wtorek, 26 maja 2009

Rekordowe gadulstwo nie na temat

Bo jeszcze o minerałach będzie.

Mawiamy sobie z Marcinem, że kiedyś mężowie wszystkich żon wodzonych przeze mnie na pokuszenie zrzucą się na jakiegoś skutecznego snajpera ;) Póki jednak tegonie uczynią zamieszczę jeszcze słów kilka na ten temat.

Jest ku temu okazja albowiem wczoraj w końcu doczekałam się na moją przesyłkę z Everyday Minerals. Wyglądałam jej nerwowo od początku zeszłego tygodnia. Pod koniec było nawet dramatycznie bo awizo wylądowało w skrzynce u rodziców. Wiedziałam że przesyłka jest ale musiałam czekać kolejny dzień. Następnego dnia (piątek) wystrzeliłam z samego rana na pocztę i okazało się, że to nie paczka tylko polecony – do tego z urzędu celnego. Byłam ogromnie rozczarowana, już nawet nie tak bardzo tym, że będę musiała opłacić haracz żeby przesyłkę dostać (Vat bo z cła ponoć kosmetyki są zwolnione) ale że formalności potrwają kolejny tydzień  - bo nadawca źle paczkę opisał (nadawca zawsze pisze chyba że to sample a im wartość nie pasowała) bo trzeba wysłać im rachunek bo oni dopiero wtedy naliczą Vat i wyślą. Byłam na dnie czarnej rozpaczy ale dzisiaj rano Marcin pojechał do Urzędu Celnego i okazało się, że całość na szczęście udało się załatwić od ręki. Poczta i cło były drzwi w drzwi tak że wystarczyło (łatwo powiedzieć) odczekać jeszcze “tylko” do powrotu Marcina żeby dorwać paczuszkę.

Paczuszkę ze słoiczkami i pędzelkami bo chociaż psim swędem zamówiłam pędzle na 2 godziny przez wyczerpaniem zasobów  i drżałam czy będą w paczce – to były wszystkie :)

Zamierzam teraz rozpisać się na temat zawartości więc uprzedzam, że o robótkach już do końca postu nic nie napiszę.

Już jakiś czas miziam się tymi proszkami (cały czas próbkami które zamówiłam ponad miesiąc temu) i jestem z nich zadowolona. Nie rozróżniam co prawda odcieni podkładów (w słoiczku owszem na twarzy nie bardzo) nie widzę różnicy między formułami (nawet między tą najlżejszą a najbardziej kryjącą) ale ze wszystkich próbek jestem tak samozadowolona. Nie czuję ich na twarzy, czasem zastanawiam się czy w ogóle makijaż widać, ale kiedy oglądam buzię rano w lustrze to różnica jest zasadnicza.

Kwestia matowania – ja po jakimś czasie się świecę w tradycyjnych miejscach. Świecę się w tych miejscach i bez makijażu. Profesjonalistki zapewne stosują na to jakieś bazy albo bibułki matujące – ja przykładam w świecącym miejscu chusteczkę (pewnie barbarzyńska metoda) i problem z głowy.

Kwestia ukrywanie – na pewno wiem, że korektor intensive (ja mam medium bo on ma różne odcienie) na pewno ładnie ujednolica mi spieczony nos, kryje sporo przebarwień na policzkach i łagodzi plamy od słońca.

Na pewno wiem, że korektor Anussie Perk Me Up działa ładnie jak rozjaśniacz pod oczy. Niedawno się nim pomaziałam i Marcin potwierdził że efekt taki sam jak po specyfiku Estee Lauder którą mi pokazywano w perfumerii.

Miętowy korektor będę jeszcze testować, ale po pierwszym teście widzę, że popękane naczynka widać z znacznie mniej (jak zerknę z bliska w lusterko to je widzę ale nie wiem czy nie mam za dużych wymagań i za dużych naczynek ;))

Czy puder na to wszystko potrzebny (tego pudru ryżowego który zamówiłam można uzywać też jako “Primer” – czyli przed podkładem i później jeszcze lekko na) – nie wiem. Ja daję odrobinę bo dodatkowo matuje i chyba ma utrwalać makijaż ale jako zielony szczypion makijażowy nie dostrzegłam różnicy. Myślę, że miziam się nim bo to zawsze kilka pieszczot pędzlem więcej ;) Zastrzegam że nie zamówiłam w końcu pudru Kaolinowego który ma szczególne zdolności absorbowania sebum (pomyślałam że skoro wysusza to i prowokuje skórę do większego wydzielania).

Róże – używałam sporadycznie bez doświadczenia, dlatego ostrożnie z nimi postępuję (pewnie długo jeszcze pojadę na tych próbkach które mam). Od czasu pierwszego zamówienia w Everyday Minerals mam lekkiego kręćka na ich punkcie. Nieodmiennie jednak, jakiego różu bym nie użyła (fakt że kręcę się mniej więcej w tej samej kolorystyce) Marcin wyrokuje, że mam normalny naturalny rumieniec.

