaliśmy Linux’a. To bardzo fajne, darmowe rozwiązanie ale raczej wtedy, kiedy ma się w domu chociaż jedną osobę która ten sytem zna. Jeśli się nie ma – to byle prosta operacja (jak doszukanie linuxowego odpowiednika dowolnego programu) urasta do rangi wielkiego problemu. No i nie da się pograć w kilka gier On-line jak Maple Story na przykład :)

Kupowanie włóczek – no cóż, pogódź się z tym, że jesteś rozsądna i poukładana, a mnie sporo do tego brakuje? ;) Tak na poważnie – w tym miesiącu postanowiłam nie wyrzucać sobie nierozsądnych wydatków na włóczkę (w ramach LMZS).

Lauro – jeśli znajdziesz czas na przejęcie Pszczoły i znajdziesz mi działającą klawiaturę to ja mogę pisać na okrągło ;) Ja też uwielbiam Zamotane i nigdy ich nie porzucę :)

Agnes – nie wiem, czemu zdjęcie niezszytego rękawa wzbudza w Tobie tak gorące uczucia :) Wiem natomiast, że ten bordowo zielony Elian jest fantastyczny :)

Opakowana – Włóczka jest na druty 3 – 3,5 mm, ale ja przerabiam ją też na 4mm. Mięciutka taka i niegryząca, że nawet ja dałabym radę nosić ją na ciele (a to 100% wełny). Szaroniebieski kolor już “w robocie”.

Jeszcze nie sprzedawałam włóczki. Przyznam się, że nie mam chyba do tego drygu. A szkoda, bo chętnie pozbyłabym się cieniowanej zółto-zielono Tęczy, którą kupiłam w szalonym widzie, z której zrobiłam przód swetra i wtedy dotarło do mnie jak to wygląda :/

Bawełny są różne, ale u nas wybór jest mocno ograniczony:( A Darcy zasługuje na dobrą jakość włóczki. Rozglądam się na Ebayu, ale póki co nie trafiłam na nic w zjadliwej cenie.

Domyślam się (po tym kiermaszu), że Ty sobie pomieszkujesz w jakiejś krainie włóczką i drutkiem płynącej. Najpewniej gdzieś za wielką wodą (domyślam się – bo jak już gdzieś pomarudziła Laura poszpiegować cichaczem na Twoim blogu się nie da :)) Zazdroszczę Ci tego kiermaszu, puściłabym na nim chyba wszystkie środki, którymi dysponuję (i wszystkie inne też ).

Kocurku – nie zwlekaj z opisem drutków bo pali mnie ciekawość ogromna :) Moje sprawują się fantastycznie, chociaż mogłyby być gładsze na połączeniu nasadki z żyłką (tak się nastawiłam na to testowanie, że nadal zwracam uwagę na każdy drobiazg).

Lucyno – mnie się też strasznie nie chciało brać za te bąbelki. Do tego męczy mnie myśl, ze czeka mnie kolejnych 20 sztuk na koniec robótki. Ale bez nich to nie byłoby to samo – absolutnie!

Antosiu – zaczątek “ramblinga” pokażę poniżej :)

Sprężyno – Marcin raz próbował nauczyć się narzucania oczek – uśmialiśmy się przy tym nieźle :)

Jakiś czas temu moje nieposkromione gadulstwo oraz niedowaga zostały docenione i zaszczycone przez Izuss nomimacją do nagrody Kreativ Blogger Award:

kreativbloggeraward_10-30-08_(Nani)

Ogromnie mi miło z tego powodu, czytałam sobie tę nominację kilka razy ku pokrzepieniu duszy i za każdym razem efekt był równie pozytywny :)

W ramach nominacji będę musiała natomiast dodać do długaśnej listy blogów (po prawej) wszystkie te, które czytuję od dawna, a których jeszcze na niej nie zamieściłam!

Tyle zaległości. Teraz znacznie krótsza część – co zaszło od ostatniego posta (Lauro – jeśli będziesz się domagać codziennych postów obiecuję, że zacznę Cię zasypywać opowieściami o Pszczółce - bo ileż może się dziać w czterech ścianach;)).

Zamówiłam włóczkę. Jest to jednak zakup usprawiedliwiony (hehe) bo skończył mi się bordowo-zielony Klasik (na Darcy’ego oraz dokończenie Wisterii, kiedy już wróci do łask). Dodatkowo musiałam zamówić motek Virginii na kapelusik. Wczoraj dostałam od Uli informację o nadaniu paczki więc spodziewam się jej jutro :)

Zrobiłam próbkę Rambling Rose – mam na myśli tułów, bo na rękawie jakoś mało było wzór widać. Próbka się rozrosła i osiągnęła wczoraj rozmiary takie (pogoda dzisiaj wiecie jaka, więc kolor wiecie jaki):

P1220557

Strasznie mi się podoba :) Dół (bordiura plus pierwsze dwa rzędy liści) robione na 4mm, wyżej przerzuciłam się na 3mm (dla zaznaczenia talii). Cieszę się, że mogę robić gładką część lewymi oczkami bo jednak dodaje to robótce uroku. Całość kojarzy mi się jakoś witrażowo. Chyba kolor też będzie pasować, wzór jest tak efektowny, że szkoda go tłumić krzykliwym kolorem.

Uwaga dla osób, które się do Rambling Rose przymierzają – lepiej wyglądają sweterki, w których część gładka jest mniejsza, a wzorzysta większa (czyli mówiąc prościej mniejszy rozmiar). Dlatego projekty z cieńszych włóczek, albo w dużo większych rozmiarach nie wyglądają moim zdaniem tak ciekawie. Osobiście decydowałabym się na grubszą włóczkę przy większym rozmiarze, żeby zachować odpowiedni rozmiar liści.

Dzisiaj muszę nadgonić szal. Przy trzech równolegle ciągniętych robótkach ciągle mam wyrzuty sumienia, że którąś zaniedbuję :/ Oby tylko Pszczoła szybko poszła spać (wczoraj tak zabalowała, że właściwie poszliśmy spać o podobnej porze).

Jednak nie było tak krótko (ukradłam klawiaturę Marcinowi). Dzisiejsze literówki zatem sponsoruje Marcinowa klawiatura, na której onegdaj wylądował kubek z kawą :)

wtorek, 18 listopada 2008

Nie wiem w co ręce włożyć

Pazerność, nic więcej. Nie tylko włóczkowa ale i robótkowa. Taka grzeczna byłam tydzień, albo i dwa. Dziergałam sobie grzecznie szal, miałam w miarę przetrzebione zasoby szufladowe. Kapelusik siostrzenicy Marcina wydziergałam, więc byłam do tego uczynna. Było tak pięknie….

Ale się skończyło.

Pozaczynałam nowych projektów, nakupowałam włóczki (a żeby to była jedyna, jaką planowałam kupić), dostałam zlecenie na kolejny kapelusik, zerwałam definitywnie z Vistą (a tfu!).

Teraz męczę się w tym chaosie. W wolnej chwili nie wiem, którą robótkę ruszyć, nie wiem którą włóczkę najpierw zamówić, nie pamiętam co miałam poinstalowane.

No i ciągle milion wątpliwości – a może trzeba poczekać na lepszą włóczkę, może z tej nie wyjdzie tak ładnie. Ten stan plus moja natura “na gwałt mieć/zrobić wszystko już teraz” sprawiają, że czuję się, delikatnie mówiąc – lekko niespokojna.

