Kiedyś nadeszło dziś. W międzyczasie wyprodukowałam nieskomplikowany szal z włóczki Angel:
Wzór taki sam jak na Jagienkowych szalach z kidsilka, druty 4 mm, 2 i troszkę motka włóczki Angel Bergere de France.
Od początku miałam co do niego wątpliwości. Włóczka miała nie ten odcień szarości, do tego szarość oplatana była czarną nitką (niewątpliwa zaleta – nie gryzie nic a nic). Szal wydawał się nijaki, wzór nie za bardzo widoczny. Brnęłam jednak powtarzając sobie w głowie “możesz zacząć coś nowego dopiero jak skończysz to co robisz” (Laura domyślasz się skąd to? ;))
Dobrze zrobiłam bo szal nosi się świetnie. Byłam już w nim w pracy (kto czyta mnie dłużej wie że robię głównie do szuflady) i zamierzam nosić go często. Motam się nim na sposób podpatrzony u Herbatki, z tym że nie muszę się niczym spinać bo moher sam się na sobie świetnie trzyma:
Tak, to prawda, szal-eństwo dopadło i mnie. Tak naprawdę jednak czuję się jak rekonwalescentka, która po długiej przerwie chorobowej ( bo jak inaczej nazwać niechęć do drutowania) wraca powoli do zdrowia. Prócz aktualnego szala z Kidsilka na pewno wyprodukuję jeszcze dwa – z zamówionej przed chwilą włóczki :) Prócz Savory wzięłam wybierny przez większość z Was Tourmaline i mam nadzieję, że pięknie będzie mienił się na niebiesko i zielono. Podejrzałam wczoraj z sklepie naszyjnik z zestawieniem zieleni, fioletu, fuksji i właśnie takiego turmalinu i doszłam do wniosku, że szal w tym kolorze świetnie zgra się z resztą garderoby :)
Tak przy okazji – czy nie wydaje Wam się, ze wiosenne propozycje kolorystyczne sieciówek są jakieś takie mdławe? Ja się w tych wyblakłych pastelach kompletnie nie widzę :/
Ps. Jak się nazywa po angielsku zapinki do szali moherowych? Jagienko? Ty chyba coś takiego wyprodukowałaś?