Cienie – w dzisiejszej paczce przyszedł do mnie zestaw wiosenny. Bardzo eksperymentalnie zamówiłam bo jest tam zieleń (bardzo delikatna), żółć (jeszcze delikatniejsza) i w zasadzie biel jako rozjaśnienie pod brew – wszystkie lekko połyskujące i delikatne. Na cienie najtrudniej mi się zdecydować bo uważam, że we wszystkich wyglądam źle ale tym daję szansę – wyglądają delikatnie i świeżo. Jeszcze się do tej zieleni przyzwyczajam ale myślę, ze będę nosić. Mimo wcześniejszej niechęci ( do brązów) zainwestuję chyba w przyszłości w jakiś codzienny zestaw neutralnych beży i brązów (akurat jest taki gotowiec w nowościach więc byłoby najłatwiej)

Pudry – mam dwa ryżowe, jeden w kolorze Sunlight, jeden lekko brązujący (nie testowałam) oba transparentne, drugi podobno nie brązuje tylko nadaje lekki ocień więc ryzyka nie ma.

Pędzle – miałam do tej pory do porównania kilkunastoletni pędzel kupiony dlatego, że miał ładny seledynowy kolor więc specjalnie wybredna nie jestem ale i tak się wypowiem :)

Poniżej zebrana przeze mnie kolekcja pędzli (2 kupione pojedynczo przy poprzednich darmowych próbkach (tego cło nie łapie) – od lewej Skunkless Fotptic Brush, Flat Top, Long Handled Kabuki, Angled Brush (do rożu), Eye Kabuki i pędzel do cieni (dorzucany do kompletu wiosennego z różami i cieniami):

P1270052

Long Handled Kabuki – wydaje mi się, że to niezbędne minimum. Wyczytałam, że można nakładać nim i puder i podkład i róż -  tak sobie radziłam do tej pory i było miło.  Mięciutki tak bardzo, że przez niego miziam się dłużej niż powinnam.

Flat Top – zaliczyłam jedno nakładanie podkładu tym pędzlem i chyba rzeczywiście kryje mocniej od Long Handled Kabuki (zgodnie z informacją na wizażu). Bardziej zwarty od Long Handled Kabuki, przez to nie taki milusi ale świetny do stemplowania twarzy przed rozcieraniem (że tak trzeba dowiedziałam się z filmów na youtube).

Eye Kabuki – świetny do nakładania cienia na całą powiekę oraz do korektorów (ja nie mam punktowych problemów tylko większe więc nie potrzebuję super precyzyjnych pędzelków) – lubię bo bardzo bo wiem że nie będę miała czasu ani cierpliwości do częstego robienia jakiegoś skomplikowanego makijażu oka (jeśli się tego nauczę w końcu z pomocą filmów na youtube). Najczęściej zapewne machnę tym pędzlem po całej powiece i tyle.

Pędzelek do cieni, który dostałam dzisiaj (jako załącznik do kompletu cieni wiosennych) – nigdy nie miałam więc nie mam porównania. Dosyć twardy i zwarty, pewnie dlatego piszą że precyzyjny i można nim nawet kreskę zrobić)

Pędzel do różu  (Angled Brush)– wzięłam do róży delikatniejszych, do mocniejszych wzięłam Skunkless Foptic Brush który budzi ponoć kontrowersje (na tyle, że jego cenę obniżono o połowę) ale ja nie mam uprzedzeń – jest najdelikatniejszy (ma rzadszy włos) – nakładać śladowe ilości proszku dzięki temu można bez ryzyka kłaść nim ciemniejsze róże (przetestowałam). Można też skunksem nakładać podkład i puder jesli chcemy nałożyć minimalną ilość na twarz. To największy pędzel z kolekcji i najdłuższym włosiu na co dziewczyny też marudzą – dla mnie to najmilejszy w dotylu pędzel i to że duży wcale mi nie przeszkadza. Myślę, że przez niego będę dłużej siedzieć rano przy lustrze ;)

Z powodu skunksika pominęłam opis zwykłego pędzla do różu – jest tak samo miękki jak Long Handled Kabuki, jest skośny (dlaczego taki ma być jeszcze nie wiem) nakłada się nim dobrze róż ale wiele więcej nie napiszę – za mało wiem, za mało używałam. Zresztą jak mogę się wypowiedzieć na temat rumieńców które nieodmiennie wychodzą naturalnie?

Aaa dorzucili mi jeszcze gratis ( taka akurat promocja była) balsam do ust (chyba marudzono na niego trochę na wizażu) o miętowo lawendowy. Zabawne uczucie – to taki balsam przy którym wdychając powietrze czujesz odświeżenie jak przy wdechu przy świeżo umytych zębach ;)

Tutaj pozostała część przesyłki (bez 4 pędzli) – proszę nie sugerować się kolorami, kto chce zobaczyć lepiej odwzorowane odsyłam do albumu wizażowego (odnośnik jest na pierwszej stronie wątku do któego podalam linka):

P1270058

Tutaj cała kolekcja łącznie z poprzednimi darmowymi próbkami (dwiema)  i cieniem do brwi – czwórkami w górnym rzędzie korektory za nimi 4 cienie, na końcu kwartet róży, dolna część kartki to podkłady i pudry:

P1270060Wychodzi na

Podsumowując – w życiu nie miałam takiego zestawu kosmetyków, że o pędzlach nie wspomnę. Nie licząc pędzli, podkładu i pudru wszystkie proszki to sample. W większości z darmowych próbek, częściowo dorzucane do zamówieni dodatkowo .Sampel kosztuje 2,5 dolara ale jest to spory sampel – uważam, że cienie do oczu spokojnie wystarczą mi w tym rozmiarze ( i pewnie ich nie zużyję). Podobnie zresztą z różami i większością korektorów – zużywać je będę długo. Może kiedyś, kiedy upodobam sobie jeden szczególnie, zdecyduję się na większy pojemnik – ale to w dalekiej przyszłości.