Mam sporo zaległości w komentowaniu oraz korespondencji – wybaczcie mi, proszę. Reinstalacja systemu, to coś czego nienawidzę. Ta cała przeprowadzka, sprawdzanie milion razy, czy się niczego nie zapomniało. Później instalacja, która nigdy nie idzie gładko. Na koniec moszczenie się w czystym komputerze – milion drobiazgów do poinstalowania (jak są to się ich nie zauważa, a później pół dnia zajmuje doprowadzenie komputera do stanu w miarę przypominającego stan sprzed instalacji). Mam nadzieję, że za kilka dni uda mi się te zaległości nadrobić.

Teraz garść fotek, żeby nie było, że ja tu tylko gadam i gadam. Na pierwszy ogień idzie szal:

P1220522

Wyliczyłam sobie, że mam 60 % szala. Z obecną długością muszę się trochę nagimnastykować z przekładaniem robótki podczas dziergania. Widzę na fotce, że warkocze są lekko chwiejne, mam nadzieję, że blokowanie temu zaradzi. Bąble są już takie, jak należy, tylko muszę w nich nitki pochować.

Po jednej z długich sesji szalowych (parę godzin jednego dnia skutkuje u mnie lekkim bólem głowy) zachciało mi się odmiany. Pamietacie żakiet, o którym kiedyś marzyłam? Oryginał wykonany jest z bawełny. Szukałam odpowiedniej włóczki na sieci i niestety nie znalazłam nic, co by odpowiadało grubością zalecanej włóczce. Próbowałam dziergać w dwie nitki Alminą – ale podwójną nitkę było widać, poza tym czysta bawełna nigdy mnie nie zachwycała w dotyku. Pomyślałam, że żakiet wyglądałby ładnie w bordowo-zielonym kolorze Elian Klasik. Zagarnęłam zatem motki przeznaczone na rękawy Wisterii i zabrałam się za rękawy nowej robótki:

P1220507 P1220509

Mam w tej chwili jeden pełny rękaw i jeden bez główki. Dochodzę też do końca zapasów Klasika wiec bedę musiała poczynić pewne zamówienie w Zamotanych (tym bardziej, że kolejny kapelusik zażyczono sobie w zieleni).

Brakuje mi główki (jakże to uniwersalne stwierdzenie) albowiem wczoraj dotarło moje zamówienie ze sklepu Karina. Wcześniej wspominałam, że darmowo otrzymałam kilka próbek z tego sklepu. Spośród próbek wybrałam Merino Cool Wool Lana Grossa w dwóch kolorach i zamówiłam je w sklepie. Sklep nie działa jeszcze tak jak powinien. Da się zamówić włóczkę, ale kolorów już nie bardzo, w mailu potwierdzającym przyjęcie zamówienia brak numeru konta etc. Utrudnia to zamówienie, ale nie komplikuje mocno życia – wysłałam zaraz po dokonaniu zamówienia maila do pani Barbary i otrzymałam niezbędne dane. Zapłaciłam przelewem, przesyłka dotarła, zawartość dokładnie taka jak zamówiłam. Niestety niewiele więcej jestem w stanie napisać. Pani Barbara nie jest osoba wylewną i nie odpowiedziała mi na pytania, czy zamierza poszerzać asortyment, czy aferowane włóczki będą dostępne w innych kolorach etc. Nie odbieram braku odpowiedzi negatywnie – być może nie ma jeszcze doświadczenia, być może interes dopiero się rozkręca. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku, bo osobiście jestem zadowolona z transakcji przeprowadzonej z tym sklepem :) W każdym razie, jeśli ktoś będzie chciał coś w sklepie zamówić – radziłabym upewnić się najpierw drogą mailową co do dostępności włóczki.

A teraz fotki mojego nowego nabytku:

P1220502 P1220503

Włóczka jest mięciuteńka, niegryząca, bardzo miła w dotyku. W skręcie i sprężystości podobna do Merino Inter-Fox, nieco cieńsza, ale delikatniejsza i bardziej miękka.

Przy okazji zapytam – czy można na śląsku nabyć tę włóczkę w jakichś lokalnych pasmanteriach? Mam na myśli inne kolory i w cenie około 12 złotych za motek? Jeśli tak to za informację będę bardzo wdzięczna :)

Jasnoszara przeznaczona jest na sweterek z Gedifry, szaroniebieska (nazwijmy ją tak umownie) na Rambling Rose Cardigan. Z tym ostatnim sweterkiem miałam problem nie tylko z włóczką, ale i kolorem. Żywe kolory nie bardzo mi do niego pasowały. Szaroniebieski wydał mi się odpowiedni, z kolei nie mam pewności, czy taki zgaszony będzie pasował do mnie.

Tak czy inaczej, po owarciu paczki rzuciłam się do testowania nowej włóczki:

P1220528

Zaczęłam nawet robić rękaw (powyżej bordiury) metodą Magic-Loop, ale mam problem decyzyjny. Metoda się sprawdza, ale obawiam się, że mogę mieć później problem ze zblokowaniem rękawa (chodzi o ten wzorek powyżej bordiury):

P1220523

Ta ażurowa wstawka wymaga zblokowania, a na tak wąskim rękawie będzie to trudne.

Na tym muszę dzisiaj zakończyć, Pszczoła odmawia współpracy w kwestii majodrzemki, wypadnie mi zatem mój czas wolny :(

Ps.

Załapałam się jednak na Secret Pal-a co objawia się u mnie aktualnie lekkim stresem, czy uda mi się utrafić w gust osoby obdarowywanej :)

Ps2

Wybaczcie większą (niż zwykle) ilość literówek – nie doinstalowałam jeszcze sprawdzacza pisowni :/

czwartek, 13 listopada 2008

Knit Picks - ciąg dalszy

Tak bardzo chciałam obiektywnie ocenić te drutki, że przegięłam w drugą stronę :) Zdaje mi się teraz że strasznie je skrytykowałam ;) A im dłużej nimi dziergam tym bardziej czuję różnicę (czuje się ją szczególnie wtedy, kiedy wraca się na chwilę do starych drutów).

Wczoraj podziergałam nieco dłużej i widzę, że jednak czubki są jednak bardziej ostre. Tutaj jest fotka porównująca min Knit Picks'y do Addi Turbo, więc ja nie będę się męczyć i próbować zrobić ostrej fotki w tym marnym listopadowym oświetleniu.  Podaję też linki do dwóch opisów tych drutów, które między innymi studiowałam przed zakupem (opis pierwszy i opis drugi ).

To, ze są gładziutkie najbardziej rzuca się "w oczy" przy pracy na grubej włóczce. Wczoraj podziergałam na próbę 10-tkami - przesuwają się po włóczce jak po maśle. Jedyny wysiłek, jaki trzeba włożyć wynika z tarcia włóczki o samą włóczkę.

Żyłka - no tutaj nie jestem w stanie powiedzieć  nic konkretnego. Podtrzymuję, że jest podobna do żyłki bambusowych Addi. Jest podatniejsza i miększa od większości żyłek, jakie posiadam w domu. Waham się jedynie, jeśli chodzi o żyłkę drutów Prym - one naprawdę mają fajną miękką żyłkę, która się tak mocno nie skręca. Niestety nie miałam jeszcze czasu wypróbować Magic Loop-a na Prymach. Nie jest to taki czysty plastik, z jakim spotykałam się do tej pory, trudno mi ją opisać. Nie jest masakrycznie gładka ale po prostu nie przeszkadza podczas robótki. Nie trzeba się z nią mocować nie zwija się w pętelki (oczywiście jeśli zabierzemy się za skarpetę z długością 120 cm to będzie nam się pałętała).

Myszoptico, chętnie zobaczyłabym to 'wymykanie się" żyłki z robótki - ciekawa jestem jak to wygląda. Przy Magic Loop nie zaobserwowałam niczego podobnego. Tutaj jest film, z którego nauczyłam się jak to robić. Pani demonstrująca technikę używa właśnie Knit Picks'ów więc masz okazję zaobserwować jak to wygląda i jak one się zachowują.

