środa, 24 czerwca 2009

Pszczoła mnie dziabnęła

Nie ta osobista tylko dzika ;) Pszczoła albo osa, trudno powiedzieć bo najpierw strzepnęłam a później dopiero pomyślałam. Właściwie nie ma znaczenia co to było, bo nie wiem na które z nich mam uczulenie. Efekt dziabnięcia zwykle jest taki że puchnie mi pół ręki czy też nogi (w twarz jeszcze przyjemności nie miałam). Spokojnie – na pszczołę/osę nadepnęłam, więc druty dam radę trzymać :) Oczywiście w domu ani Altacetu ani Fenistilu tylko ocet. Obłożyłam sobie stopę i oczekuję pierwszych objawów.

Wszystko przez tę pogodę – od ponad tygodnia klimat iście podzwrotnikowy – leje i ciepło. Dzisiaj była krótka przerwa w opadach tośmy wyszły na światło dzienne. To samo zrobiły pszczoły (bądź osy ;) latało tego tałatajstwa mnóstwo – widać też chciały nadrobić stracony czas. Szczęście że na mnie trafiło a nie na Pszczołę. Tę osobistą.

Pozwoliłam sobie na chwilkę przerwy w dłubaniu Daisy (ta sznurkowata Sonata echh) . Mam plecy i dojechałam z jednym przodem do pachy. Podeszłam do tematu leniwie i beztrosko – żadnych notatek przy plecach w związku z czym mam rozjazdy z przodami. Obliczeniowo rzecz biorąc bo jak przykładam przód do tyłu to wszystko gra – to bardzo podejrzane. Widziałyście wersję Effci na Ravelry? Nic tylko walnąć drutkiem i przerzucić się na książki – ta kobieta wyciągnęła z Daisy wszystko co się dało :) I kolor piękny i kontrastowa nitka idealna i kwiatek boski ech…

Musiałam odpocząć i kupiłam w końcu opis skrzydełkowego wdzianka (zwanego Ms. Marigold). Fajny ten opis – taki dla leniwców :) Nie trzeba robić notatek, fajnie przyrasta, prosto się robi. Porównywalnie do Not-So-Shrunkena.

P1270322Robię go z Glorii Aniluxu. Czy któraś z Was miała już z nią poważniej do czynienia? Moją kupiłam wieki temu (czyli jakieś 4 lata wstecz) przy początkach szydełkowych (tak robiłam z niej na szydełku). No ale nie prałam więc nie wiem jaka jest. No i przeważnie nie nosiłam więc tym bardziej. A włóczka mnie intryguje. Bo jest milutka. Nie tak jak bawełna z akrylem ale zaskakująco miękka jak na 100% bawełny. Robótka naprawdę fajnie wygląda (robię na 3.5 mm chociaż pewnie inni wzięliby i 4mm) – jest mięsista i przemiła w dotyku. Kolor też cudny – z tych różów (róży?)  które uwielbiam. Zdaje mi się że to ten sam kolor co w Zamotanych. Oczywiście przez tę parę lat odcień mógł się “lekko” zmienić ;).

Liczyłam na to ze wykorzystam na wdzianko 2 motki które mi zalegały w zapasach. Marzenie ściętej głowy ;) Jestem na wysokości pach a zobaczcie na fotce ile mi jeszcze zostało :) Najwyżej z drugiego motka zrobię sobie jakieś bolerko.

Wszystko wskazuje na to że nie spocznę nim skrzydełek nie skończę – to robótka z rodzaju tych wciągających.

Zajrzyjcie na bloga Agnieszki – jest o nas wzmianka w prasie :)

czwartek, 18 czerwca 2009

Natchnienie przyszło :)

Wrzuciłam coś na druty :) Wrzucę więcej niż jedną rzecz ale na razie ta jedna jest nabardziej zaawansowana:

P1270310 Bystre oko od razu będzie wiedziało co to jest (zwłaszcza, że niektóre z nas też to dłubią) dlatego w tym poście jeszcze nie napiszę co to takiego.