Co jakiś czas pojawia się na wizażu pogłoska jakoby darmowe sample miały zniknąć (darmowe to znaczy płaci się wyłącznie za wysyłkę). Nie trafiłam do tej pory na stronie EDM na takie ogłoszenie ale faktem jest że z początkiem lipca zapowiadane są pewne zmiany i zapewne niektóre z nich będą na naszą niekorzyść.

Jeśli ktoś będzie miał ochotę zabawić się z tymi proszkami odsyłam do wątku na wizażu – podałam linka do ostatniej części (są już trzy)

W pierwszym poście tego wątku jest naprawdę wszystko co należy wiedzieć o tych minerałach i o tym jak zamawiać próbki. Jest o i tym jak płacić. Informacje są obszerne i skierowane do laików więc nikt nie powinien mieć problemu ze zrozumieniem. Są odsyłacze do filmów, są instruktaże obrazkowe – naprawdę dają tam wyczerpujące odpowiedzi na większość pytań.

Czas przesyłki jest zróżnicowany – w moim przypadku próbki szły do mnie 9 dni, jesli zaś chodzi o paczkę – podobnie chociaż trudno mi do końca określić ile bo swoje odleżała w celnym (polecony priorytet z celnego szedł 5 dni >:)) Może iść znacznie dłużej – do 25 dni.

Na najważniejsze pytanie – jaki kolor wybrać podam przepis najprostszy – zrobić sobie zdjęcie (nie musi być cała twarz wystarczy kawałek policzka i szyi w naturalnym świetle) i poprosić w tym wątku o pomoc w doborze podkładu, korektora i różu. Jeśli lokalny guru od doboru (nick Pastereczka) ma czas to bezbłędnie wytypuje nam kolory od których należy zacząć testy. Jeśli Pastereczki nie ma, na pewno pomoże ktoś inny. Można też oczywiście próbować samemu.

Jeszcze jedno – zdarzają się wypadki, że komuś kosmetyki tej firmy nie odpowiadają. Źle się w nich czuje, skóra źle na nie reaguje. Bywa, że trzeba poszukać w kosmetykach innych firm (tutaj jest pełna lista firm z zaznaczeniem kto wysyła próbki). Bywa też, że skóra musi się do tego kosmetyku przyzwyczaić – początkowo reaguje źle później wszystko wraca do normy, co więcej jej kondycja się poprawia. Fachowe wyjaśnienie zjawiska oczywiście na wizażu.

Warto wspomnieć, że istnieje też możliwość dołączenia się do zakupów zbiorowych – koszty wówczas dzielą się na kilka osób i są zdecydowanie niższe niż zamówienie indywidualne. O ile się orientuję nie zamawia się w ten sposób próbek darmowych (tylko jeden darmowy komplet może przypadać na jedno zamówienie). Zamówienia zbiorowe znajdują się w tym wątku.

Skoro przy kosztach jesteśmy – firm oferujących kosmetyki mineralne jest mnóstwo, ta wyróżnia się darmowymi próbkami (na razie) oraz bardzo ciekawą ofertą jeżeli chcemy kupić zestaw kosmetyków. Dowolnych 6 produktów w zestawie kosztuje 35 dolarów (może to być na przykład 6 pędzli po 10 dolarów każdy albo 6 pudrówpo 14 dolarów każdy), Dowolnych 12 produktów w zestawie kosztuje 50 dolarów (na tym zestawie bazują zamówienia zbiorowe o których przed chwilą pisałam). Zestawy za 50 dolarów mają zostać zlikwidowane albo uszczuplone bo żerują na nich sprzedawcy ebay (to oficjalne zeznanie EDM;)) Tak więc, jeśli potrzebujemy wyprawki w postaci pudru/pudrów, pędzla/pędzli, podkładu/podkładów i nazbiera nam się tego 6 sztuk to lepiej brać kita za 35 dolarów, jeśli mniej chcemy lepiej dołączyć się do zamówień zbiorowych.

Jeśli chodzi o Vat (bo z cła kosmetyki są zwolnione) – to kwestia szczęścia, nie wszystkie paczki są łapane (e tym roku łapanki są częstrze widać mamy większa dziure w budżecie), ale niektórzy mają pecha i dorzucają im Vat zawsze. Vat to 22 procent z kwoty – wartość paczki + przesyłka. Przy kwocie 64 dolarów naliczyli Vat + obsługę (taa za to też się płąci) 50 złotych – całość kosztowała mnie zatem jakies 250 złotych. Wydaje się , że dużo. Ale z drugiej strony za dobry podkład w sklepie płaci się ponad stówę i to lekko licząc a w paczce miałam 4 pędzle, 2 pełnowymiarowe pudry, jeden pełnowymiarowy podkład, 3 pełnowymiarowe cienie (cienie mają rozmiar sampla), sampel różu , sampel korektora no i oczywiście dorzuciłam sobie darmowe próbki podkładów (3 podklady, róż i korektor) – policzcie sobie ile by to kosztowało gdyby kupować osobno i gdyby kupować to u nas w sklepie.