Z długości, które są w zestawie najczęściej oczywiście korzysta się z 80cm. Prawdę mówiąc zastanawiałam się do czego wykorzystam 60 cm. Drutki są na tyle długie, że dużego pola manewru żyłką nie ma. Do Magic Loop-a lepsza 80-tka (chociaż 120 też robiłam i jedyne utrudnienie to większa ilość żyłki do przeciągnięcia). Uzyłam więc tej 60cm do robienia sweterka dla Majki, ale wydaje mi się, że przy takiej fajnej żyłce spokojnie wystarczyłaby mi długość 80 cm do mniejszych robótek. Żyłka 120 wydaje im się strasznie długa ;) Ale zaczęłam ją testować i do mierzenia jest fantastyczna. Zaczęłam wczoraj testowo kardigan robiony od góry bezszwowo - pięknie można mierzyć w każdej chwili, to jest właśnie to o co mi chodziło:) Bałam się, że taka długa żyłka będzie przeszkadzać - jednak jest to trochę "kabla" pętającego się w okolicy. Nie przeszkadzała, nawet nie trzeba specjalnie dużo żyłki przesuwać - robótka ładnie na niej leży, nie zsuwa się za bardzo - korzysta się więc właściwie tylko z takiego kawałka, jaka długa jest robótka.

Bałam się operacji zmiany długości żyłki - ale da się do zrobić podczas dziergania - jeśli mamy w robótce żyłkę 80 cm a chcemy większą: wykręcamy drutek z końca robótki i zastępujemy go zaślepką, uzyskany drutek zaś dokręcamy do dłuższej żyłki. Po przerobieniu rzędu mamy robótkę na dłuższej żyłce.

Nadal czuję się nieswojo po tak sporym wydatku finansowym. Myślę jednak, że to dlatego, że wydałam tyle na raz. Jeśli podzielić cenę całości przez 10 (bo tyle par drutów kupiłam nie licząc żyłek) to jedna sztuka kosztuje nieco ponad 18 złotych. A przecież tak naprawdę wirtualnie ma się tych par znacznie więcej - bo razy 4? Żal tylko, że nie mogłam od takiego kompletu zacząć, przed kupieniem iluś par drutów prostych, później na żyłce (a każda innej firmy, niektóre kiepskiej jakości).

Edi-bk - te druty możesz sobie zobaczyć na stronie Knit Picks, ja je kupiłam w sklepie Wolllust - w dużym zestawie (na Europę ten zestaw jest trochę inny, wyrzucili jeden typowo amerykański rozmiar drutka). Zastanawiam się jak to możliwe, żeby drut wpływał na równość oczek. Rozumiem gdybym wcześniej robiła na jakimś kompletnym badziewiu, ale nie na porządnych teflonowych drutkach. Chyba jeszcze porobię kilka próbek, żeby uspokoić sumienie.

Fiubzdziu - dostałam potwierdzenie, ale o losowaniu ani widu ani słychu, dziewczyny chyba znowu się "zawiesiły":) Poźniej będziemy latały jak szalone za sprawunkami, żeby się wyrobić z terminem ;)

Lauro - przykro mi ogromnie :(

Brahdelt - jak sobie człowiek w wyobraźni nawymyśla i nawydziwia to nie ma szans na znalezienie w 100% odpowiadającego egzemplarza;)

Karino - ja to nazywam gadulstwem i nieposkromioną skłonnoscią do nadużywania zdań wielokrotnie złożonych (najczęściej kończy się to błędną składnią). Cieszę się, że dajecie radę jednak to czytać. Sama po napisaniu takiego posta nie mam cierpliwości czytać go drugi raz. Obiecuję, ze w następnym poście będą już "obrazki" :)

Strasznie przynudzam z tymi drutami. Tak się przy nich zasiedziałam, ze zaniedbuję kolejny punkt akcji LMZS - zapisałam się na e-mailowy kurs relaksacji. Próbowałam tego parę lat temu, ale ponieważ wymagało to konsekwencji temat upadł. Wczoraj dostałam 3-cią lekcję a jeszcze nie odrobiłam dwóch poprzednich!

wtorek, 11 listopada 2008

Drutki, drutki !!!

Drutki dotarły w poniedziałek - akurat kiedy wybierałam się na akcję pt "rodzinne szorowanie sufitów". Tak że zdążyłam tylko rozerwać paczkę i przez parę sekund popaść oczy zawartością.

Po powrocie byłam "raczej" zmęczona. Nie na tyle, żeby nie zabrać się od razu do drutków. Na tyle raczej, żeby nie przetestować wszystkich rozmiarów na wszystkich posiadanych rodzajach włóczek.

Kiedy pomyślałam o tym, że za wieścią, że drutki już mam powinna pójść garść (potężna garść) informacji o tym co o nich myślę - wpadłam w lekki popłoch. Co tam - ciężar odpowiedzialności przygniótł mnie wręcz do ziemi :) Doszłam do wniosku, że bez wielotygodniowych testów w rozmaitych warunkach przy zastosowaniu różnorodnych materiałów nie mam co wychodzić z jakimikolwiek wnioskami. W końcu nie chcę, żeby wyszło że wybrałam kiepsko, nie chcę też, żeby ktoś kierowany moimi opiniami był później niezadowolony.

To co teraz napiszę o tych drutkach traktujcie jako opis pierwszego wrażenia. Druty mam dwa dni, z czego połowa tego czasu spędzona została na szorowaniu drewnianych sufitów. Aktualna robótka nie należy do wyrafinowanych w formie (tylko we wzorze) - zatem druty długości 80 cm spokojnie wystarczą. Jedyne druty Addi jakie posiadam to bambusowe 5mm, poza tym dysponuję Inoxami, Prymami i tym podobnymi. Na drutach Knit Picks miałam okazję robić zawsze po paru godzinach akcji "sufity" więc byłam raczej zmęczona :)

Tyle o warunkach testów. Przejdźmy do tego czego oczekiwałam decydując się na ten zestaw:

- wymienne żyłki,

- komplet rozmiarów (od 3,5 mm do 10 mm)

Nie da się ukryć, że warunki oba zestaw spełnia w 100% (drugi warunek tylko dlatego, że dokupiłam sobie rozmiary 9 i 10 mm ). Nie sądzę, bym potrzebowała żyłki dłuższej niż 150 cm (nie przewiduję gwałtownego przybrania na wadze, ani też przerzucenia się na produkcję koców). Nie sądzę, by potrzebna mi była żyłka 40 cm (na pewno nie przy tej długości drutka - druty są niewiele krótsze od typowych Inoxów na żyłce) dlaczego? O tym potem, żeby zachować kolejność jaką sobie zapanowałam.

 

Kolejna sprawa - to, co sobie wyobrażałam po przeczytaniu wielu entuzjastycznych recenzji.

- żyłka giętka i podatna, że aż strach - wyobrażałam sobie coś o elastyczności silikonowych ramiączek ;)

- dziubki ostre aż strach, wchodzące w każdą włóczkę jak w masło, grożące okaleczeniem w przypadku ukłucia,

-drutki są niewiarygodnie gładkie. Tak bardzo gładkie, że niektóre dziewczyny wolały wybrać drewniane,

- niewyczuwalne połączenia między żyłką a drutem

Moje wyobrażenia to efekt zmiksowania przeczytanych informacji  z pobieżną znajomością języka angielskiego, z zabawnym tłumaczeniem narzędzia google - wszystko podrasowane na koniec bogatą wyobraźnią.