Uśmiejecie się jednak (zwłaszcza Dagmara sie uśmieje) kiedy napiszę na jakich drutkach przerabiam Sonatę (tak to jest ta piękna żylno- czerwona sonata o które pisałam w poście o latających myszach , kolor nie wyszedł mi na ani jednym zdjęciu) – na 2,5 mm :) Wcale a wcale nie wychodzi zbroja :) Tym razem nie rzuciłam się na rozmiar SX tylko dłubię S-kę. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do najmniejszych rozmiarów że ciągle zapominam spojrzeć na cyferki w nawiasie. Sonatę przerabia się jak sznurek po tych wszystkich mięciutkich luksusach.

Nabyłam wczoraj opis wdzianka ze skrzydełkami u ramion i zamierzam je zrobić z różowej Glorii (próbka, prawie prawie pasuje). Być może napocznę ją w weekend.

Mam jeszcze na tapecie ciepły, zapinany sweter Kaleidoscope z Mexico ale tutaj tradycyjnie obliczenia mnie zawiodły – na oko wygląda na to że zmieszczę się, ale na czczo i z cienkim topikiem pod spodem ;) Dlaczego ten? bo szukałam czegoś robionego lewymi oczkami pod tę włóczkę a strasznie spodobała mi się wersja Natsuko. Co prawda jej sweterek jest zdecydowanie z cieńszej nitki ale nie można mieć wszystkiego.

Obiecywałam ciucholandowe fotki Pszczoły – bardzo proszę:

DSC00238 DSC00239

DSC00240

Przerzuca, podaje ciuchy i powtarza : ładne? ładne?

Na koniec coś dla miłośniczek kina (i kosmetyków;)) – filmik zrealizowany niczym dobry zwiastun kina akcji – koniecznie oglądać z dźwiękiem!

Ps. Miałam o tym nie pisać, ale ostatnia przesyłka z pędzlami (naocznymi) wysłana została w sobotę a dotarła do mnie dzisiaj :) Prawie jak krajowa ;)

wtorek, 16 czerwca 2009

Daję znak życia

Nic się nie stało u mnie wszystko dobrze. Naprawdę :) Te z nas które miały okazję podziergać na pomniku Adasia miały na to dowód (obfotografowany co widać na fotkach min u Dagmary i Sprężyny – ja to ta chuda co dzierga szydełkiem białą płachtę ;))

Nie piszę tak długo (wolę nie liczyć ile żeby się nie dobijać) bo naprawdę nie mam o czym. Na robótkowym polu martwo. Od przeglądania katalogów i forów głowa boli a nadal nie znalazłam nic co by  mnie pofatygowało do koszyczka z drutami. No przecież wiecie jaka to męka więc proszę mi współczuć i trzymać kciuki za rychła zmianę tego stanu rzeczy :)

Najwyraźniej rozpuściłam się jak ten bicz dziadowski bo nie podoba mi się nic co wydano ostatnio w gazetach (z niesmakiem znajduję kolejne powtórki z poprzednich sezonów). Zachód też się ostatnio nie popisuje – od dawna nie trafiłam na nic godnego uwagi. Nadszedł czas szydełkowych ażurów które u mnie w praktyce się nie sprawdzają – owszem dziergać lubię ale nosić nic a nic. Druciane topiki też mnie nie kręcą (zdecydowanie bardziej sprawdzają się u mnie trykoty) a do grubaśnych włóczek pogoda nie nastraja ;)

Jedyna rzecz którą w międzyczasie skończyłam to wieloletni trup szydełkowy – ananasowa bluzka którą prawie wszyscy mają i którą kiedyś też już robiłam tylko dla siebie (a wyszło coś dla kogoś jeszcze chudszego). Białą wersję obiecałam kiedyś cioci i wszystko wskazuje na to że tego sezonu ciocia w końcu będzie miała okazję ją założyć (a ja uszczuplę zapasy Camilli które od dawna zalegały mi szuflady).

Ostatnio częściej myślę o wdzianku ze skrzydełkami u ramion. Mam w domu ze dwa motki Glorii i jeśli się nada to się do niego przymierzę.

Wpadło mi też w oko takie coś:

 

wright_lg

Szperałam pod kątem kidsilka ale nie do końca jeszcze jestem przekonana. Niemniej rzecz warta uwagi (mimo że brak podkreślonej talii;).