UDATE: Znalazłam coś takiego odnośnie Vat. Czy dobrze rozumiem, że do 22 Euro Vatem nas nie obłożą?

Warto przed zamówieniem zaczekać na jakąś interesującą promocję (wyświetlane są w opcji Specials) czasem to zniżka, czasem coś dorzucają.

Do orientacji w temacie przydałoby się przebrnięcie przez wszystkie 3 części wątku który podałam na początku. Przyprawia to o ból głowy i nie jest wykonalne na jeden raz więc podaję linka do opinii wizażowych na temat wybranych produktów. Warto się z nimi zapoznać chociażby dlatego, żeby dowiedzieć się, że nie wszystkie pędzle Everyday Minerals nadają się do produktów prasowanych.

Nadubałam chyba rekordowo długi post ale mam wrażenie że nie o wszystkim jeszcze napisałam. Zainteresowanym polecam lekturę wizażu.

Ps. W zeszłym tygodniu zamówiłam próbki Lumiere :)

Ps 2. Trochę po łebkach potraktowałam ostatnio punkt o marzeniach a przecież mam takie całkiem konkretne :)

Znać Lao Jia Yi Lu  jak Chen Xiaowang (na filmie jest oczywiście malutki kawałek formy)

Być wokalistą Led Zeppelin, głównie o Kashmir mi chodzi :) 

Być wokalistą starego Marillion ;) a realniej (akurat) zaliczyć koncert starego Marillion :)

zatanczyc z Genem Kelly ;) A realniej umieć chociaż mikron tego co on potrafił ech…

Takich skromnych marzeń mam jeszcze parę ale akurat zebrały się cztery :)

Ps 3. (jeżeli ktoś tutaj jeszcze dobrnął) – nałożyłam dzisiaj makijaż rano oblatałam ciucholand (z Majką), targowisko, miasto w pełnym słóncu i po powrocie stwierdzam że lekko mi się nosek świeci (to ja go chusteczką). Cienie na oczach subtelne trzeba się przyjrzeć ale jednak widać że coś się przy nich majstrowało.

niedziela, 24 maja 2009

Łancuszek

No dobrze, zostałam ustrzelona przez Laurę, to dobra okazja , żeby dać znak życia. Żyję, ale od czasu clapotisa nie dotknęłam drutów. Nie potrafię znaleźć nic, co bym chciała wydziergać/co bym chciała wydziergać mając dodatkowo na to włóczkę. Przeglądanie w te i we wte Ravelry i zabiorów przyprawia mnie już o ból głowy postanowiłam zatem rzecz przeczekać. Może wena nie proszona sama przyjdzie i stuknie mnie mocno w głowę?

Otrzymałam w międzyczasie kilka miłych komentarzy od nowych (chyba) czytelników – bardzo za nie dziękuję, jestem pełna podziwu dla wszystkich którym chce się przekopywać przez archiwum ( osobiście nie mam zdrowia nawet do ponownego przeczytania aktualnego posta). Mam wyrzuty sumienia, że nic nie dziergam ale co na to poradzić. Wiem, że jak wezmę się za cokolwiek na pewno nie będę tego nosić.

Przejdźmy teraz do obowiązku :)

4 miejsca w których mieszkałam:

Jastrzębie Zdrój, Palowice i to by było na tyle;)

4 miejsca do których lubię wracać:

nad morze, najlepiej ciepłe chociaż za niepowtarzalnym klimatem naszego Bałtyku też tęsknię :)

do domu

4 ulubione potrawy:

nie jestem dobra w tej dziedzinie (tj jedzeniu) ale

fasolka po bretońsku

mielone

krokiety 

kilka sałatek robionych od święta

4 potrawy, których nie znoszę:

owoce morza

kopytka

mięsa podejrzane o chociażby gram tłuszczu a na te trzęsące się nawet patrzeć nie mogę

chyba galaretki z mięsem (nie miałam w ustach bo to podejrzewam)

4pasje,hobby:

dzierganie

gry (komputerowe i konsolowe)

książki

urządzanie wnętrz

4 miejsca, które zwiedziłabym, gdybym miała okazję:

Australia

Nowa Zelandia

Kazimierz nad Wisłą

półwysep Indochiński

4 seriale, programy, które lubię (tu mam przeciwnie do jedzenia, mogę wymieniać bez końca):

“Noce i dnie” , “Rodzina Połanieckich”, Chłopi”, “Lalka” i tym podobne,

“Lost” (po wielkiej niechęci wielkie zamiłowanie)

“07 zgłoś się”, “SOS” (ten ostatni uwielbiam ale  boje się oglądać )

“Dexter”

4 miejsca pracy:

od początku w jednej firmie informatyczne której nie  będę reklamować ;)

4 rzeczy, które chciałabyś zrobić, przeżyć:

generalnie chciałabym żyć intensywniej (niewiele trzeba żeby żyć intensywniej ode mnie) ale przeszkadza mi brak wyobraźni i lenistwo.