W zderzeniu z tymi oczekiwaniami zawartość paczki nie miała szans. Drutki nie kłują. Nie są tak ostre, żeby wbijać się pomiędzy włókna Oliwii - za co jestem w sumie im wdzięczna. Próbowałam porównać czubki z moimi Prymami czy Inoxami - nie umiem się zdecydować bo Knit Picksy są błyszczące, tamte matowe i jakoś w świetle wieczornym trudno mi było zauważyć. Wkłuwam się nimi w oczka bezbłędnie, bez problemu mogę przerobić "5 oczek razem na prawo" - jak dla mnie super.

Bałam się tej ich gładkości. Bałam się, że chwila nieuwagi i drutek wyleci mi z wszystkich oczek - nieprawda. Oczka fajnie siedzą na drucie (testowane na Merino), przechodzą gładko (żadne tam zero tarcia, żadna tam poduszka powietrzna, żaden tam niewyczuwalny opór) - gładko i przyjemnie.

Żyłka nie jest wcale tak giętka i mięciutka jak silikonowe ramiączka. Szczerze mówiać na pierwszy dotyk wydawało mi się, ze żyłka moich Inoxów (namoczona niedawno we wrzątku) jest podatniejsza - bardzo mnie to zaniepokoiło. Wziełam Addi - też nie były jakoś rewelacyjnie podatne, właściwie zbliżone do Knit Picksa. Ciekawe co by się stało z żyłką po namoczeniu we wrzątku;)

Tutaj muszę odszczekać - okazuje się, ze 4mm miałam z Pryma - tylko one mają super mięciutką żyłkę, wszystkie moje pozostałe druty innych firm  maja żyłki grubsze i toporniejsze.

Co mi się rzuciło w oczy - żyłka 80 cm  Knit Picks po wyjęciu z opakowania (gdzie była zwinięta wielokrotnie) jest prosta. Nie zwija się wcale - to jest fajne.

Połączenia między żyłką i drutem - ja je umiem wyczuć. Jeśli oczka są bardzo ścisłe, to akrylowa Flora lekko o nie zahaczała (_lekko_). Kiedy porównałam sobie łączenie na Inoxach stwierdziłam, że się czepiam - tam też jest lekki przeskok.

Za to połączenie w miejscu skręcenia druta z żyłką jest niewyczuwalne.

W tym właśnie mniej więcej miejscu oględzin byłam mocno zniechęcona do opisywania moich wrażeń odnośnie drutków Knit Picks. No bo co sobie możecie pomyśleć - niby jest wszystko, czego chciała ale wygląda na to, że na nie narzeka. Staram się być obiektywna i ostrożna, zatem musi to wyglądac na narzekanie:)

Kolejny punkt: co spostrzegłam przy pierwszych próbach pracy na tych drutach.

(nie traktujcie ich wszystkich testów poważnie - wiadomo, że człowiek robi różne głupie rzeczy, kiedy dostanie nową zabawkę):

- drutowanie w wannie (perwersja prawda?) - genialna sprawa. Zdarzyło mi się raz, czy dwa zabrać druty do wanny (biorę do łóżka to czemu do wanny nie?). Po chwili drutowania włóczka przesuwała mi się po drucie znacznie gorzej. Z Knit Picksami możesz drutować w wannie bez przeszkód! (sprzedam to chyba jako hasło reklamowe). Włóczka przesuwa się genialnie, drutki chodzą gładko.

- lewe oczka - dla mnie to jest rewelacja, coś czego nie zamawiałam a dostałam gratisowo jako niespodziankę. Kto czyta chwilkę mojego bloga, wie, że szczerze nienawidziłam lewych oczek. Unikam jak ognia połaci robionych oczkami lewymi. Oczka lewe nigdy nie wychodzą mi równo - zawsze co parę rzędów jest większa przerwa. Oto co wyszło mi na Knit Pick'sach:

P1220461

Próbowałam kilkoma włóczkami - nie ma przerw! Oczka są równe - w końcu będę mogła wydziergać Rambling Rose tak jak należy (zamierzałam gładki lewy zastąpić gładkim prawym).

- Magic Loop - wracam do tematu żyłki 40 cm. Nie testowałam Magic Loop-a na innych drutkach - myślę, że spokojnie można tę technikę zastosować na Inoxach itp. Tak się akurat złożyło, że pierwszy raz wykonałam ją na Knit Picks'ach i wiem już, że mogę się obejść bez żyłki 40 cm jak również mogę zaoszczędzić na kupnie kolejnych drutów pończoszniczych. Oto próbka wykonana na drutach długości 80 cm (20 oczek dzierganych dookoła):

P1220472

Zdjęcie nie jest zbyt ostre (dosyć późna pora) ale spójrzcie na miejsce, gdzie zaczyna się kolejne okrążenie (na dole zwisa w tym miejscu nitka) - nie ma żadnej przerwy. Nierówność oczek wynika z tego, że włóczka była pruta. Dla mnie wynik tego testu oznacza, że mogę spokojnie dziergać rękawy dookoła drutami z żyłką 80 cm albo i dłuższą (niedogodność będzie polegała tylko na tym, że będzie więcej żyłki do przeciągnięcia).

Na koniec garść chaotycznych wrażeń :)

Drutki są śliczne. Ładnie błyszczą, co jest miłe dla oka (mam ochotę polerować je jak chromowaną armaturę ;)). Niby nic, ale fajnie tam przejechać dłonią po szeregu błyszczących drutków, zastanowić się chwilkę i powiedzieć - ach dzisiaj spróbujemy czwórkami...

Włóczka przesuwa się po nich gładko (mam takie subiektywne odczucie, że ta gładkość uzyskiwana jest dopiero po chwili od wyjęcia z paczki - może jest na nich jakaś warstwa "czegoś"?). Zastanawiam się, czy ta zyskiwana z czasem gładkość nie będzie też dotyczyła żyłki, chwilowo wydaje mi się dosyć "lepka".

Są lekkie - zarówno 3, 5 mm jak i 10 mm. Obiło mi się o uszy, że są wydrążone w środku, pewnie dlatego.

Przerabia się nimi gładko, przyjemnie i bez wysiłku. Chciałabym jednak zostawić sobie na później wydanie końcowej opinii. Muszę z tymi drutkami wydziergać parę różnych projektów, żeby móc się na ich temat rzetelnie wypowiedzieć - w tej chwili uważam, że dzierganie nimi to czysta przyjemność. Przyjemnie jest też pomyśleć, że z każdym rozmiarem będzie się dziergało równie przyjemnie.

Żyłka pasuje mi kolorystycznie do szala ;)

Żyłkę dokręcam ręcznie, bez użycia dołączonego do zestawu pręcika. Tylko oraz zdarzyło mi się, że się częściowo rozkręciły (widać nieuważnie dokręcałam) a i to nie do końca, bo od razu to wyczułam.

Nie mają _żadnego_ oznaczenia - dosłownie _nigdzie_. O ile druty mają oznaczenia na opakowaniu, żyłki tego nie mają - rozpoznaję je "na oko" po ilości zwojów w paczce :)

W komplecie jest plastikowe etui na cały komplet, mniejsze etui na same żyłki, 6 zaślepek do zyłek i 3 pręciki do dokręcania drutków. Na razie nie poprzekładałam drutów do kieszonek - wkładam je w odpowiednie gumki pod właściwy rozmiar.

To chyba wszystko na chwię obecną. Nie wstawiłam zdjęcia drutków, bo w sumie jest ono dostępne w wielu miejscach w sieci, a o tej porze wyjdzie mi jakaś straszna ciemnica na fotce.