Kto lubi letnie topiki dziergać i później je nosić może wydziergać sobie taką słodką rzecz:

1218453185_47762604deWzór jest darmowy, to wykonanie i fotka należą do Lingy – jednej z dziewczyn na Ravelry którą namiętnie podglądam. Właśnie sobie uświadomiłam że chyba z tej włóczki usiłuję bezskutecznie zrobić Lotosa więc może jednak się skuszę? ;)

Spójrzcie na tę  słodziutką rzecz:

3553398555_50fee36f40

Zdjęcie jak z żurnala, nawet lepsze. I jest to zdecydowanie dla mnie najlepsze wykonanie wdzianka z Phildara (z tych które widziałam) – wykonanie Olesya (na Ravelry) a model: Bolero #471-T6-713 z numeru Phildar № 471 Maille Crochet, Été/Summer 2007 (do dzisiaj nie wiem jak oni to numerują ale zakładam że czytają mnie osoby mądrzejsze ode mnie :))

Gdybym miała cień szansy, że będę nosić szydełkową sukienkę zrobiłabym to (przyznaję, że zaraziłam się tą sukienką na spędzie w Krakowie :))

No i jeszcze jeden topik który mam na oku od wieków – najlepsza wersja na Ravelry to wersja SavannaLight/ Olochka.  Fotki są dostępne tylko na Ravelry – nie jestem w stanie wstawić ich tutaj z odnośnikiem do oryginału :(

Owszem, nadal siedzę na wizażu ale powoli odzyskuję spokój ducha. Znalazłam swoje kolory, otrząsnęłam się z odkrycia innych firm mineralnych, dałam sobie radę z jednowieczorową chętką ukręcenia cudownego serum.  Mam tyle ile jestem w stanie używać na codzień uspokoiłam się i wystarcza mi świadomość że raz na jakiś czas dorzucę sobie do aktualnego zbioru drobiazg (czy dwa) – więcej nie ma sensu. Nie jestem osobą która będzie miała cierpliwość poświęcić na makijaż więcej czasu (zwłaszcza postawiona przed wyborem – makijaż czy 10 minut snu więcej). W czasie swojej “ciszy medialnej” dokonałam jeszcze zamówienia ale nie wspominałam tu o tym bo mam wrażenie że nie jest to temat dla Was zajmujący.

No tak, zaczęłam buszować po ciucholoandach. Jednym właściwie. To objawienie – mama wskazała mi ciucholand gdzie szuka się przyjemnie, szuka się z efektem. Potrafię wyszperać nawet cuda dla mamy i siostry (tu się dowartościowuję bo nie sądziłam że w ogóle cokolwiek potrafię wyszperać). Największą przyjemność sprawia mi buszowanie w boksach dla dzieci. Naprawdę są tam cudeńka .Zdarza się kupować coś za małego bo a nóż widelec się przyda (musiałaby się zdarzyć dziewczynka bo odbija mi w stronę róży zdecydowanie). Nie wiem kiedy Majka obchodzi te wszystkie sukienki i inne ciuszki.

No i mnie na szczęście czasem też coś do koszyczka wpadnie, ale to już zdecydowanie rzadziej :)

Wypady z mamą co ciucholandów (plus rynek, karmienie gołębi, zapiekanka, market, etc) dodatkowo urozmaicają nasze monotonne “na codzień” i oswajają Pszczołę z otoczeniem liczniejszym niż Pszczoła, Rodzice i Dziadkowie. Liczę na to że w czasie tegorocznego urlopu Marcina będziemy częściej zabierać małą między ludzi.

Na koniec ostatnia niedziela – czyste szaleństwo jeżeli chodzi o mnie – wyrwałam się po 3 latach sama na całą niedzielę :) Nie żałuję i mam ochotę na więcej. Więcej dziergania i gadania niż tego całego zamieszania około spotkaniowego (głównie o transport mi chodzi). Strasznie szybko przeleciał ten czas, ledwośmy się zdążyły spotkać już trzeba było lecieć. Myślę, że nie można czekać do następnego roku. Nic nie stoi na przeszkodzie byśmy spotykały się częściej :)

No tak,  nie muszę mieć nic do pisania żeby natłuc tekstu ponad miarę ;) Minus taki, że klepię w klawiaturę zamiast wziąć się za dzierganie ;)

Do przeczytania zatem :)