4 ulubione filmy (tak jak w przypadku seriali):

“Pociąg”, “Pingwin” (właśnie leci na Kino Polska!), “Niewinni Czarodzieje”, “Pamiętnik znaleziony w Saragossie” i wiele wiele innych tego rodzaju,

“Zapach zielonej papai”, “Schyłek lata”, “Chunking Express”, “Happy Together”, “Upadłe Anioły” – i wiele innych tego rodzaju,

Wiele filmów Felliniego, wiele filmów Bergmana, wiele filmów Kurosawy wiele filmów Allena wiele filmów innych reżyserów których nie uporządkuję podług ważności ( bo się nie da) ani nie zmieszczę w jednym poście (bo nie dam rady) – jesteśmy z Marcinem maniakami pod tym względem. Ile razy mam wymienić cierpię bo wiem że kogoś pominę chociaż go uwielbiam.

4 ulubionych wykonawców:

Jak wyżej, nie potrafię ograniczyć się do 4

Marillion, Dire Straits, Pink Floyd, Supertramp, Led Zeppelin

Gotan Project, Masiive Attack, Portishead

Bielizna, Abraxas

Chopin, Bach, Debussy (no dobra to nie wykonawcy), w kółko Amerykanina w Paryżu (no właśnie – film też uwielniam)

Bebel Gilberto, Joao Giberto i tym podobne co mi przypomina, że uwielbiam film Czarny Orfeusz i kończę bo będę sobie co chwilę jakiś film przypominać

Aaaa jeszcze uwielbiam film Avalon (mimo słabej gry większości polskich aktorów)

4 rzeczy, które robię po wejściu na internet:

poczta

blogi

ostatnio wizaż w poszukiwaniu nowości mineralnych

ostatnio szperanie po sklepach mineralnych , wcześniej osinka i niuchanie za nowymi gazetkami robótkowymi

4 osoby, które zapraszam do zabawy:

Pewnie wszyscy których znam już zostali ustrzeleni a ja strzelać nie lubię :)

Naprawdę nie mam pojęcia kiedy mnie wena na dzierganie natchnie dlatego nie wiem kiedy i o czym będzie najbliższy post. Życzę wszystkim miłej, słonecznej niedzieli :)

poniedziałek, 11 maja 2009

Clapotis

Jak obiecywałam – nie na mnie. Kolory są zbliżone ale najdokładniej odwzorowałam kolor włóczki na zdjęciu motka. Dzisiaj czerwienie kompletnie mi nie wychodziły. Ostatnio było samo gadanie, dzisiaj przewaga fotek:

P1260929 P1260942P1260936 P1260939      

P1260940

Zdjęcia robiłam zarówno na lewej jak i prawej stronie – każda ma swój urok.               

Nie udało mi sie tego pokazać na manekinie więc prezentuję na kolanie co można robić z szalem naciągając go w odpowiednim kierunku (lewa strona szala nie mniej atrakcyjna od prawej):

P1260954

Szal jest mięciutki i delikatny, będę go nosić chyba cały rok (kiedy opanuję sztukę motania w stopniu zadowalającym). Najchętniej z bielą, żeby bardziej było go widać ;) Oczywiście sugestie innych zestawień kolorystycznych mile widziane :) Kolor Ruby Zephyra (czyli kolor mojej Scheherazade) jest w porównaniu z tą czerwienią kolorem zgaszonym.

Marudziłam, że szal jest krótki a okazuje się, że niewiele krótszy od szala celtyckiego. Za to jest dużo lżejszy zatem nie będzie tak ciążył i da się dużo lepiej udrapować.

A motka zostało mi tyle:

P1260878 

Ps. Dementuję informację jakoby pędzle Everyday Minerals miały dożywotnią gwarancję. Tak wyczytałam w informacjach wizażowych, ale w trakcie wgryzania się w wątek trafilam na przypadek odmowy wymiany pędzla.

UPDATE: dowód ma to, że szal mozna spokojnie nosić jako szalik i nie bedzie za szeroko i za duzo pod szyją:

P1260948

niedziela, 10 maja 2009

Cierpienie, cierpienie, cierpienie ;)

Kto by pomyślał, że sztrykowanie szala może być takie emocjonujące. Niby prosty kawałek, tym samym wzorem przez dwa metry lecieć to sama nuda – ale nie w przypadku Clapotisa (tym bardziej robionego z tak boskiej włóczki jak Manos Silk Blend). Na początku czysta rozkosz – mięciutka włóczka sunie bez żadnego oporu po ślicznych błyszczących drutkach. Wiedziałam, że mogę ten szal robić bez końca i nie znudzi mi się  - będę wzdychać co kilka oczek “jaka cudna włóczka”, “jakie boskie drutki” . Później pruję kila razy początek (niewiele) bo drukarka nie działa (a raczej tusz) a ja w polskim tłumaczeniu się gubię – za dużo tekstu. Zerkam na sieć, na oryginalny opis – jedna linijka (niecała) tam a u nas kilka. Rezygnuję i próbuję oś z tuszem zrobić. Udało się, więc z dużą ulgą lecę już bez problemów dalej. Najpierw rożek (mmm jakie cudne kolory) później niecierpliwie do pierwszego spuszczonego oczka. Mam taki sprytny plan (bo tylko dwa motki) żeby zapamiętać dokładnie w którym miejscu opisu skończył się pierwszy motek – wtedy będę wiedzieć na ile drugiego mi starczy.