Tego samego dnia ( Dnia Kiedy Przyszły Drutki) czekała mnie jeszcze jedna miła niespodzianka. Pamiętacie nowy sklep internetowy, który kiedyś wyszperałam?

Chodzi o ten dziwny sklep Karina, gdzie nie było podanej żadnej lokalizacji. Wymieniłam parę maili z (chyba) właścicielką sklepu, która zaproponowała mi, ze podeśle mi parę próbek włóczek, które mnie interesują. Podałam jej adres i oto tego samego dnia przesyłką priorytetową otrzymałam kilka próbek. Jestem miło zaskoczona no i trochę zmieszana, bo to jednak jest koszt a nikt nie prosił mnie o pokrycie kosztów wysyłki. Zamierzam zamówić w tym sklepie włóczkę Merino (wydaje mi się, że jest tam najtańsza) - dam znać jak poszło :)

Na koniec robótka nie dla mnie. Takie, jak wiadomo ciągną się najdłużej:

P1220456 P1220449

Kapelusik dla 8 latki. Podchodziłam do niego trzy razy a i tak wychodzi, ze właściwie mogłam spokojnie zrobić na swój rozmiar i by pasował. Widać teraz młodzież miewa większy obwód głowy :) Kapelusik nie ma rondka - po nałożeniu nagłowę przypomina nakrycie z lat 20/30tych. Miały być kwiatki i koraliki - wiec są. Kapelusz niedawno pojechał do właścicielki i podobno został zaakceptowany (oczywiście jest lekko ciasnawy, ale wszystkie kapelusiki bawełniane, jakie robiłam zawsze się z czasem rozciągały).

Szal postępuje - lecę "drugie okrążenie" ;) Prułam oczywiście mimo "zarzekań" i teraz bąbelki pięknie wychodzą z warkoczy tak jak trzeba.

Cieszę się ogromnie, ze zalety mojego ciała przysłoniły fakt, ze nos (na zdjęciu z Twiggy Tunic) wyszedł na nich skandalicznie ;)

Fiubzdziu - nosiłam w brzuchu, aczkolwiek lekarze na porodówce również wątpili (nie należy się tym szczególnie emocjonować bo na operacyjnej kazali nam ubierać niezwykle szerokie koszule). Po porodzie ważyłam dokładnie tyle samo ile przed. Po prostu zawsze marnie jadłam. Jak już weźmiesz się poważnie za tunikę (a nie tylko będziesz chciała zachomikować wzorek) daj znać - podrzucę Ci jakiś schemat albo co ;)

Antosiu - ja też koło Oliwii chodziłam z daleka, przekonał mnie do niej szal Doroty, swetry Zdzid no i bajeczne kolory próbek. Swetra z tej włóczki nie dałabym rady nosić - nie jest miła. Oczka wychodzą mi równiejsze na merino. Ale do tego szala będzie pasowała fantastycznie.

Kocurku - no ja dokładnie myślałam o tych oranżadkach Kool Aid, ale szczerze mówiąc trochę z tym zachodu i jakoś do tej pory nigdy mi się nie chciało zabrać. Dziękuję za tutoriala :) Strasznie mi się podobają takie własnoręcznie skręcane włóczki (jest taka jedna u Jagienki, Sangria się chyba nazywa - mniam!)

Herbatko - z dwojga złego wolę mieć przypadłość niegryzienia przez nic niż odwrotnie;)

Persjanko - ja gdzieś, w jakimś blogu chyba czytałam o patencie na gryzące sweterki. Płukanie w wodzie z octem? Ale nie pamiętam gdzie to było i jakie proporcje. Miałabym nawet na czym testować ;)

Czarcie Psoty - po kilku praniach albo jej przejdzie gryzienie albo się zmechaci ;)

Lauro - dobrze, że dałaś znak życia - wreszcie :) Tunika nie idzie do szafy tylko do szuflady - tak napisałam ;)

Maranto - napisałam ile trwa robienie tych bąbelków - no ale są fantastyczne i jedyne w swoim rodzaju :) Warto poświecić na nie czas i cierpliwość :)

Sprężyno - Elian Klasik mnie nie gryzie i to jest świetny pomysł. Mogę wziąć dwie nitki Klasika, albo Chainette, one też jest milutka - i poeksperymentować :)

Agnes B. - energetyczny kolor - pięknie to napisałaś :) Chciałam, żeby szal taki był na przekór szarudze :)

Ps. Dostałam dzisiaj potwierdzenie udziału w Secret Palu :)

niedziela, 9 listopada 2008

Twiggy Tunic w plenerze

Obiecane zdjęcia z wkładką mięsną. Niestety melanż w tym zestawieniu kolorystycznym nie jest zbyt wdzięcznym obiektem fotografowania. Wzór jest mało widoczny a i kolor niezupełnie ten:

P1220384P1220403 P1220366P1220392

Podsumowując projekt (i chowając do szafy) przypominam:

Sweter zainspirowany jest projektem Twiggy Tunic z książki Big City Knits. Warkocze na plecach odpatrzyłam od Natsuko. Nie udało mi się osiagnąc ideału, jakim jest dla mnie jej wykonanie tego sweterka. W dużej części jest to kwestia włóczki (jej włóczka wygląda genialnie).

Do wykonania sweterka użyłam 2 nitek Ultra Kasmir (kolor 07 i 08). Zeszło mi równo prawie 1,5  motka każdej z nich (czyli cały zapas koloru 08). Przerabiałam na drutach 8mm, później z powodu żyłki zmieniłam na 7mm. Ściągacz przy szyi kończyłam drutami 5mm.

Tułów robiony jest na okrągło, rękawy na płasko i zszywane. Na poziomie pach wszystko jest łączone i przerabiane na okrągło (podobnie jak kiedyś robiłam Elwirę).

Wzór jest naprawdę prosty, środkowy motyw ma 24 oczka szerokości. Mój rozmiar można potraktować jako 34/36. Większe rozmiary uzyskamy dodając oczka po bokach. Zachęcam do odpatrywania i powielania (mogę sobie to robić bezkarnie bo małe prawdopodobieństwo, że spotkam podobny sweter w Palowicach ;)). Jeśli w swoich poszukiwaniach traficie na mięciutką, niegryzącą włóczkę zbliżoną do  włóczki Natsuko - dajcie znać, proszę!

Niestety tunika podgryza, no ale mnie podgryza prawie wszystko. Będę musiała zatem coś po nią zakładać (niestety również pod szyją). To wielka szkoda, bo sweter najlepiej wygląda właśnie tak, jak zdjęciach.

Jeszcze kilka zaległych odpowiedzi:

Sprężyno - szal będę zawijała na płaszczyk, tak że Oliwia nie będzie dokuczać. Na ciele to raczej bym jej nie dała rady nosić.

Karino - czapek zrobiłam w życiu niewiele i właściwie żadna z tych włóczek nie była specjalnie milutka. Merino Inter-Fox jest sprężysta i wygląda solidnie. Ładnie na niej wzory wychodzą, ale skrajnie milutka nie jest. Miękka i miła jest Chainette (można ja teraz kupić w Zamotanych) ale ona jest specyficzna - robótka z niej wychodzi lekka jak piórko i lekko puchata (nie mechata tylko puchata; )) Nie wiem, czy wiatr by sobie przez nią nie hulał swobodnie. Z akryli najmilsza była do tej pory Flora/Floria - bardzo mięciutka (niestety nie wiem jak się zachowuje w praniu).

Kocurku - zaitrygowałaś mnie tym Spindle Spinning, nawet próbowałam podejrzeć co to takiego, ale akurat sieć mi chodzi tragicznie i nie da się nic obejrzeć na Youtube. Trochę podglądam, jak dziewczyny sobie skręcają włóczki, strasznie mnie też intryguje farbowanie włóczek (chciałabym ale się boję ;)) Ostatnio znalazłam tutoriala, jak farbować włóczkę farbkami do jajek ;) Bo z tym, że dziewczyny farbują włóczki oranżadkami to już się oswoiłam...

Idę walczyć z szalem :) W ostatnich dniach szczególnie aktualne jest zdanie "niecierpliwy pruje sto razy" (jakoś nie widzę na blogach, żeby ktoś pruł tyle co ja:/). Chociażbym miała spruć dwa razy tyle, zrobię te frędzle jak trzeba!

Gdybym zdecydowała się zaczynać szal narzutem prowizorycznym, mogłabym sobie kombinować z tymi frędzlami do woli, bez prucia szala za każdym razem ;)

sobota, 8 listopada 2008

Szal celtycki - pierwsze kulki za płoty ;)

Nie bez powodu nie chciało mi się zabierać za "frędzle" :)

Czas wykonania jednej kulki - średnio 8 minut. Jeśli się to pomnoży razy 25 wychodzi mniej więcej jeden wieczór (plus doczesywanie). Czwartkowy wieczór minął mi zatem na dłubainu kulek i i zrobieniu pierwszych dwóch rzędów szala.

Robiłam to na drucie z żyłką, więc kulki niesfornie przesuwały się w dół, platały się wiszącymi nitkami i generalnie robiły dużo zamieszania.

Piątkową majodrzemkę i wieczór poświęciłam na wykonanie pierwszego motywu szala - środkowy motyw składa się z 64 rzędów. Bardzo sympatycznie się to dziergało. Praktycznie bez pomyłek. Wzór wygląda groźnie na pierwszy rzut oka, ale po paru rzędach wystarczy jeden rzut oka na rząd, żeby wiedzieć jak dziergać.

  P1220202P1220200

Zdecydowanie szybciej to idzie, niż liczenie oczek przy Scheherazade Stole ;)

Pierwsza część poszła gładko bo gnała mnie ciekawość, jak też to będzie wyglądało. Zobaczymy co będzie teraz, kiedy już wiem dokładnie co mnie czeka. Tym bardziej, ze na końcu czeka mnie wątpliwa nagroda w postaci kolejnych 25 kulek do wykonania ;)

Skoro znów przy kulkach jesteśmy- szal ma 100 oczek szerokości. Te 100 oczek powstaje ze złożenia na drucie wszystkich frędzli (każdy frędzel z kulką robi się osobno).

"Nitka-frędzel" na której wisi kulka ma 4 oczka (razy 25 kulek dale to szerokość szala). Sama kulka w najszerszym miejscu ma 12 oczek w obwodzie - stąd kulki tłoczą się w szalu wypychając niektóre do przodu,zamiast wisieć ładnie w rządku.

Szal wychodzi mi trochę węższy, niż podała Pani Dorota (w tej chwili ma 45 cm). Pewnie parę cm dojdzie przy blokowaniu. Wszystkim zainteresowanym wzorami Pan Doroty podaję linka do sklepiku, gdzie jest ich więcej, aczkolwiek nie jest to podobno cały zbiór wzorów. Zawsze można napisać do niej maila, jest bardzo pomocna i kontaktowa :)

Szal docelowo ma wyglądać tak jak różowy szal w galerii Inter-Fox.

czwartek, 6 listopada 2008

Szal celtycki - nadzienie

O mało co rozminęłabym się wczoraj z listonoszem. Po 15tej wybrałam się przez ogród do rodziców, sprawdzić czy nie doszła paczka. Kiedy stałam w drzwiach migęło jakieś auto. Na szczęście listonosz chciał zostawić paczkę u sąsiadki, a sąsiadka widziała mnie wędrującą przez ogród. Ładnie bym wyszła na tej swojej niecierpliwości.

Z tym szalem nie jest znowu tak optymistycznie  - to 10 procent jest mocno przesadzone, zwłaszcza dzisiaj, bo całkiem niedawno sprułam wczorajszą robotę.

Zaczęłam na gwałt z ciekawości, jak tylko dostałam włóczkę. A szal zaczyna się i kończy kulkami. Te kulki nie są doszywane, tylko zaczyna się od nich i na nich kończy. Tak bardzo mi się spieszyło, że nie czekając na opis pani Doroty, postanowiłam narzucić oczka prowizorycznie i później zrobić z obu stron kulki końcowe. Po 10 cm pracy doszłam jednak do wniosku, ze warkocze brzegowe nie są dokładnie takie, jak na zdjęciu w galerii Inter-Fox (chodzi o ten różowy szal). U mnie skręcały się za gęsto. Sprułam zatem całość i przy okazji zacznę od kulek (chociaż straszliwie mi się nie chce tych 25 kulek robić) - pani Dorota podesłała mi wczoraj opis więc wypada zacząć jednak tak, jak należy.

Przedpołudnie spędziłyśmy (my = ja, Maja, Kropka i Sunia) konstruktywnie. Majka badała odkurzacz, pokrętła w wieży, przesuwała krzesła i co tam jeszcze jej do głowy przyszło. Kropka ganiała własny ogon i miała na oku Majkę (jest między nimi jakiś dziwny układ - Kropka Pszczółki się boi, ale nie odstępuje jej na krok). Sunia śniła. A ja czesałam.

Pani Dorota radziła wypychać kulki czesanką akrylową dobraną kolorystycznie do włóczki. Można ją kupić albo wyczesać samemu. Czesanki nie kupiłam, a byłam ciekawa wyjdzie własnoręcznie czesana. Wymyśliłam sobie, że do czesania przyda mi się szczotka, którą kiedyś kupiłam dla psów (taka jakaś specjalna dla krótkowłosych). Ma wiele cieniutkich igiełek, które można chować, żeby zebrać włos (lub czesankę ;)). Wyszorowałam zatem szczotkę i zabrałam się do roboty. Pocięłam nitkę na garść krótkich odcinków i wyczesywałam końcowki.

Wychodzi to całkiem przyzwoicie - oto mój zestaw do czesania plus szklanka gotowej czesanki:

P1220159

Nawet rączka szczotki jest ładnie kolorystycznie dopasowana ;)

Oliwia nie jest w dotyku zachwycająca. Właściwie miewałam milsze w dotyku akryle. Ale kolor ma piękny i na szal będzie w sam raz. Na drutach nie skrzypi - raczej zabawnie szeleści :)

Ann_Margaret - no to wychodzi na to, że Ty mi włóczkę podebrałaś :) Secret Pal nadal milczy, niestety.

Karina - ja też muszę zwalczyć schemat żywieniowy bo odżywiam się skandalicznie i monotonnie.

Madferred - właśnie się zorientowałam, że z moich pięciu drutków mam pod ręką trzy, z czego jeden mi się zawieruszył w chwile później - chwilowo kuleczki robię za pomocą 2 drutków pończoszniczych i jednego na żyłce ;)

Herbatko - nie śmiałam głowy zawracać, ale po Twojej propozycji zawróciłam, skorzystałam i bardzo dziękuję :)

Kulek w tej chwili mam 7, do 25 sztuk droga daleka bo trzeba po drodze znowu nadzienia naczesać. Będę miała przyjemne zajęcie na wieczór ;)

środa, 5 listopada 2008

Twiggy Tunic

Nie żałuję, że nie zamieściłam ankiety. Miała zawierać tylko odpowiedzi Tak lub Nie - ominęłyby mnie te wszystkie miłe wazelinki:)

Nie wiem, które druty lepsze. Dziewczyny porównywały Knit Picks'y do Addi Turbo i twierdziły,  że gładkością i giętkością żyłki im nie ustępują. Mają natomiast ostrzejsze czubki, a żyłka (tego do końca nie rozumiem) ma coś w rodzaju "pamięci". Chyba chodzi o to , że nie zwija się tak mocno po odłożeniu.