Szal składa się jakby z pięciu etapów: Początek, rozszerzanie, część prosta, zwężanie i zakończenia. Stosuję się do zaleceń dziewczyny, która mnie na ten szal natchnęła – jedno zwiększenie mniej w drugiej sekcji. Motek kończy się po 6 powtórzeniach w sekcji trzeciej – nawet mnie łatwo policzyć że to połówa szala, zrobię jeszcze 6 powtórzeń i zaczynam zwężać. No to zwężam, dochodzę do końca zwężania i zaczynam się stresować. Przewrotnie stresować bo włóczki kłębku jakoś _za dużo_! A ja sobie wymyśliłam, że muszę tę cud włóczkę zużyć do końca.

Z niewesołymi myślami kładę się spać i śni mi się prawda straszna – nie mogę po prostu wrócić do sekcji 3-ciej szala bo te sakramenckie oczka mam już spuszczane (nie musiałam oczywiście spuszczać ich do samego końca ale ciekawe czy jest ktoś kto się powstrzymał). Zatem albo zostawię szal taki jaki jest, albo muszę spruć cały i ryzykować – bo nie wiem na ile szala tej włóczki mi jeszcze zostało.

Takie to emocje targały mną podczas produkowania Clapotisa. Dzisiaj go skończyłam- włóczki mi zostało. No i z jednej strony cieszę się ogromnie bo włóczka jest tak cudna, że szal cudny tez musiał wyjść. Z drugiej czuję niedosyt i smutek lekki bo wymarzyłam sobie wykorzystanie włóczki w tym szalu do ostatniej nitki. Szal ma wymiary ok 195 cm x 50 cm (gdy leży i jest jeszcze mokry)  i wydaje mi się, że są to wymiary wystarczające (za długi szal celtycki nie jest zbyt wygodny w noszeniu i motaniu). Nie mam pojęcia na ile wystarczyłoby mi włóczki która została, 2 – 4, a może 6 motywów?  Czy warto pruć całość? Ciągle mi to jeszcze po głowie chodzi :) Fotki już dzisiaj nie pokażę, ale jeśli pogoda dopisze zrobię to jutro (oczywiście nie na sobie) Motać się jeszcze nim artystycznie nie potrafię, ale nauczyć się muszę albowiem mam ogromną chęć nosić ten szal jak najczęściej :)

 

Ps. To chore, jakby mi włóczki brakło to byłby dramat , trzeba by na mur beton wszystko pruć a ja tutaj takim bzdetem zawracam głowę!

wtorek, 5 maja 2009

Każdemu życzę takiego poranka

Zakupy na sieci dają podwójną radość. Pierwszą kiedy kupuję, drugą kiedy dostaję paczkę. Spodziewałam się w okolicach środy przesyłki albo z włóczką i drutkami albo z kosmetykami. Dzisiaj rano doszły obie :) Włóczka i druty z Anglii szły 6 dni, próbki z Everyday Minerals 9 dni. Jeszcze się wszystkim nie nacieszyłam ale już obfociłam i lecę się chwalić.

Na zakupy w Get Knitted przepuściłam swoje świąteczne zaskórniaki. Chomikowałam je długo, w końcu zaczęły mi się rozchodzić między palcami. Postanowiłam w końcu je wydać na coś wyjątkowego nim zupełnie znikną.

Oto mamy:

P1260755 Dwa motki włóczki Manos Silk Blend (na kolor nie patrzcie, dokładniejsze fotki będą niżej) oraz cienizna z Knit Picks (jedno opakowanie jeszcze z etykietą Knit Picks ): druty 2 mm, 2.5 mm, 3 mm (te są do wymiennych żyłek), łączniki do żyłek (nie robię takich wielkich rzeczy ale były niedrogie więc za jednym zamachem dorzuciłam do paczki) oraz dwie dodatkowe żyłki 80 i 100 cm.

Paczka była zapakowana fantastycznie, druty tak dokładnie opakowane i usztywnione, że nic nie było w stanie im zaszkodzić (ciekawe co oni tam słyszeli o naszej poczcie;))

Teraz włóczka fotografowana w plenerze przy zmiennej pogodzie:

P1260748-1P1260742Wydaje mi się, że kolory zostały odwzorowane niemal dobrze. Włóczka jest jeszcze ciemniejsza, ale to już przy tej pogodzie trudno mi dokładnie na zdjęciu podrasować. Włóczka jest miękka, przyjemna, ma perłowy połysk. Kojarzy mi się na pierwszy rzut oka kolorystycznie i splotem z Aztecą, której fotki kiedyś tu na blogu pokazywałam:

P1220813Kojarzy się mniej więcej oczywiście, ale gdyby ktoś chciał uderzać w odcienie czerwieni (Azteca ma jeszcze dodatek fioletu, ciemniejszego niż na zdjęciu, którego w Manos Silk Blend nie ma, no i jest grubsza, za to miękka i przyjemna) to Azteca powinna mu przypaść do gustu. Myszoptica robiła z niej Clapotisa więc na pewno się nada :)

Mam ochotę tego Manosa wstawić sobie za szybkę i nic z niego nie robić bo każdy projekt nie będzie godny takiej cud włóczki. No ale Clapotisa zrobię – ma największe szanse być najczęściej noszony.

To było moje ostatnie szaleństwo włóczkowe przed powrotem do pracy. Źródełko się wyczerpało definitywnie i dopóki nie zacznę zasilać budżetu pensją będę musiała przekopywać się przez dotychczasowe zapasy albo też posilać się wyprzedażami :)

Jeżeli na pozostałe włóczki są jeszcze chętni, ale mają zastrzeżenia co do ceny, jestem otwarta na propozycje mailowe.

Teraz druga przesyłka, już mniej w temacie wiodącym bloga –z Everyday Minerals. To druga paczka z samplami + coś jeszcze:

P1260757  5 darmowych próbek plus pędzel i dwa sample, których nie można dorzucić do darmowych próbek. Jak tylko wyślę tego posta idę na pięterko się tym mazać. Mazać i dumać który kolor w końcu mi pasuje. Przebrnęłam przez 1/4 wątku o tych kosmetykach na wizażu i niedługo zaczną mi się te nazwy śnić. No ale jestem mądrzejsza na przykład o to, że do zestawu za 35 dolarów można wrzucić dowolnych 6 przedmiotów – na przykład 6 pędzli z których każdy jest wart 7- 10 dolarów :) Pędzle mają fantastyczne opinie nie tylko na wizażu, są dedykowane do kosmetyków mineralnych nie wszystkie zatem sprawdzają się przy prasowanych. Mają dożywotnią gwarancję. Na razie testowałam wyłącznie podkłady zatem trudno mi jeszcze cokolwiek powiedzieć na temat trwałości takiego makijażu. W tej paczce doszły pudry które mają podobno zapobiegać świeceniu i to mnie ciekawi najbardziej.

Na razie jestem w stanie powiedzieć, że makijaż zrobiony tymi proszkami jest bardzo dyskretny. Zastanawiam się, czy mam go w ogóle na twarzy dopóki nie zmyję wszystkiego i przypominam sobie jak naprawdę wyglądam bez czegokolwiek. Do tej pory nakładałam go jakimś starym pędzlem do pudru więc efekt nie był jeszcze taki jak należy.

Podkreślam, że jestem w tym temacie całkowitym laikiem co do makijaż nakładał od najwiekszego dzwonu. Nie jestem w stanie wyjaśnić dlaczego mnie ten temat nagle wciągnął i dlaczego akurat te proszki. Może to magia darmowych próbek :) A może to się niewiele różni od bzika na punkcie włóczek? Bo i tu i tam mnóstwo kolorkówi chciałoby się mieć je wszystkie? Jak sobie czytam wątek na wizażu to widzę, że to kompletnie ten sam bzik ;)

Ps. No to chyba już wiadomo, któr robótka będzie następna :)

Ps2. Bardzo dziękuję ArtDeco za przemiłe wyróżnienie:) Ogromnie mi miło :)

niedziela, 3 maja 2009

W końcu zabieram się za porządki włóczkowe

Za motywację bardzo dziękuję Herbimanii, gdyby nie ona zabierałabym się za nie jeszcze ze dwa miesiące. Część włóczek jest nowa, część nowa ale ze śladami robienia próbek (większych lub mniejszych) – zaznaczam to w uwagach pod opisem włóczki. Koszt wysyłki poleconej wg cennika poczty polskiej zależny od wagi zakupionej włóczki. Zainteresowanych proszę o kontakt na maila (podany z pułapką antyspamową na blogu zaraz obok “About me”.

P1210253

SPRZEDANA

włóczka: Evelyn  firmy Elian w kolorze ciemnoczerwonym ze sreberkami (3630)
skład: skład: 70% akryl, 20% wełna, 10% poliester,
zalecane druty nr 5-5,5,
szydełko nr 5,5 
motek 50g - 93m,

ilość motków: 4 (200 gr) – 372 metry.

cena całości: 15 zł

Uwaga: w dwóch motkach fragment około 2 metrów został przerobiony na próbkę i spruty.

 P1170157

SPRZEDANA

włóczka: Tweed firmy Inter-Fox (lub Vlnap) beżowy melanż (bardzo jasny)

skład: 100% akryl super soft
długość włóczki w motku (50 gr): 250 m
ilość: 6 motków (300 g) – 1500 metrów.Z dwóch motków zrobiłam wdzianko dla pszczoły (w dwie nitki na drutach 3,5 mm)


cena całości: 8 zł

Uwaga – w jednym motku brak banderolki

P1260720 

SPRZEDANA

Włóczka: Tęcza kolor melanż w odcieniach zieleni, włóczka nie układa się w pasy.

skład: 100% akryl 
długość włóczki w motku (100 gr):300 m
ilość: 4 motki (1200 g)

cena całości: 24 zł

Uwaga: Jeden motek przerobiony i spruty – w całości

P1260726

Włóczka: Silver Chain, kolor – czarny ze złotem.

skład: 50% rayon, 50% lurex 
długość włóczki w motku (50 gr): 155m
ilość: 2 motki (100 g) – 310 metrów

cena całości: 12 zł

Uwaga: w jednym motku brak banderolki.