Te wieczorne spacery nie trwają aż tak masakrycznie długo, żeby wpłynąć na tempo powstawania robótek. Wpływa na to natomiast zdecydowanie komputer i internet. Wczoraj siedziałam znowu cały wieczór czytając o drutach. Przedwczoraj zresztą też. Znalezienie sklepu z rozsądnymi kosztami wysyłki graniczyło z cudem. Okazało się też, że muszę się zmierzyć z niemieckim (mało który sklep miał tłumaczenie angielskie, a jeśli miał - to przycisk przełączający język nie działał :))

W końcu udało mi się złożyć zamówienie (dzięki nieocenionej pomocy Google -> Narzędzia Językowe) w sklepie Die WollLust (dobra nazwa - prawda?). Teraz czekam z drżeniem serca aż nastąpi gwiazdka w Listopadzie. Nie napisałam na które drutki się w końcu zdecydowałam - na Knit Picks'y. Naczytałam się na ich temat tyle, ile się czyta wybierając auto, pralkę czy zmywarkę. Przestudiowałam dziesiątki wątków. Kiedy już zdecydowałam się na Knit Picks odczułam ulgę. Na chwilkę tylko, bo należało wybrać drewniane bądź metalowe. Znowu wertowanie wątków znowu męki decyzyjne. Zdecydowałam się na metalowe. Chyba trwalsze. W tych drewnianych podobno czasem odkleja się część drewniana. Oczywiście wymieniają je bez problemu - ale dla mnie operacja wymiany byłaby sporą fatygą. Drewniane podobno sprawdzają się przy gładszych włóczkach, ale dajmy spokój, najczęściej oczekuję od drutka, że będzie się po nim włóczka piękne ślizgała (podobno żyłki są te same w drewnianych, więc za rok może sobie sprawię rozmiar lub dwa z tych drewnianych?).

Inter-Fox działa błyskawicznie. Wyczytałam niedawno u Herbatki, jakie wspaniałe wyniki zakupowe miała składając zamówienie w niedzielę. Też złożyłam w niedzielę, a w poniedziałek już miałam informację o wysyłce :) Spodziewam się zatem fuksjowej włóczki na szal.

Spodziewam się dokładnie dzisiaj. Priorytet na moją prowincję idzie dwa dni. Jeśli listonosz znowu skrócił sobie drogę i podrzucił paczkę rodzicom - będzie wieczorem (jak im się przypomni). Jeśli nie - będzie lada moment.

W oczekiwaniu na paczkę zszyłam rękawy Twiggy Tunic i przymierzyłam (z pewną taką obawą). Jest ok. Mało entuzjastycznie? Wydaje mi się, że trochę pogrubia ;) Wydaje mi się (ale to może być wielka moc sugestii) że trochę się włóczka zmechaciła. No i wydaje mi się, że gdyby była ciut szersza w biuście - nie zaszkodziłoby. Nie jest ciasna, po prostu ciągle mi dzwoni w łepetynie, że górę robiłam drutkami 7mm (dół 8mm) i stąd ten dzwonek alarmowy.

Ultra Kasmir blisko ciała lekko podgryza. Będę to cudo zakładać na długi rękaw, więc zagrożone są okolice szyi. Chyba że wygrzebię jakiś pasujący golf, albo koszulkę z płytszym wycięciem.

Zdjęcie z wkładką mięsną w weekend (jeśli pogoda dopisze). Tymczasem musicie się zadowolić wkładem styropianowym:

P1220148 P1220138

Poniżej jeszcze jedno zdjęcie - mniej widać na nim wzór, ale lepiej kolor:

P1220151

Czuję się teraz taka poukładana i porządna - udało mi się ukończyć robótkę, przed dostawą kolejnej włóczki. Mam plan na kolejną robótkę (szal). Ach, ach...

Upatrzyłam sobie wełenkę u Raweny. Boję się zdradzić którą bo konkurencja pewnie będzie ostra, jak zwykle :) To mój pierwszy raz więc należy mi się sukces ;)

Zapomiałam wspomnieć wczoraj, że w związku z LMZS (Listopad Miesiącem ....) zgłosiłam się do Secret Pal'a. Nie wiem czy się załapałam, bo nie znalazłam w skrzynce potwierdzenia, ale samo zgłoszenie jest dla mnie przełomem - rok temu w żadnym razie bym się na taką imprezę nie pisała :)

Wracając do tematu psów - najczęstrza obawa, jaką zgłaszałyście to to, ze spacery wpłyną na tempo robótkowania. Odrobinę rzeczywiście wpłyną. Ale za to jak psy później pięknie śpią zamiast domagać się pieszczot! Można spokojnie usiąść i podrutować :)

Lauro - moczę druty w gorącej wodzie, kiedy są już masakrycznie skręcone. W moich 8mm żyłka jest dosyć sztywna i samą długością mi rozciągała robótkę. Twoje bambusowe 7-ki mocno pomogły :)

Brahdelt - no ja od tego zaczęłam pertraktacje - zapytałam Marcina czy już wie co mi kupić. Marcin był szczęśliwy, że nie musi sam wertować za włóczkami i drutkami. Dalszej rodziny (mama, tata siostra) nie wtajemniczam - nie zrozumieliby :)

Vampiro - chorowałam na Addi ze dwa dni okropnie. Później opinie przekonały mnie do Knit Picks'a (cenowa syrena alarmowa wyła mi za każdym razem kiedy patrzyłam na cenę zestawu Addi). Będziesz zatem mogła skorzystać z moich doświadczeń :)

Kocurku - dziękuję za linki do drutków. Chętnie bym je kupiła, tyle że mam już sporo różnych, a zależałom mi właśnie na wymiennych żyłkach - żeby nie mnożyć rozmiarów.

Persjanko - oj obym nie  żałowała :)

Karino - nie wiesz jak ja się na te spacery ubieram. Ciepłe polarowe spodnie (zimą zakładane na drugie spodnie, polar kurtka czapka, zimowe buty etc. Na cebulkę bo straszny ze mnie zmarzluch. Wyglądam jak ten ludek Micheline, na szczęście wędrujemy po łąkach więc nie ma zagrożenia, że ktoś nas zobaczy :)

Miło mi ogromnie widzieć komentarze nowych osób - dziękuję za życzliwe wpisy :)

No to kolejny post wyszedł długaśny - wedle życzenia ;)

poniedziałek, 3 listopada 2008

O wszystkim po trochu, a przede wszystkim dużo

Najpierw obowiązki:
1. O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Dawniej nie miało znaczenia, książkę musiałam pożreć "tu i teraz". Jeśli zacznę, muszę skończyć najprędzej jak się da. Teraz raczej przed snem.
2. Gdzie czytasz?
Kiedyś gdziebądź (często-gęsto na podłodze oparta plecami o rozgrzany kaloryfer - zmarzluch jestem). Teraz raczej w łóżku, w wakacje na przybasenowym leżaku (na urlop zabieramy z reguły po 3- 4 książki "na łebka").
3. Jeśli czytasz (na leżąco) w łóżku, to czytasz najchętniej na plecach czy na brzuchu?
Na plecach.
4. Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?
Trudno powiedzieć, w każdym gatunku znajdę coś dla siebie. Parę lat temu zaczytywałam się głównie fantastyką. Teraz lubię się zaskoczyć (w przeciwieństwie do Marcina, który kupuje z rozmysłem, książki polecane, o których wcześniej czytał).
5. Jaką książkę ostatnio kupiłaś/-eś?
:) Tego pytania się obawiałam. Zasadniczo dla siebie kupiłam Perfekcyjną Panią Domu :) Wcześniej "Przechytrzyć psa". Na szczęście jest Marcin który kupuje książki dla siebie( które z reguły podbieram). Regularnie kupujemy Pratcheta.
6. Co czytałaś/-eś ostatnio?
Wyżej wymienione "Perfekcyjna Pani Domu", "Przechytrzyć psa", oraz "Pociąg do życia wiecznego" Jerzego Pilcha. Generalnie miałabym problem z wymienianiem książek, które przeczytałam - ja je łapczywie połykam, nie pamiętam tytułów, nie pamiętam autorów - pamiętam tylko emocje jakie odczuwałam podczas lektury.
7. Co czytasz aktualnie?
Jak wyżej.
8. Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? Jeśli używasz zakładek, to jakie one są?
Nie zaginam, nie kreślę. Nie potrafiłabym tego zrobić. Za zakładkę robi to, co pod ręką (często chusteczka higieniczna bo mam je w całym domu).
9. Co sądzisz o książkach do słuchania?
Nie korzystałam, obawiam się, że nieustanny strumień świadomości w mojej głowie zaburzałby odbiór słowa słuchanego. Słuchałam za to przez chwilę audiobooków z bajkami dla dzieci - niektóre bardzo fajne. Utkwiły mi w pamięci zwłaszcza Dzieci z Bullerbyn czytane przez Irenę Kwiatkowską (_fantastyczne_).

10. Co sądzisz o ebookach?
Męczą mi się przy nich oczy. Zdarza/zdarzało mi się używać - niezastąpione w pracy, kiedy nie ma co robić, a wypada coś robić, a  tekst na ekranie wygląda niewinnie.

Odezwała się we mnie natura kontrolera (zboczenie zawodowe) - zdecydowanie brakuje mi tutaj pozycji dotyczących ulubionych książek, książek, które wywarły największe wrażenie, książek, które polecamy. W końcu to co czytam teraz, to strasznie losowa sprawa.

***

Jednak sprułam tę tunikę (przeżuwałam radę Brahdelt podczas drutowania dwóch rękawów, przeanalizowałam jeszcze raz zdjęcia i wyszło, że chyba warto spruć).

Prucie niestety zostawiło na włóczce swoje piętno (tak mi się zdaje, bo pewna to już nie jestem). Dodatkowo drugie przerabianie tuniki szło w bólach okropnych bo uważałam, żeby się nie porobiły dziury, a dziury i tak się robiły, bo tunika wąska a żyłka za sztywna i za długa,więc rozciąga tunikę. Zniechęciłam się tym do robótki, w końcu zmieniłam druty na 7-ki. Żyłka nie jest krótsza ani bardziej giętka, ale lepiej przesuwają się oczka więc udało mi się odrobić straty w okolicach Formuły1

Nie wiem jak zrobię karczek, gdzie oczek będzie coraz mniej i mniej :(

W związku z powyższym zaczynam chorować na zestaw drutków z wymiennymi żyłkami (czemu nie wypuścili ich ze 2 lata temu kiedy nie miałam jeszcze tylu żyłek?) Od wczoraj wertuję opisy drutków Knit Picks-owych i zestawu Addi. Nie mogę się do końca zdecydować. Marcin twierdzi, ze te drugie muszą być lepsze skoro droższe (ba i to sporo). Mnie się zdaje, że nie ma zestawu idealnego.

Ślęczę zatem i czytam i przeszukuję sieć, jakbym miała kupić pralkę co najmniej albo auto. Znalazłam dosyć dokładny przegląd zestawu Knit Picks.

Plusy tego zestawu dla mnie to:

  • Cena!
  • W zestawie jest żyłka 40 cm (poprawka - żyłki nie ma w zestawie, ale można ją dokupić)
  • dają zaślepki do żyłek (można wtedy traktować drut z żyłką jako drut prosty, albo żyłkę z dwoma zaślepkami użyć do odłożenia oczek)
  • podobno są ostrzejsze i mają super giętkie żyłki.
  • same drutki mają podobno długość ok 11 cm, może dałoby się drutować węższe rękawy;

minusy:

  • brak oznaczeń numeracji na drutkach (oczywiście można dokupić taką "linijkę" do mierzenia drutka),
  • brak możliwości połączenia dwóch żyłek,
  • zabawy z wysyłką - w Stanach taki komplet kosztuje około 60 dolarów, wysyłki nie ma (można chyba to obejść z wykorzystaniem firm, które zajmują się wysyłką w takich przypadkach). W Europie komplety są uszczuplone, a wysyłka przykładowo z Niemiec (wystawiają się na Ebayu z tymi kompletami) aż 44 złote!

Z kolei zachodnie "mercedesy ", zestaw którego jeszcze nie ma -

Addi Click Interchangeable Needles:

plusy:

  • można łączyć żyłki
  • Addi to chyba sprawdzona firma, mają ponoć jakość Turbo Addi,
  • wysyłka wszędzie na świecie za darmo,

minusy:

  • CENA!
  • nie ma żyłki 40 cm,
  • nie doczytałam się, żeby dawali zaślepki do żyłek,
  • nie ma ich jeszcze w sprzedaży (mają być w tym roku, niektóre sklepu pieją optymistycznie, że będą na przełomie października/listopada - czyli w sumie już teraz),
  • nic o nich więcej nie wiadomo, bo skoro ich nie ma, nikt ich nie testował.

Mam nadzieję, niczego nie pominęłam. Napaliłam się na te kosmicznie drogie drutki. Mogę bez nich żyć ale co to za życie? ;) Mogę nawet o nich zapomnieć i wzdychać tylko sobie gładząc giętką żyłkę jedynych Addi jakie mam (bambusowe piątki). Irytuje mnie też fakt, że żaden z tych zestawów nie jest idealny. Dlaczego zawsze musi czegoś brakować :/

Druga sprawa - złożyłam wczoraj zamówienie w Inter-Fox. Miało to być bardzo rozsądne zamówienie - tylko to, co do czego mam sprecyzowane plany. Odczuwam wyraźny niedosyt. Kupiłam tylko fuksjową Oliwię (na szal celtycki pani Doroty) i motek włóczki ma Majową czapkę i szalik. Nie było śliwkowej Oliwii na cudny kardigan Zdzid! (mieli tylko 2 motki). Plus taki, że jak się włóczka pojawi, będę mogła sobie złożyć kolejne zamówienie ;)

Nierobótkowo - mam zamiar podtrzymywać szczytne założenia zeszłego miesiąca (Październik Miesiącem Oszczędzania), jak i podjąć działania w kierunku wypełnienia założeń Listopada - miesiąca zwalczania schematów.

I tak w ramach Listopadowej akcji:

- nabyłam mocno czerwony płaszczyk i nawet w nim wyszłam między ludzi (zrobiłam to pod koniec października ale wyszłam w nim w listopadzie, więc sobie zaliczam punkcik),

- z dwóch kolorów fuksjowych zamówiłam bardziej rykliwy (chociaż ten stonowany był bliżej memu sercu),

- zamierzam walczyć z wieczornym schematem oglądania telewizji - założenie jest takie, że zacznę wychodzić z psami na spacer (ale jeśli będę to robić codziennie to wpadnę w schemat, więc nie wiem czy się liczy)

Na razie tyle - wpis mi się zrobił znowu monstrualny. Chyba wystawię ankietę, jaka długość wpisu jest strawna dla czytających i zacznę ciąć tekst na odcinki:)

Prawda, że pogoda nas ostatnio rozpieszcza? No, przynajmniej w Palowicach :)