P1260729

SPRZEDANA

Włóczka: Oliwia, Inter-Fox, kolor śliwkowy (ciut ciemniejszy niż na fotce). Jeśli się nie mylę z tego koloru Zdzid zrobiła słynne wdzianko z warkoczowym karczkiem w galerii Inter-Fox

skład: 25% wełna 75% akryl

długość włóczki w motku (100 gr): 250m
ilość: 5 motków (500 g) – 1250 m.

cena całości: 40 zł

P1260723

Włóczka: Merino, Inter-Fox (moje egzemplarze są z vlnapu ale do dokładnie ta sama włóczka), kolor zielony(14783) . Z tej włóczki robiłam Manona.

skład: 50% wełna merino 50% akryl

długość włóczki w motku (50 gr): 140m
ilość: 2 motki (100 g)  - 280m.

cena całości: 14zł

P1260733

Włóczka: Samara super angora, kolor beżowy (najlepiej widać go na zdjęciu zbiorowym włóczki w Kolorowym motku, gdzie ja kupowałam).

skład: 60% Moher 40% Akryl

długość włóczki w motku (100 gr): 500m
ilość: 3 motki (300 g) – 1500 m

cena całości: 20zł

Osobiście nic z niej nie robiłam, bo mnie gryzła ale Dagmara robiła z niej często.

Uwaga: Włóczka bez banderolki (jeśli komuś szczególnie zależy mogę spróbować jeszcze przekopać się przez zbiory banderolek), dwa motki częściowo przerobione i sprute (na próbki).

P1170874

Włóczka: Bolero, Red Heart super angora, kolor: melanż biało- zółto – beżowy (011). Karbowana. Lepiej kolory widać na tym zdjęciu:

P1170886

skład: 55% wiskoza 45% akryl

długość włóczki w motku (100 gr): 240m

Druty 2 – 3 mm
ilość: 6 motków (600 gr) - 1440m

cena całości: 50 zł

Uwaga: Jeden motek bez banderolki.

P1260738

Kordonek Perle 5 Madam Tricote, kolor biały (0000)

Skład: 100% Egipska Bawełna Merceryzowana

długość włóczki w motku (50 gr): 210m

Szydełko 1,75 - 2 mm, druty nr: 2,5 mm
ilość: 3 motki (150 gr) - 630m

cena całości: 15 zł

piątek, 1 maja 2009

NotSoShrunken i Scheherazade

Proszę, oto spora część zaległych fotek z wkładką mięsną. Na pierwszy ogień Not So Shrunken Cardigan, z włóczki Austral (6,5 motka), druty 3,5 mm:

P1260486P1260498 P1260478P1260519-2    

Moje modyfikacje:

– krótszy raglan (zawsze staram się zrobić mniej więcej wysokość 19,5 cm – w tym sweterku swobodnie można mierzyć i dopasować go sobie idealnie).

- większe wcięcie w talii (o ile pamiętam dodałam jedno zmniejszenie)

- dłuższy sweterek: dokładnie tyle dodań oczek ile wcześniej odjęłam, później zrobiłam taką długość, żeby wykończyć motek :))

- guziki: 9 guzików co 11 – 12 rzędów. Mogłam dać jeszcze jeden na samym dole. Nie dałam bo wątpiłam czy zapinałabym go, teraz wydaje mi się, że zapięty “od stóp do głów” też wygląda dobrze.

Jak widzicie sweter robiony kompletnie na czuja, bez notatek i bez wyliczeń. Oczywiście mogłabym taki sobie sama wyliczyć ale jestem leniwiec więc wolałam skorzystać z gotowego opisu.

Uwagi: w rozpiętym sweterku falbanki zawijają się do środka widać zatem  tylko jedną. Sweter wygląda tak samo dobrze zapięty od samej góry do dołu.

Podsumowując – to zdecydowanie dobrze wydane 5 dolarów ;) Oczywiście mogłabym to wszystko sobie sama wyliczyć i mieć podwójną satysfakcję, ale leniuch ze mnie straszliwy no i potrzebowałam relaksacyjnej robótki :)

Teraz szal – Scheherazade, włóczka Jaggerspun Zephyr  w kolorze Ruby (niecałe 2 motki), druty 3 mm.  Jak wygląda dokładnie wzór możecie zobaczyć w podanym linku.  Tyle fotek bo nie mogłam się zdecydować:

P1260533 P1260555 P1260557 P1260561P1260591 P1260652

Żadnych modyfikacji oczywiście :) Wzór, jak wcześniej pisałam nie tyle trudny ile żmudny. Dobrze jest policzyć sobie wcześniej prawe oczka na schemacie i wpisać je w kratki – znacznie przyspiesza to dzierganie i oszczędza oczy. Włóczka Jaggerspun Zephyr jest cudowna – miękka i delikatna. Zdecydowanie muszę z niej zrobić sweterek - mgiełkę